Artykuły

Dworcowy romans

"Ławeczka" Aleksandra Gelmana, spektakl przygotowany przez kaliskich aktorów, Izabelę Noszczyk i Dariusza Taraszkiewicza przy współpracy reżyserskiej Roberta Czechowskiego na Scenie Poczekalnia. Kierownik produkcji - Sebastian Nowicki. Producent: Polcommerce spółka z o.o. Premiera - czerwiec. Pisze Bożena Szal-Truszkowska w Ziemi Kaliskiej.

W Kaliszu trudno byłoby znaleźć lepsze miejsce do prezentacji "Ławeczki" Gelmana niż dworzec PKS przy ul. Górnośląskiej. Zbudowany u schyłku epoki propagandy sukcesu, zachował jeszcze ślady dawnej świetności - te marmury, neony itp. Ale ruch tu niewielki, kasy zamknięte na amen i w ogóle podejrzany spokój. Ten dworzec, nikomu już chyba niepotrzebny, pomału zamiera; choć jeszcze trwa łudzi pozorami dawnego blasku. . I tacy sami są bohaterowie tej sztuki. Ludzie życiowo przegrani, ale jeszcze nie pozbawieni do końca złudzeń. Nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że ich autobusy do szczęścia dawno już odjechały; że spóźnili się albo pomylili linie i wysiedli na złym przystanku. I dlatego spotkali się tutaj, jak dwoje rozbitków na bezludnej wyspie. - To przypadek czy przeznaczenie? - pyta z nadzieją Wiera swego przypadkowego partnera. - Przeznaczenie, przeznaczenie... - odpowiada na odczepnego mężczyzna, nawet nie próbując udawać, że wierzy we własne słowa. On po prostu zawsze mówi kobietom to, co one chcą usłyszeć. I zazwyczaj osiąga swój cel! A one muszą przegrywać. Tak zostały rozdane role w tym akcie tragikomedii o dworcowym Don Juanie.

Wiera (w interpretacji Izabeli Noszczyk) to ciepła, pogodna i wyrozumiała dla ludzkich słabości kobieta, która - mimo życiowych porażek - zachowała też dużo dziecięcej naiwności i wiary, że coś dobrego musi ją jeszcze spotkać. Rozpaczliwie samotna, ciągle szuka mężczyzny swego życia. W sytuacjach zagrożenia potrafi być sprytna i przebiegła, ale nigdy bezwzględna, a więc z góry skazana niepowodzenie. Jej dworcowy amant (Dariusz Taraszkiewicz), który na każdą okazję ma inne imię, to typ nie pozbawionego wdzięku cwaniaczka. Potrafi "tak pięknie kłamać", znaleźć usprawiedliwienie dla każdego ze swych grzeszków, a każdą sytuację wykorzystać na swoją korzyść. Ale i on ma swoją drugą, prawdziwą twarz, którą w końcu musi komuś pokazać - np. miłej dziewczynie spotkanej na dworcu. Ich ponadgodzinny (tyle trwa spektakl) dialog, utrzymany w falujących klimatach, jest pełen napięć i zderzeń, ale także najczystszej liryki. Chwilami zabawny, częściej smutnawy, zmierza jednak do tego momentu, kiedy bohaterowie potrafią wreszcie przejrzeć się na wylot, zrozumieć całą prawdę o sobie i - co najważniejsze - zaakceptować ją! I pewnie dlatego wychodzimy z pustoszejącego dworca z jakąś nadzieją w sercu. Dopóki ludzie potrafią się wzajem zrozumieć, chyba nie jest jeszcze tak źle...

"Ławeczka" powstała w kraju, który bije wszelkie rekordy pod względem liczby rozwodów, a o tzw. polityce prorodzinnej chyba nikt nie słyszał. Twórcy dworcowego spektaklu zachowali radzieckie realia, jednak specjalnie ich nie eksponując. Dzięki temu przedstawienie zyskało bardziej uniwersalną wymowę. Warto je zobaczyć, zwłaszcza teraz w pełni lata, kiedy tak niewiele czeka nas innych atrakcji kulturalnych. Jesienią aktorzy pewnie wrócą do teatru. Jakie będą dalsze losy dworca PKS, nie bardzo wiadomo. Czy Scena Poczekalnia, którą uruchomili tu kaliscy aktorzy ma szansę przetrwać? Tego też nie wiemy. Ale na szczęście są jeszcze inne zamierające dworce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji