Artykuły

Lubię swoją kanapę

-"Kuklińska Production" zajmuje się przede wszystkim realizacją programów telewizyjnych, ale też produkcją spektakli teatralnych, kabaretowych, recitali i koncertów z udziałem zaprzyjaźnionych artystów- mówi właścicielka agencji EWA KUKLIŃSKA.

Jej największą pasją, obok występów scenicznych, są egzotyczne podróże. I choć lista miejsc, które zwiedziła jest imponująca, najlepiej czuje się w swoim domu.

Podobno zagra Pani w serialu?

- Byłoby miło, ale obawiam się, że to tylko "kaczka dziennikarska". Na razie mam teatr i estradę. Gram w Teatrze Komedia w Warszawie, a niebawem z Emilią Krakowską i Barbarą Wrzesińską, czyli kabaretem "Old Spice Girls", wyjedziemy na występy do Londynu. Śpiewam też recitale, koncerty w kraju i za granicą. W obawie, że mój repertuar się trochę ograł i osłuchał, postanowiłam go trochę odświeżyć. Poza tym, moje upodobania muzyczne też podryfowały w nieco innym kierunku.

W jakim?

- Bliżej jazzu. I pomyśleć, że kiedyś jazzu nie lubiłam.

A gdzie w tym wszystkim miejsce na życie prywatne?

- Apogeum zawodowe mam już za sobą. Ostatnio postanowiłam przejść do "deseru" i korzystać z możliwości.

Chce Pani dotykać świat?

- Raczej delektować się nim. Z wielką pasją podróżuję. Do tej pory wyjeżdżałam przeważnie zawodowo i tylko przy okazji coś zwiedzałam. Zawsze jednak starałam się przyjmować kontrakty, w różnych miejscach świata. Dopiero ostatnio, kilka razy, wyjechałam gdzieś prywatnie. Może z wyjątkiem wyjazdu do Vancouver, ale i tak zawsze chciałam zobaczyć to miasto. Po Vancouver pojechałam do Hongkongu. Kiedy stamtąd wróciłam, ktoś mi powiedział: - Powinna Pani zobaczyć Szanghaj, więc wyprawiłam się i tam. To zupełny nokaut! To miasto przypomina , pięćdziesiąt, zlepionych ze sobą, Manhattanów tyle że nowocześniejszych, z zawieszonymi nad nim arteriami i kłębiącym się wokół tłumem. Oczywiście zachował się tam jeszcze smaczek starego Orientu. Są dzielnice, których nie dotknął jeszcze zły czas: zachowała się tam stara architektura, atmosfera, zapach kuchni i zupełnie zwyczajni Chińczycy: Stamtąd pojechałam do Japonii: do Tokio, Kioto i Nara. Niestety, ta podróż była chyba moim największym rozczarowaniem. Po Szanghaju Tokio skojarzyło mi ię z dawnym NRD. Liczne pożary i katastrofy spowodowały, że poza kilkoma świątyniami, Pałacem Szogunów, prawie zupełnie nie zachowała się tam stara zabudowa. Pamiętam, że w Pałacu Szoguna zaskoczyła mnie skrzypiąca podłoga. Okazało się, że to zamierzone, że celowo została tak zbudowana, by nikt niepostrzeżenie nie zbliżył się do szoguna. Nikt nie mógł tam wejść i wyjść niezauważony. Byłam także na Florydzie, gdzie oczywiście zwiedziłam dom Hemingwaya. Największym zaskoczeniem był dlaj mnie napodróże drodze, między Key West a Key Biscayne (dzielnica Miami): "Uwaga! Przechodzące krokodyle". Jak wiadomo Floryda jest ciągiem wysepek połączonych mostami, niekiedy tak wąskimi, że krokodyl może przejść szosą.

Chyba zwiedziła już Pani cały świat?

- Ależ skąd! Wciąż marzę o podróży do Indii, Singapuru, Ameryki Południowej... Ta lista jest wciąż bardzo długa

W jakim miejscu czuje się Pani najlepiej?

- Na mojej wieloczynnościowej kanapie, przy okazałym stole! Tu wypoczywam, uczę się, czytam, marzę. Tu się maluję, piszę na komputerze, przyjmuję gości, jem, czasem drzemię. To mój ukochany kąt na ziemi, chociaż zawieszony na którymś piętrze. Szkoda. Jednak miło byłoby sobie wyjść i zjeść śniadanie na trawie.

Otworzyła Pani własną agencję artystyczną "Kuklińska Production". Czym się ona zajmuje?

- Przede wszystkim realizacją programów telewizyjnych, ale też produkcją spektakli teatralnych, kabaretowych, recitali i koncertów z udziałem zaprzyjaźnionych artystów: Rewia Gate czy Babski Kabaret

Podobno organizuje Pani także przyjęcia urodzinowe dla powszechnie znanych osób?

- Mówią już o tym w "Warszawce"? Kiedy Stan Borys po latach wrócił do kraju, zapytał mnie, czy nie pomogłabym mu zorganizować jubileuszowego przyjęcia, podobnego do tego, na jaki go niedawno zaprosiłam. Pomogłam. Mnie też często ludzie pomagają. I naprawdę warto było sobie zadać ten trud, chociażby po to, by usłyszeć gregoriańską wersję "Sto lat", którą na głosy zaśpiewali wtedy Alicja Majewska, Krzysztof Szewczyk, Stan Borys, Maria Szabłowska i inni.

Nic dziwnego, zwłaszcza że jest Pani znana ze swoich szalonych pomysłów.

- Podobno jednak artyście wszystko wolno? Przecież nie pozwalam sobie na wiele. Jednak potrafię bez planowania wsiąść do samochodu i pojechać na wystawę Rembrandta do Wiednia. Ale czy to naprawdę aż tak bardzo szalony pomysł?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji