Artykuły

Festiwal Świętojańskie Świętowanie nabiera przyspieszenia

"Don Giovanni" - produkcja Festiwalu Muzycznego w Znojmo (Czechy) na IV Świętojańskich Nocach Muzyki Operowej w Gdańsku. Pisze Tadeusz Skutnik w Dzienniku Bałtyckim.

Po skromniutkiej iluminacji Mirosława Filonika w gdańskim kościele św. Jana na początek, już następnego dnia Świętojańskie Świętowanie zagrało kolorami, jakby kto w trupiobladą twarz nalał rumieńców.

Wystawiony międzynarodowymi siłami festiwalu w Znojmo (Czechy) "Don Giovanni" Wolfganga Amadeusza Mozarta okazał się rokokowym cackiem, a choć z oczekiwanym memento mori - wzbudził entuzjazm świętojańskiej widowni, w tym istny entuzjazm dojrzałych pań. Tylko one zresztą są w stanie pojąć zawiłe szyfry pocieszenia, jakie poturbowanemu kochankowi ofiarowuje Zerlina (aria "Vedrai carino"): te słodsze nad miód naturalne lekarstwa, jakie on nieświadomie w sobie chowa... cóż może o tym kodzie miłosnym wiedzieć współczesna młodzież?

Wybór do wykonania dłuższej, a więc wiedeńskiej, a więc ozdobniejszej, stwarzającej heroinom i herosom dodatkowe możliwości popisów wokalnych wersji, świadczy sam za siebie. Tu mamy do czynienia z grą, zabawą, komedią dell'arte. A równocześnie nie sposób nie zauważyć dwojga tancerzy, zwiastunów zaświatów, którzy od uwertury nieustannie kręcą się na scenie i zszywają ściegiem śmierci tam, gdzie materia życia się nazbyt pruje, ludzie bisurmanią, niepomni końca.

Nie wiem, skądinąd, czy dziś "Don Giovanniego" można grać serio. Mozart zamierzał "Don Giovanniego" jako operę komiczną (nie kosmiczną) i przerabiać ją na dramat zgrozy to narażać się na śmiech. A zatem reżyser Jana Janekova trzymała się wersji żartobliwej; zaświatami nie straszyła.

Choć mogłaby. Wnętrze kościoła św. Jana, kamienny ołtarz, można było intensywniej wykorzystać dla ekspozycji postaci Komandora. Tymczasem tylko zwiastun śmierci, David Strnad, posiał trochę grozy po wnętrzu kościoła - nim wkroczył Komandor i pociągnął w piekielne czeluści bezczelnego bawidamka. Który rozsmarowywaniem dam na sobie (powiedzmy) niczym ciepłego masła na gorącej kromce chleba bawił również publiczność, a dzielnie mu - Adamowi Plachetce - szły na rękę Anna Mikołajczyk (Donna Anna), Livia Venosova (rewelacyjna Elwira; będą ludzie z tej dziewczyny!) i Michaela Srumova (Zerlina).

Taki był dzień drugi. Trzeci zaowocował "Dwoma Foskariuszami" Giuseppe Verdiego w wersji koncertowej, niegranymi w Polsce od blisko 150 lat. Dziś znów powrót do Mozarta i "Cosi fan tutte" ("Tak czynią wszystkie czyli Szkoła kochanków"). Kościół św. Jana godz. 19.00. Jutro zaś - koncert świętojański Marii Peszek "Miasto mania na żywo". W sobotę już noc świętojańska rozlewa się na miasto (na boisku szkoły nr 50 i nabrzeżu Motławy), a w niedzielę msza św. i odpust świętojański.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji