Artykuły

Wspomnienie. Barbara Krasnodębska (1934-1997)

Dnia 18 maja b.r. mija dziesięć lat od śmierci Barbary Krasnodębskiej. Osoby niezwykłej i zakochanej w teatrze. To dzięki Niej i zbiorom, które gromadziła latami, mógł powstać dzisiejszy Instytut Teatralny nazwany imieniem prof. Zbigniewa Raszewskiego. To w ogromnej części dzieło Basi Krasnodębskiej, bo to ona wszystko zapoczątkowała. W roku 1970, przechodząc jako dokumentalistka z Ministerstwa Kultury i Sztuki do ZASP-u, zaczęła gromadzić materiały i organizować Dział Dokumentacji. To był Jej pomysł, jej dziecko, które pokochała bezgraniczną miłością. Poświęciła mu lat 25. Gdyby nie odeszła przedwcześnie, robiłaby to dalej i kierowała dzisiejszym Instytutem. Z ogromnym zaangażowaniem i miłością rozpoczynała wszystko od zera. Rozumiała, czym jest dokumentacja, zwłaszcza dla tak ulotnej sztuki jak teatr. Zbierała materiały dotyczące teatrów, przedstawień, festiwali, aktorów, reżyserów, scenografów i wszystkich tych, którzy związani byli z teatrem. Kolekcjonowała programy, afisze, fotografie i wycinki prasowe. Każdy otrzymał swoją teczkę. Wszystko to poukładane, opisane ręcznie, a z biegiem czasu skomputeryzowane tematycznie, zajmowało kilka sal pękających w szwach w Al. Ujazdowskich 45, na pierwszym piętrze w domu Związku Artystów Scen Polskich w Warszawie. Nie była to praca ani łatwa, ani wdzięczna, ale Jej upór i pasja, z jaką to czyniła, były godne największego podziwu. Nie liczyła dni ani godzin. Rzuciła się w wir pracy. Dobrała sobie wspaniały zespół w osobach Dorotki Buchwald, Marysi Maziewskiej i Eli Wrotnowskiej. Potrafiła je zapalić do tej żmudnej i trudnej pracy.

To nie był zwykły Dział Dokumentacji - to był salon Pani Basi, do którego przychodzili wielcy aktorzy, dziennikarze, profesorowie i studenci. Była z nimi zaprzyjaźniona. Przyjmowała ich kawą, herbatą i słodyczami. Pochłonięta nieustanną pracą i nowymi pomysłami znajdowała czas, aby podyskutować o teatrze, spektaklach, książkach i literaturze. Bywała na każdej premierze. Interesowała się wszystkim. Znała się na teatrze. Była osobą inteligentną i wrażliwą. Dzięki współpracy z równie zaangażowanymi jak Ona Jej wychowankami - Dorotą Buchwald, Agnieszką Celedą i Marią Maziewską - powstała książka-dokument pt. "Fredro na scenie" poświęcona sztukom Fredrowskim granym w teatrach całej Polski po wojnie. Tę ogromną pracę uhonorowano w roku 1995 Nagrodą im. Leona Schillera.

Plany miała rozległe. Stale rodziły się nowe pomysły, które zamierzała realizować. Dziś nie ma już Basi i nie ma Działu Dokumentacji przy Związku Artystów Scen Polskich. Przed kilku laty w najgorszym chyba okresie ZASP-u, zaraz po rządach Kazimierza Kaczora, chciano pozbyć się Działu Dokumentacji, a także Domu Aktora w Skolimowie. Na szczęście dzięki staraniom rozsądniejszej części kolegów i pomocy byłego ministra kultury i sztuki Waldemara Dąbrowskiego Dział Dokumentacji ocalał. Przeistoczył się w Instytut Teatralny im. prof. Zbigniewa Raszewskiego finansowany z puli Ministerstwa Kultury. Mieści się obecnie w byłym budynku wojskowego szpitala, w pobliżu Zamku Ujazdowskiego w Al. Ujazdowskich 6 zaraz za kawiarnią Rozdroże. Zajmuje ogromną przestrzeń. Otwarcie z wielką pompą nastąpiło 30 listopada 2006 r. wraz ze specjalną wystawą poświęconą działalności artystycznej Gustawa Holoubka.

Tworząc swoje wiekopomne dzieło, Basia nie myślała o zaszczytach, o domu, rodzinie i życiu osobistym. Żyła tylko tym, co tworzyła dla przyszłych pokoleń. Ze zbiorów tych przez wszystkie lata korzystali i korzystać nadal będą dziennikarze, krytycy i ludzie teatru z całego kraju. To, czego szukali, znajdowali nie w Muzeum Teatralnym, lecz w Dziale Dokumentacji Basi Krasnodębskiej.

Z Basią Krasnodębska znaliśmy się od dawna. A zaczęło się to w latach 60., kiedy dyrektorem departamentu teatru w Ministerstwie Kultury był Jurek Sokołowski, a głównym specjalistą do spraw teatru i dramatu - Janek Siekiera. Ludzie oddani bez reszty sprawom teatru, równie jak Basia. Spotykaliśmy się nie tylko w ministerstwie, ale także prywatnie u Jurka i Janka. Łączyły nas więzi przyjaźni i wspólne zainteresowania. Elegancka, pełna uroku, przestrzegała form towarzyskich, które dzisiaj zanikają. Ceniła ludzi mądrych, inteligentnych, dobrze wychowanych i wrażliwych na piękno. Odwiedzałem Ją także w Jej ukochanym "salonie", czyli w Dziale Dokumentacji, z którego korzystałem, pisząc moje pożegnalne i wspomnieniowe teksty o kolegach. Któregoś dnia dowiedziałem się, że Basia zachorowała. Długi czas jej nie było. Potem pojawiła się na krótko i znowu zniknęła. Kiedy ostatni raz z nią rozmawiałem, była w nie najlepszej formie. Niespokojna, rozdygotana i rozżalona, skarżyła się, że w czasie Jej nieobecności niektórzy koledzy krytykowali niesprawiedliwie Jej "podwładnych". Bolało Ją to. Broniła swoich "dzieci" jak lwica. I słusznie, bo te "dzieci" to wspaniałe panie, które z ogromnym zaangażowaniem pracowały w czasie Jej choroby.

Kiedy odeszła, nie było mnie w kraju. Po powrocie już Jej nie zastałem. Jej miejsce przy biurku było puste, a Jej "dzieci" chodziły zrozpaczone, ale pracowały tak, jak je nauczyła Basia. Dziś ta instytucja się rozrosła. Przybyli nowi ludzie, ale starzy wciąż pamiętają Basię Krasnodębska, Każdego roku w rocznicę Jej śmierci pojawiają się na Jej grobie kwiaty, które tak lubiła. Szkoda, że w dniu otwarcia Instytutu zapomniano o Niej. Samo życie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji