Artykuły

Smakowanie słowa

"Biesiada u hrabiny Kotłubaj" w adapt., reż. i wykonaniu Ireny Jun w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

"Opowiadanie Biesiada u hrabiny Kotłubaj zostało pierwszy raz opublikowane w 1933 r. w debiutanckim tomie Witolda Gombrowicza Pamiętnik z okresu dojrzewania. Adaptację Biesiady... - z fragmentami Dziennika - przygotowała Irena Jun. Jako Hrabina zaprasza gości-widzów do salonu, który mieści się w stylowym foyer pierwszego piętra Teatru Studio. Kameralne przedstawienie, nic nie gubiąc z przewrotności oryginału, jest w zasadzie monodramem Ireny Jun (na zdjęciu), zrobionym z typową dla niej schludną warsztatową elegancją - jakkolwiek niektóre kwestie dopowiadają z marszu towarzyszący artystce muzycy kwartetu smyczkowego. Przedsięwzięcie godne jest polecenia tym widzom, którzy cenią w teatrze kulturę i moc kreacyjną słowa, lubią wsłuchiwać się w jego brzmienie, smakować znaczenia i podteksty. Cała twórczość Gombrowicza to w sumie jedna obsesyjna gra bohaterów w zdzieranie kolejnych masek. W demaskowanie jałowości przyjętych konwencji, pustki celebrowanych zachowań i rytuałów. Jednak od gęby, czyli nieautentyczności, całkowicie uciec się nie da. Zaskakiwani nieprzewidywalnymi okolicznościami bohaterowie wpadają w pułapkę innych zależności.

Narrator Biesiady..., młodzieniec z niższej sfery, poczytuje sobie za zaszczyt, że udało mu się trafić do salonu hrabiny Kotłubaj na jeden z jej słynnych obiadów. Piątkowych, a więc postnych. Niedostatek potraw mięsnych miała jednakże z nawiązką powetować strawa duchowa - intelektualnych uniesień, nieodłącznych w pogawędkach ludzi z wyższych sfer. Ekstatyczna wizja arystokracji z wyobrażeń bohatera ma jednak mało wspólnego z rzeczywistością. Z trudem, robiąc dobrą minę do złej gry, udaje mu się sprostać trywialności zachowań biesiadników. Kalafior, serwowany jako danie główne, okaże się zresztą zaskakująco mało jarski; szczególnie w kontekście pojawiającej się nagle informacji o zaginięciu i zamarznięciu zagłodzonego ośmiolatka z pobliskiej wsi, Bolka Kalafiora.

Irena Jun z szacunkiem podeszła do tekstu i myśli Gombrowicza

Pełną zaskakujących zwrotów i niedopowiedzeń, zawikłaną intrygę artystka przedstawiła z szacunkiem dla tekstu i myśli autora. Szczególnie godna uwagi okazała się niewymuszona swoboda, z jaką Irena Jun zindywidualizowała wypowiedzi uczestników obiadu - hrabiny, bezzębnej markizy, barona de Apfelbauma i narratora. To trzeba zobaczyć".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji