Artykuły

Na słodko, na ostro

Na ostro było całkiem smacznie; na słodko - mdławo i sentymentalnie. Żydowska kuchnia lubi łączyć te smaki; w nowym spektaklu Kmity to połączenie niezbyt się udało.

Sentymentalnie jest już na początku. Ciemna scena chaotycznie zastawiona meblami - jakby opuszczone dawno mieszkanie. Bileterzy z latarkami pomagają widzom znaleźć miejsca; gdy wreszcie wszyscy są usadzeni, zaczyna się spektakl. Przez klapę w podłodze wchodzą aktorzy, rozglądają się ze zdumieniem i radością, scena się rozjaśnia i widzimy wnętrze bardzo przypominające niektóre kazimierskie knajpki czy tamtejsze sklepy ze starociami. Meble stare, niebogate, kapy podniszczone, w głębi - rozwieszone na sznurach pranie.

Do opuszczonego przed laty mieszkania - strychu wracają Żydzi w chałatach i jarmułkach. Będzie się tu odbywać rodzaj seansu spirytystycznego, przypominanie umarłej kultury i umarłych obyczajów. Ton sentymentalny powróci jeszcze mocniej w kołysance śpiewanej przez Sonię Bohosiewicz dziecięciu w beciku. Kołysanka jest sentymentalna z tonem powagi, bo matka uświadamia niemowlęciu, że czeka go los odmieńca. To przypominanie tragiczności żydowskiego losu nie jest, delikatnie mówiąc, najmocniejszą stroną przedstawienia. Rafał Kmita nie utrafił tu we właściwy ton, wyraźnie lepiej się czuje w żywiole zabawy i absurdalnego dowcipu.

Na szczęście zabawy jest sporo. Scenki co prawda nie są tej samej jakości, w niektórych godne uwagi są tylko puenty, ale kilka jest naprawdę śmiesznych. Jak ta, w której Tadeusz Kwinta (swat) i Marcin Kobierski (jego pilny, choć tępawy uczeń) prezentują Wojciechowi Leonowiczowi (kandydat na małżonka) coraz to nowe kandydatki na żonę. Swat roztacza wspaniałe wizje pięknych, bogatych i mądrych dam, uczeń z gorliwości i głupoty wywraca te wizje, kandydat się irytuje, bo widzi, że żony raczej nie znajdzie. Albo ta, w której kłótliwe małżeństwo (Sonia Bohosiewicz i Andrzej Róg) przychodzi do rabina (Tadeusz Kwinta) po rozwód, czy nieoczekiwany koncert na butelki i garnek, odzywające się (z offu) głosami klezmerskich instrumentów.

Rafał Kmita chciał uniknąć "żydowskiej cepelii", ale to się nie udało. Mało tego, w spektaklu nie widać prób przełamania stereotypu pokazywania żydowskiej kultury. Stereotypu może przydatnego kilkanaście lat temu, gdy odkrywaliśmy ten świat i "Skrzypek na dachu" był dla nas nowością. Spektakl Kmity można spokojnie pokazywać jako turystyczną atrakcję w jednej z knajpek przy Szerokiej, na przemian z występami klezmerów.

Scena STU. Rafał Kmita "Aj waj! czyli historie z cynamonem ". Reżyseria - Rafał Kmita, muzyka - Bolesław Rawski, scenografia - Elżbieta Wójtowicz-Gularowska, choreografia - Jarosław Staniek. Premiera 30 maja 2005

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji