Artykuły

Warszawa wielkim teatrem bez ścian

XV Międzynarodowy Festiwal Sztuka Ulicy w Warszawie. Pisze Rafał Świątek w Rzeczpospolitej.

Zakończyła się 15. edycja festiwalu. Dzięki niemu w stolicy tworzyły się enklawy, gdzie codzienność spotykała się ze sztuką. Widzowie mogli wejść na chwilę w inny świat.

Miejski pejzaż zazwyczaj nie służy refleksji. Królują w nim billboardy pełne reklamowych sloganów. One wyznaczają nam jedynie rolę klienta, który powinien rzucić się w wir zakupów, by poprawić sobie nastrój.

"Sztuka ulicy" rozbija ten schemat. Dzięki niej w krajobrazie Warszawy pojawiają się miejsca, w których człowiek przestaje być konsumentem. Oglądając plenerowe przedstawienia lub podziwiając choreografie zespołów cyrkowych, ma się wrażenie wejścia w przestrzeń, która nadaje powszedniości głębszy sens.

Tak mogli poczuć się warszawiacy, którzy odwiedzili plac Zamkowy, by uczestniczyć w spektaklach "Łąka na ulicy" francuskiego teatru Artonik. Grupa zaprosiła widzów na piknik. Na ziemi rozwinęła zieloną matę przypominającą trawę, a na niej rozłożyła kraciaste serwety. Przechodnie mogli usiąść i obejrzeć, jak artyści przedstawiają przemiany obyczajowe w latach 50. i 70. ubiegłego wieku we Francji. Za pomocą gestu, tańca i szczypty pantomimy Artonik opowiedział m.in. o emancypacji kobiet, podboju kosmosu, kulturze hipisów i wyzwoleniu seksualnym w czasach, gdy do kin weszła "Emanuelle". Każda ze scenek odtwarzała banalną sytuację - np.dwoje dzieci kwiatów przysiadała na murze, lalusiowaty facet podrywał dziewczyny w dyskotece - ale wszystkie razem złożyły się na opowieść o tym, jak ewoluuje społeczeństwo. Aktorzy żartobliwie ukazali przeobrażenia w zachowaniach, ubiorze i zainteresowaniach ludzi. Patrząc na ich występ, można było uświadomić sobie, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od przedmiotów codziennego użytku.

Wydarzeniem festiwalu był również "Czas matek" Teatru Ósmego Dnia z Poznania. Legendarne ósemki udowodniły, że sztuka w plenerze nie oferuje jedynie ulotnych wrażeń. Na Polu Mokotowskim grupa zaprezentowała multimedialne widowisko - opowieść o matkach, które z powodu wojen i totalitaryzmów straciły dzieci. Efektowna forma sugestywnie oddawała istotę ludzkiej egzystencji przepełnionej cierpieniem. W tej inscenizacji było coś mistycznego - podobnie jak w skromniejszych przedstawieniach innych zespołów ("Exultet" Teatru A [na zdjęciu], "Walka postu z karnawałem" Teatru Formy). Każde z nich dawało publiczności namiastkę religijnego przeżycia, skłaniało do wejrzenia w siebie.

Oczywiście "Sztuka ulicy" to także festiwal bezpretensjonalnej rozrywki. Do zabawy wciągali warszawiaków francuscy cyrkowcy z Les P'tits Bras. Choreografią zaimponowało szwajcarsko-niemieckie trio Tr'espace łączące grę w diabolo z muzyką i tańcem. Austriacy z grupy Irrwisch pokazali, na czym polega radosny happening - szkoda, że ich komediowe show przerwał deszcz, bo nawiązali świetny kontakt z widownią.

Niezależnie od rodzaju przedstawień - na skwerach, placach, w parkach - zawsze zbierało się mnóstwo widzów. Na chwilę można było zapomnieć, że tłum w miastach to zwykle masa anonimowych, obcych sobie ludzi. Było spontanicznie, przyjaźnie. To największa zasługa imprezy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji