Artykuły

Powrót na plac broni

"Chłopcy z Placu Broni" w reż. Michała Zadary w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Wychodzą na scenę i zajmują miejsca jak na próbie. Jest też inspicjentka suflerka z egzemplarzem w ręku. Ponagla kolegów. Ale oni zamiast grać "Chłopców z Placu Broni", zaczynają od wspomnień. O tym, co grywało się na tej scenie, o spektaklu otwarcia, o Antygonie, o Helmucie Kajzarze, młodości... Dlaczego? Dopiero w trakcie spektaklu zorientowałem się, że Plac Broni leży symbolicznie przy pasażu Wiecha. Teatr Mały pod koniec 2008 r. ma zniknąć z mapy stolicy. Wyrok już zapadł.

Na wspominkach, nostalgii i kombatanckich sentymentach (piosenki Jacka Kaczmarskiego zupełnie tu nie pasują) na szczęście się nie kończy i spektakl rusza. Ta dodatkowa klamra - osobistej sytuacji aktorów, dla których teatr przy pasażu Wiecha stał się ich Placem Broni - spina opowieść o dojrzewających chłopakach sprzed wieku ze współczesnością, nie przeszkadza, że młodzież nieco posiwiała, że chłopcy już nie tacy chłopcy, skoro serce im się rwie do przygody. Oczywiście, najważniejszy jest Nemeczek, jedyny żołnierz w dziecięcej armii. Pomiatany, odrzucany, pomijany w awansach, oskarżany o zdradę, a przecież najdzielniejszy. Jego wewnętrzne męstwo, wolność zawsze podziwiano, stąd niezwykłe powodzenie powieści Molnara, także w Polsce. Przetworzony mit Dawida, który wygrywa z Goliatem, podtrzymał na scenie Wojciech Solarz. To kolejna bardzo udana rola tego młodego aktora, pełna energii, wewnętrznej pasji i skupienia. Aktor nie uległ pokusie gry na ckliwej nucie, pozostał przy prawdzie delikatnych, ale jasnych reakcji. Kiedy decyduje się, że nie ulegnie silniejszemu, nie ma w tym żadnej histerii, ale wewnętrzna, imponująca siłą pewność. Reżyser nie znał litości i odtwórca Nemeczka musiał wielokrotnie nurzać się w wodzie (budziło to odruch współczucia u widzów), ale i bez tego nadmiernie używanego "sposobu" Solarz [na zdjęciu] zaskarbiłby sobie sympatię. Reżyser, znany z rozmaitych kontrowersyjnych spektakli (m.in. o Wałęsie), poradził sobie z adaptacją, ale nieco przesadził ze słodyczą: zdjęcia młodych chłopaków i piosenka "Niech żyje bal" na koniec to jednak tandeta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji