Artykuły

Jolanta Dota-Komorowska nakręcona na dwieście procent

- Kiedy dyrygent nie wykorzystuje w pełni możliwości chóru, serce mi się na plasterki kroi. Bo przecież wiem, jak na próbach potrafią "iść za ręką", jakie niuanse wydobyć - o swojej pracy opowiada JOLANTA DOTA-KOMOROWSKA, odchodząca na emeryturę chórmistrzyni Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Jolanta Brózda: W recenzjach powtarzają się pochwały, że poznański Teatr Wielki ma najlepszy chór w Polsce.

Jolanta Dota-Komorowska: Jeśli przyjeżdżają do nas soliści i w czasie próby z chórem podnoszą kciuk w górę, to się dziwię, w czym rzecz. Bo chór wykonuje to, co jest napisane w nutach. Ale ponoć ma jeszcze "coś", o czym powiedział kiedyś Borys Slovak przy realizacji "Skrzypka na dachu": że im się chce. Mówił: "Choćbyś stanęła na rzęsach i chciała nie wiadomo co, gdyby im się nie chciało, i tak byliby letni".

Jak to się dzieje, że im się chce?

- Nie wiem. Przy pożegnaniu przed odejściem na emeryturę rozmawiałam ze śpiewakami. Nie przypuszczałam, że aż tyle zapamiętali z tego, co im powiedziałam. Wspominali, jak pewnego razu na próbie wykonywali niby wszystko dobrze, a ja ciągle byłam niezadowolona. W końcu powiedziałam: "Zróbcie muzykę!" To prawie moja mantra: "Nie śpiewajcie dźwięków, śpiewajcie muzykę."

Chórowi się chce, bo przykład idzie z góry. Dlaczego pani "się chciało" przez tyle lat?

- To chyba Pan Bóg daje. Przez myśl by mi nie przeszło, że zostanę dyrygentem chóralnym. Jako nastolatka miałam problem z przejściem przez kawiarnię. Straszna była ze mnie tremiara. Skąd się we mnie wzięła odwaga? Może stąd, że w operze prawie od razu byłam rzucona na głęboką wodę. Codziennie rano na próbie i wieczorem na przedstawieniu zdawałam maturę - bez żadnej przesady. Bo proszę sobie wyobrazić: młoda dziewczyna, szczuplutka, staje przed grupą osób, które "zjadły zęby" na śpiewaniu. Powoli zdobywałam doświadczenie. "Tanhäusera" Wagnera dyrygowałam już samodzielnie. To było trudne, bo chór śpiewał np. w foyer trzeciego piętra. Dyrygowało się "na ucho" albo "na dziurki".

Na dziurki?

- Teraz są monitory, ale wcześniej, kiedy chór musiał śpiewać, nie widząc dyrygenta w kanale, ja dyrygowałam zza kulis. Żeby widzieć dyrygenta, w dekoracji robiło się dziurkę. I bywały dramatyczne sytuacje, kiedy solistka stanęła akurat w dziurce albo zespół techniczny, który przysięga, że ustawia dekoracje zawsze tak samo, tym razem minimalnie je przesunął. Wtedy pomaga ucho, wyczucie, szósty zmysł.

Czasami trzeba bronić chóru przed dyrygentem albo reżyserem?

- W ostatnich latach, kiedy dyrygenci już wiedzą, z jakim zespołem mają do czynienia, ufają mi, kiedy mówię, że coś się nie sprawdzi, bo chór nie ma kontaktu z dyrygentem, bo jest rozbiegany. Przypominam sobie też "Requiem" Verdiego w reżyserii Ryszarda Peryta, który wymagał takiego ruchu, że zespół nie miał kontaktu z dyrygentem. Wtedy podnosiłam larum. Ale jeżeli reżyser da dość czasu na opanowanie trudnej sceny, wszystko może się udać.

Kiedy jednak dyrygent nie wykorzystuje w pełni możliwości chóru, serce mi się na plasterki kroi. Bo przecież wiem, jak na próbach potrafią "iść za ręką", jakie niuanse wydobyć. Ubolewam, że zespół jest za mało wykorzystywany. Filharmonia Poznańska korzysta z chórów akademickich. To bardzo dobre zespoły. Ale operowy ma możliwości wokalne i potęgę dźwięku, których inne nie mają. Takie jest ich zadanie: "prześpiewać" orkiestrę, która jest w kanale.

Muszą też być aktorami. A to jest związane z trudnymi sytuacjami na scenie.

- Niektóre osoby w zespole mają lęk przestrzeni. W operze "Andrea Chénier" były konstrukcje trzypiętrowe, które się trzęsły, gdy się na nie wchodziło. Ci, którzy mają problemy, ustawiają się niżej.

Chórzyści bardzo lubią, kiedy się ich traktuje indywidualnie. Najgorzej jest, kiedy reżyser nie ma pomysłu i ustawi ich martwo.

Wróćmy do Pani początków. Zastała Pani bardzo dobry zespół?

- Dobry.

Jak Pani go doprowadziła do wyżyn?

- Zaczęli śpiewać a cappella [bez akompaniamentu - przyp. red.]. Wtedy mogli się słyszeć nawzajem. Zasada jest taka: najsłabszy musi umieć tak dobrze jak najlepszy. I trzeba pamiętać, że każdy ma tylko jedno gardło. Nie można pozwolić na to, żeby śpiewali bezproduktywnie. Na ostatnich próbach markujemy, to znaczy odpuszczamy sobie śpiewanie wysokich i niskich dźwięków. Ale kiedy zbyt długo śpiewa się "mniej więcej", natychmiast to się utrwala.

Teraz przychodzą kandydaci po średniej szkole lub po studiach. Ale ich sposób śpiewania często urąga technice. Jeśli ktoś śpiewał wiele lat nieprawidłowo, trudno "odkopać" to, co mu Pan Bóg dał. Teraz potrzebujemy przede wszystkim naturalnych głosów altowych.

Czasami na próbach bywa, że energia w ludziach "siada".

- A ja zawsze jestem nakręcona na dwieście procent. Oczywiście próba nie zawsze mnie satysfakcjonuje. Wtedy staram się, żeby chociaż od strony rzemieślniczej była dobra.

Jak Pani ich mobilizuje?

- Nie ma cudów: ekspresją ruchów, mimiką twarzy, niezgadzaniem się na bylejakość, emocjonalnym komentarzem. Kiedy coś nie wychodzi, to proszę o śpiew jedną grupę. Wtedy robi się dla nich niebezpiecznie, bo najbardziej nie lubią śpiewać wobec kolegów. Ale potrzebna jest im świadomość, że od nich zależy jakość zespołu.

Jest Pani dyrygentem, ale pozostaje Pani w cieniu.

- Trzeba to przyjąć. Może ułatwiły mi to cechy charakteru. Komuś bardziej ekspansywnemu trudno byłoby się stać szefem zespołu operowego. Ja jestem w tym szczęśliwa i spełniona. W zapale niejeden raz powiedziałam moim śpiewakom, że ich kocham.

***

Jolanta Dota-Komorowska - w 1966 r. ukończyła dyrygenturę chóralną na Akademii Muzycznej w Poznaniu i rozpoczęła pracę z chórem Teatru Wielkiego w Poznaniu. Przygotowała z nim ponad sto premier. Nowy sezon powita jako emerytowany pracownik, ale nie chce się rozstawać z teatrem. Planuje pracę z chórem przyoperowym, wspomagającym zespół zawodowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji