Artykuły

Teatr pomaga dotrzeć do prawdy

- Szukam w Polsce śladów istnienia Grotowskiego i widzę, że są. Żebyśmy mogli iść dalej, potrzeba nam wielkiego lidera, którego nie można wykształcić. Rzemiosło nie wystarczy. Musi być coś jeszcze. To się kiedyś nazywało talent - mówi Ludwik Flaszen, współzałożyciel Teatru Laboratorium, gość specjalny XVII Festiwalu Malta, w rozmowie z Jackiem Cieślakiem z Rzeczpospolitej.

J.C.: Grotowski porzucił scenę, a czy pan chodzi do teatru? Ludwik Flaszen: Prawie nie, bo najczęściej jest nudny. Ale powroty mogą być interesujące. Przekonuje mnie o tym obecność na Malcie. Grup poza oficjalnymi instytucjami teatralnymi jest wiele, co oznacza, że ludzie szukają czegoś w splocie rzemiosła i sztuki. J.C.: A czegóż to? - Starożytni mędrcy uważali, że esencja rzeczy nie mieści się w słowach, a namolnych uczniów pragnących wiedzieć, co to jest prawda, zbywali przypowieściami i szyderstwem. J.C.: To proszę o przypowieść. - Chrześcijańskie apokryfy przedstawiały Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, jak śpiewa i tańczy otoczonym kręgiem apostołów. Zawsze chodzi albo o kontakt z Bogiem, albo o poznanie sensu życia. Poszukiwania duchowe często łączą się z tańcem i muzyką. J.C.: Niektórzy wolą teatr od hollywoodzkiej papki, Internetu i gier komputerowych również dlatego, że to jedno z niewielu miejsc, gdzie można porozmawiać o człowieku. - 48 lat temu czuliśmy z Grotowskim podobnie. Trwała inwazja kina i telewizji, baliśmy się, że teatr umiera, i postanowiliśmy, że trzeba go ratować. Z pozoru jest to fikcyjny świat, ale właśnie w nim można poznaćprawdę. Co więcej, fikcja okazuje się prawdziwsza i wartościowsza niż rzeczywistość.

W końcu jednak Grotowski doszedł do wniosku, że poznać siebie możemy tylko w milczeniu: bez teatralnych masek i konwencji.

- To bardzo interesujące, co się dzieje z człowiekiem oraz między ludźmi, gdy milczą. Kiedy złożymy śluby milczenia, w głowie odbywa się wielkie gadanie. Trzeba je wyciszyć, żeby osiągnąć również milczenie wewnętrzne. Wtedy objawia się harmonia świata. Grotowski mówił, że milknie terkotanie naszego wewnętrznego komputera. Właśnie do takich wniosków może doprowadzić praktykowanie teatru. Choć na początku Jerzy przypominał autorytarnego pedagoga. Narzucał milczenie, ale tylko innym. Mimo że praktykował jogę, nie promieniował energią człowieka poszukiwań duchowych. Dopiero z kolejnej wyprawy do Indii powrócił wychudzony jogin.

Krystian Lupa jest teraz na etapie podważania swoich wcześniejszych osiągnięć, by prawdy o człowieku nie zniszczyła konwencja. Podobnie jak Grotowski dąży do naturalności wyrazu.

- To jest bardzo interesujący przykład błędnego koła. Przypadek odzierania się z dawnych doświadczeń z obawy przed fałszem. To jest też obawa przed pozornością duchowych przeżyć, banałem, nudą. Bo dawne odkrycia stają się powszechne. Powstaje masa grup kontemplacyjnych, chrześcijańskich i laickich, ćwiczących jogę. Księgarnie są przepełnione książkami na ten temat. Powstał gigantyczny przemysł poszukiwania wartości duchowych, zrodziła się już związana z tym kultura obrazkowa i moda. Być może stoją za nią szlachetne intencje i potrzeby. Dla mnie jednak istotne w takiej sytuacji jest znalezienie nowego sposobu przekraczania rzeczywistości, czegoś, co by naprawdę było wyczynem, a nie tylko modnym gestem. Jeżeli wszyscy szukają sacrum, warto ratować się szyderstwem i ironią. Dlatego mam potrzebę śmiechu, a nie uroczystego przeżycia, i ostatnio ciągle się śmieję. Może to jest faza euforyczna w życiu starca? Może. Ale czuję, że naprawdę trzeba nam raczej potwornie śmiesznego "Gargantui i Pantagruela" Rabelais'go niż smutnego, wychudzonego jogina.

Jak porówna pan zagrożenia dla sztuki i życia duchowego w socjalizmie i kapitalizmie?

- W socjalizmie trzeba było walczyć ze zniewoleniem zewnętrznym. Kapitalizm jest mniej groźny. W wolnym kraju, gdzie za poglądy nie idzie się do więzienia, gdzie można wszystko mówić i robić, trzeba się za to zmagać z ograniczeniami wewnętrznymi i znaleźć mądrą odpowiedź na pytanie, co zrobić z wolnością. Inaczej może okazać się wielką nudą.

Co robiłby teraz Grotowski, gdyby żył?

- Nie wiem. Szukam w Polsce śladów jego istnienia i widzę, że są. Żebyśmy mogli iść dalej, potrzeba nam wielkiego lidera, którego nie można wykształcić. Rzemiosło nie wystarczy. Musi być coś jeszcze. To się kiedyś nazywało talent.

Ludwik Flaszen

Wybitny krytyk i eseista (ur. 1934). Bliski współpracownik Jerzego Grotowskiego, współzałożyciel Teatru Laboratorium. Debiutował w 1948 r., występował przeciwko socrealizmowi i uproszczeniom w rozliczaniu stalinowskiej przeszłości. Jego książka "Głowa i mur" z 1958 r. została przez cenzurę przeznaczona na przemiał. Autor m.in. "Cyrografu" i "Teatru skazanego na magię".

Na zdjęciu: Ludwik Flaszen, Kraków 1997 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji