Artykuły

Dialog z twórcą niemożliwy

Dla Zadary rozmowa o dobrym spektaklu okazała się niemożliwa. Najwyraźniej woli wytrzeć nos w czyjś mankiet, gdy któremuś z krytyków jego spektakl się nie podoba - pisze Iza Natasza Czapska w Życiu Warszawy.

Jakiś czas temu zaproponowałam na łamach ŻW nową formułę recenzji teatralnej. Chcę, pisząc krytyczny tekst, oddawać głos twórcom przedstawienia, by mogli odnieść się do zawartych w nim uwag - wejść ze mną w spór, wytłumaczyć, czasem przyznać, że coś poszło nie tak. Pomysł ten spotkał się z żywą reakcją Czytelników, spodobał się też ludziom teatru, których poprosiłam o opinię.

Tylko jedna, bliska mi osoba skwitowała go zdaniem: "Nie licz na to, że - przy stopniu schamienia, jakie wdarło się ostatnimi laty do teatru, i przewrażliwieniu artystów na swoim punkcie - ktoś będzie chciał w ten sposób rozmawiać". Na potwierdzenie tych słów nie czekałam długo.

Po premierze "Chłopców z Placu Broni" poprosiłam o rozmowę reżysera Michała Zadarę - tego samego, który poskarżył się "Didaskaliom", że recenzenci Mościcki i Głowacki głośno wyrażali niezadowolenie na jego "Odprawie posłów greckich" w Starym Teatrze. Na mój e-mail z gratulacjami udanej premiery i pytaniami dotyczącymi spektaklu otrzymałam od tak wrażliwego na brak kultury reżysera list zaczynający się od słów: "Na te pytania nie chce mi się odpowiadać".

A pytałam m.in. o współpracę z Janem Englertem na ostatnim etapie prób, za którą Englert oficjalnie dziękował Zadarze po premierze, oraz o kiczowaty zabieg wprowadzenia do spektaklu piosenek "Niech żyje bal" i "Nasza klasa". "Wiem, że puszczam tę piosenkę, ale pytanie o kicz jest pytaniem twoim" - błyskotliwie zauważa w dalszej części listu Zadara.

Przyznaje też, że "sensy, które się tworzą, nie są zamierzone, ponieważ powstają w głowie odbiorcy", co jest dość bolesne, gdyż oglądając "Chłopców...", miałam wrażenie, że wymowa tego spektaklu, jego sens zostały precyzyjnie obmyślone jeszcze przed premierą. Na koniec zaproponował mi, siląc się na cienką ironię, żebym stworzyła sobie własną wersję "Chłopców z Placu Broni", on zaś nie będzie zmieniał swojego spektaklu, bo właśnie go skończył.

Nie śmiałabym proponować reżyserowi, by zmieniał dla mnie przedstawienie. Chciałam porozmawiać. Dla Zadary jednak rozmowa o dobrym spektaklu okazała się niemożliwa. Najwyraźniej woli wytrzeć nos w czyjś mankiet, gdy któremuś z krytyków jego spektakl się nie podoba.

Na zdjęciu: Michał Zadara.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji