Artykuły

Wakacyjne popisy w centrum miasta

"La rue est dans le pre" Compagnie Artonik na XVII Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Głosie Wielkopolskim.

Teatr Artonik zapisze się pozytywnie w historii Malty jako ten, który radykalnie rozwiązał ważny festiwalowy problem: widowni na bruku. Szkoda, że równie dobrze nie poradził sobie z dramaturgią własnego przedstawienia.

Francuski zespół rozłoży! sztuczną trawę na dużej połaci Starego Rynku. Na trawie pojawiły się kraciaste piknikowe obrusy, a wokół nich sadowili się widzowie (niektórzy z własnymi wiklinowymi koszami i kocami). Możliwość leżenia do góry brzuchem pod samym ratuszem niewątpliwe zapadnie im w ich pamięć. Wreszcie nie musieli kucać, wskakiwać nikomu "na barana" ani przepychać się, żeby cokolwiek zobaczyć na plenerowej scenie. Organizacja przestrzeni to duży atut tego przedstawienia. Szkoda jednak, że kiedy rozsiedliśmy się już wygodnie w pięciu sektorach, napięcie zaczęło spadać i stan ten utrzyma! się aż do finału.

Bohaterów przedstawienia poznajemy jako zaganianych, zdesperowanych, zmęczonych pracowników różnych firm i instytucji. Chwilę potem zaczynają jednak wakacje. Okazuje się, że kanikuła to... jeden wielki popis, na który składają się ciągi mechanicznych, niemal obsesyjnie wykonywanych czynności. Wszystko przy wtórze włączonych na pełny regulator odbiorników radiowych. Niesie się z nich jazgot muzy ki w najróżniejszych stylach oraz urywanych i zagłuszających się wzajemnie komunikatów z informacjami (czasem dość makabrycznymi) w różnych językach.

Czy mieliśmy się obejrzeć w krzywym zwierciadle? Rozpoznać w wyfiokowanej modnisi, w lubieżnym narcyzie, panienkach pragnących erotycznych uciech, parze wyluzowanych hipisów i duecie dziarskich turystów oraz maniakalnym wędkarzu? Być może. Ich działania już po kwadransie zaczynały jednak nużyć.

Współcześni aktorzy - tancerze prężyli się bowiem na plenerowej scenie niczym sieriozni soliści baletowi, a ich etiudy nie wychodziły, niestety, poza banał zaprawiony średnio smacznym poczuciem humoru. Poszczególne sekwencje spektaklu spajały dość chaotycznie przerywniki w postaci zbiorowych tańców oraz odbijania piłek plażowych.

Na finał aktorzy byli tymi "wakacjami" koszmarnie zmęczeni, bo dwoili się i troili, żeby precyzyjnie wykonać swoje zadania. Piknik kolejny raz zakończył się wspólnymi tańcami i pospiesznym pakowaniem koszy i plecaków, aby zdążyć na wieczorną okelkę. Ale i widzom przydałby się odpoczynek - najlepiej na spektaklu, w którym jest coś więcej niż imponujący kawałek trawy w centrum miasta przed ratuszem.

Oglądając francuskich artystów, z rozrzewnieniem wspominałam "Wodewil miejski" poznańskiego Teatru Strefa Ciszy, od którego rozpoczęła się przed laty wielka kariera zespołu Adama Ziajskiego. W tamtym spektaklu ludyczne gry i zabawy w fontannie na placu Wolności miały podobny charakter jak propozycja grupy Artonik. Ale one autentycznie integrowały widzów, były doskonale zakomponowane formalnie, opakowane w estetykę retro, a do tego uświadamiały nam jak bardzo jesteśmy podatni na oficjalne nakazy i zakazy. A tu wszystko się rozmyło w powtarzalności i nudzie. Szkoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji