Artykuły

Nasza pani Jola

JOLANTA DOTA-KOMOROWSKA spędziła w chórze Teatru Wielkiego w Poznaniu 41 lat. Zaczynała jako asystentka chórmistrza. Przez ostatnie 27 lat była jego szefem. Dzisiaj, przedstawieniem "Strasznego dworu" żegna się z ukochanym teatrem i swoim chórem. Przechodzi na emeryturę.

Publiczność sporadycznie miała okazję podziwiać, jak fantastycznie dyryguje Jolanta Dota-Komorowska. Za rzadko w swojej karierze stawała na estradzie. Szkoda. Spełniała się jako dyrektor chóru operowego. Od zawsze zakochana była w teatrze. Tu realizowała siebie. W swojej karierze przygotowała ponad dwieście oper.

Kierownik chóru operowego jest człowiekiem drugiego planu. Przygotowuje zespół do występu, a potem oddaje go w ręce kierownika muzycznego przedstawienia i reżysera. Jolanta Dota-Komorowska nie miała z tym nigdy problemu. W końcu w recenzjach jej zespół obowiązkowo od kilkudziesięciu lat zbierał największe pochwały.

- To, co zrobiła w Teatrze Wielkim w Poznaniu najpierw jako dyrygent chóru, a potem jego szef, graniczy z cudem - mówi Teresa Dorożała-Brodniewicz, krytyk muzyczny.

- Wprowadziła ten zespół na szczyt i ani na chwilę nie pozwoliła z niego zejść swoim śpiewakom. Nie ma drugiego takiego chóru operowego w Polsce, a i w Europie trudno byłoby znaleźć podobny, który dorównywałby mu poziomem artystycznym.

- Decyzja odejścia Jolanty Doty-Komorowskiej zaskoczyła mnie - stwierdza Sławomir Pietars, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu. - To utrata jednej z kolumn utrzymujących ten teatr. Znam wszystkie powiedzenia na temat osób niezastąpionych, ale Komorowska jest wyjątkiem. Nikt nie stworzy klimatu, który ona wokół siebie stwarzała przez te 41 lat. Wszystkie inne miasta operowe w Polsce nam tego zazdroszczą, że soprany i alty czekają w kolejce za szansę znalezienia się w zespole chóru operowego. W każdym innym teatrze członków chóru nazywają chórzystami, a my mówimy artyści chóru. To zasługa Jolanty Doty-Komorowskiej.

Śpiewacy mówią o swojej szefowej "pani Jola". Podkreślają, że potrafi godzić stanowczość i opiekuńczość.

- Pamiętam, kiedy stanęła pierwszy raz przed nami - wspomina Sylwia Zwierzyńska, śpiewaczka chóru. - Drobniutka blondynka. Od pier-

wszego dnia swojej pracy była wymagająca. Szybko przekonaliśmy się, że potrafi być także troskliwa. Nie przechodziła łatwo z kimś na ty. Mnie zaproponował tę formę, kiedy przeszłam na emeryturę.

- Przyjmowała mnie 26 lat temu do zespołu - opowiada Lech Algusiewicz, inspektor chóru. - Nie znam drugiej osoby, która zajmowałaby się człowiekiem tak, jak to robi pani Jola od pierwszego dnia mojej pracy do ostatnich dni jej pracy. Dla niej najważniejszy był i jest poziom artystyczny. Kiedy było trzeba, potrafiła walczyć o nas. Nie bała się żadnego dyrektora, jeśli była pewna swoich racji i racji chóru. Każdy dyrektor liczył się z jej zdaniem.

Pani Jola to człowiek o gołębim sercu - wtrąca się Piotr Bruździak, śpiewak. - Kiedy chorowały mi dzieci, w przerwie podchodziła i dopytywała, jak się czują. W pewnym momencie postanowiłem odejść z chóru i poszukać szczęścia w innym zawodzie. Szybko jednak wróciłem, ale moje miejsce zajął już ktoś inny. Pani Jola wiedząc, jak bardzo zależy mi na śpiewaniu, postarała się o dodatkowy etat.

Jolanta Dota-Komorowska kocha teatr. Najważniejsza była dla niej jednak muzyka. Mówiła: - Moi śpiewacy, wychodząc na scenę, musza być przygotowani na dwieście procent. Nie szczędziła im komplementów, kiedy pięknie śpiewali. Potrafiła ich mobilizować do pracy

- Zaraz po studiach przyszedłem do chóru i z perspektywy dziesięciu lat wspólnej pracy wiem, jak niewiele umiałem - mówi Mariusz Otto, zastępca Jolanty Doty-Komorowskiej. Nigdy nie dała mi odczuć, że czegoś nie potrafię.

Maciej Wieloch, który wcześniej przez dwanaście lat był zastępcą dyrektora chóru podkreśla, że Jolanta Dota-Komorowska potrafi wspaniale jednoczyć ludzi. Potrafi słuchać innych.

- Z wielkim żalem przyjęłam tę wiadomość. Znamy się od czasów studenckich - zauważa Teresa Dorożała-Brodniewicz. - Już wtedy obserwowałam, z jaką pasją zajmowała się tą dziedziną, która stała się jej przeznaczeniem życiowym - dyrygenturą chóralną.

Na zdjęciu: "Straszny dwór", Teatr Wielki, Poznań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji