Artykuły

Polityka nieustannej zmiany warty

Obserwując kolejne debiuty młodych wykonawców, widać, jak wielkiej pracy i troskliwej selekcji wymaga utrzymanie festiwalu na poziomie. Niestety, ostatnio poziom w wielu tytułach kuleje. Czasem, gdy nawet uda się skompletować świetną obsadę do któregoś z Mozartowskich hitów, jeden głos potrafi wszystko zniweczyć - pisze Katarzyna K. Gardzina w Życiu Warszawy.

Dlatego trzeba prowadzić politykę nieustannej zmiany warty. Opera Kameralna ma pod tym względem wielkie wyczucie i zdolność przyciągania utalentowanych artystów. Ale i nie potrafi unikać pomyłek. Taką był debiut Magdaleny Kunce w "Lucio Silli" [na zdjęciu scena ze spektaklu]. Sopranistka nie pokazała nic, co predestynowałoby ją do wykonania na scenie tak trudnej i odpowiedzialnej partii.

Podobnie trzeba ocenić tenora Tomasza Garbarczyka, który w tym roku zaśpiewał w "Finta semplice". Jeśli chodzi o tenorów, z przyjemnością słuchało się dobrego "Idomeneo, króla Krety", w którym w roli tytułowej zadebiutował Wojciech Parchem, a wstawiony do obsady w ostatniej chwili Sylwester Smulczyński także zadowalająco poradził sobie z partią Idamante. To obiecujący reprezentant najmłodszego pokolenia śpiewaków. Obok niego sytuuje się młodziutki kontratenor Jakub Monowid, który wcześniej współpracował z WOK przy festiwalu oper barokowych. Teraz pokazał klasę, swobodę wokalną i sceniczną w "Ascaniu w Albie" i "Mitrydatesie, królu Pontu".

Ten ostatni spektakl był jak na razie najlepszym przedstawieniem festiwalu, także dzięki Annie Mikołajczyk. Z pań, które objęły nowe role w festiwalu, należy wymienić Annę Wierzbicką - subtelną Fiordiligi. Przed nami jeszcze niemal trzy tygodnie imprezy, którą 26 lipca zakończy spektakl "Don Giovanni".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji