Artykuły

Rewir ciemnych zwierciadeł

Kto pamięta "Pieskie popołudnie" Sydneya Lumeta, bez trudu odnajdzie bliskie temu filmowi klimaty w sztuce Davida Mameta Edmond, którą na scenę Teatru Jaracza przeniósł Zbigniew Brzoza. Koszmar głównego bohatera, który postanawia zaznać atrakcji dotychczas nieobecnych w jego życiu, obrazuje bezradność człowieka, który traci atrybuty swojej pozycji - portfel, garnitur i teczkę. Raczej dla dorosłych - zakazane atrakcje to przede wszystkim wizyty w różnego rodzajach agencjach towarzyskich i salonach masażu. Migawkowe scenki oddzielone męczącymi wyciemnieniami zawierają sporo wulgaryzmów i agresji, a i tak pewnie niejednemu wydadzą się zbyt uładzone. Problem bowiem w tym, że w teatrze nie da się (nie ma to zresztą sensu) realistycznie odtworzyć scen przemocy, gwałtu, seksu. Może więc trzeba było iść konsekwentnie w metaforę?

Aktorzy grają tu jedynie epizodyczne scenki, o pełnych rolach można mówić jedynie w przypadku Ireneusza Czopa (Edmond) i Katarzyny Cynke (kelnerka Lena). Oboje potrafią stworzyć przekonuące kreacje. Dużo większe pole do popisu ma Czop, który musi pokazać stopniowe narastanie złości i szaleństwa, znużenie, strach, rozpacz, a jednocześnie musi pozostać zwykłym mieszczaninem, urzędnikiem z teczką, którego powoli biorą we władanie ciemne siły jego osobowości, ale który rozpaczliwie szuka prawdziwego kontaktu z drugim człowiekiem. Aktor radzi sobie z tym zadaniem, z wyjątkiem ostatniej sceny, co jest spowodowane raczej niejasnością zakończenia.

Kiepskim pomysłem jest obsadzanie tych samych aktorów w kilku rolach, przez co na przykład ksiądz po paru minutach pojawia się jako brutalny współwięzień-gwałciciel. Co prawda w innym kostiumie, ale w więzieniu każdy ma nosi inne niż na co dzień ubranie.

Ciekawa w początkowej fazie spektaklu muzyka Jacka Grudnia z czasem zbyt nachalnie ilustruje stany psychiczne bohaterów, męczy nadużywaniem mocnych akcentów.

Próbując interpretować spektakl, warto zauważyć, że bohater nazywa się Edmund Burke, czyli tak samo jak angielski konserwatywny filozof z XVIII wieku, który negatywnie oceniał nature ludzką. Jego zdaniem rozumowi człowieka nie można w pełni ufać, gdyż czasami górę nad nim biorą nieprzewidywalne emocje i namiętności. Dlatego Burke zalecał powolne, ewolucyjne zmiany i szacunek dla dorobku przeszłych (ale i dla praw przyszłych) pokoleń. Konflikt rozumu, tradycji, instytucji z namiętnościami, emocjami i egoizmem we współczesnym mieście nabiera nowego wymiaru. Coraz bowiem trudniej zrozumieć, co tak naprawdę popycha nas ku naszym czynom.

Spektakl jest przypowieścią o losach everymana, który o swojej indywidualnej godności i wyjątkowości musi sam siebie przekonywać w bolesny dla innych sposób.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji