Artykuły

Witkacy przewidział taką IV RP

- Jestem pewien, iż po usunięciu Witkacego z listy lektur szkolnych młodzież będzie jeszcze chętniej sięgać po jego utwory. Owoc zakazany smakuje przecież najlepiej - mówi prof. Janusz Degler w wypowiedzi dla Gazety Wyborczej.

Jestem uradowany decyzją ministra Giertycha. Można ją oczywiście potraktować jako dowód aberracji umysłowej albo skrajnego obskurantyzmu, ale ja naprawdę się cieszę. I to aż z trzech powodów.

Po pierwsze dlatego, że pan minister dopisał mi przepiękne zakończenie książki o recepcji Witkacego [na zdjęciu] w Polsce i na świecie. Kończy ją rozdział "Ambasador polskiej kultury", w którym wyliczam przekłady na trzydzieści języków, liczne książki i rozprawy o jego twórczości oraz ponad trzysta przedstawień dramatów granych od Tokio do Honolulu. I nagle ten sielankowy obraz jednego z najczęściej tłumaczonych, najchętniej granych i najbardziej poważanych polskich artystów zostaje przełamany kuriozalną decyzją ministra. Naprawdę, trudno było wymarzyć lepszą pointę.

Po drugie dlatego, że jestem pewien, iż po usunięciu Witkacego z listy lektur szkolnych młodzież będzie jeszcze chętniej sięgać po jego utwory. Owoc zakazany smakuje przecież najlepiej. Wiem to z własnego doświadczenia. Chodziłem do stalinowskiej szkoły, w której Schulz, Gombrowicz, Witkacy, Dostojewski i Kafka też byli obłożeni anatemą. Witkacego nie można było ani wydawać, ani grać, ani nawet cytować. W podręczniku historii literatury, z którego zdawałem maturę, Witkacy był przedstawiony jako degenerat i relikt epoki rozkładającego się, gnijącego imperializmu. Te opinie zainteresowały mnie wtedy do tego stopnia, że nie minęło to do dziś.

W dodatku przekonałem się potem, że podobne opinie wydawano o Witkacym już wcześniej. W 1935 r. nakładem Instytutu Akcji Katolickiej ukazał się "Przewodnik po beletrystyce" Czesława Lechnickiego, w którym wystawia on oceny wszystkim pisarzom. O Witkiewiczu pisze tak:

"Wziął on rekord w koprolalii i wariackim po prostu rozgrzebywaniu śmietniska najwyuzdańszych popędów i zboczeń ludzkiego bydlęcia. Chyba psychopata może tak pisać i tak się babrać w nieczłowieczej pornografii". I tak oto skrajnie prawicowy przedstawiciel nacjonalistycznego ciemnogrodu mówi niemal to samo, co autor stalinowskiego podręcznika! Potwierdza się stara prawda, że skrajności się przyciągają.

Po trzecie, ministrowi Giertychowi zawdzięczam to, że będę mógł dopisać kolejny rozdział do mojej rozprawy o dziejach scenicznych "Szewców". Ta genialna sztuka zawsze okazywała się zadziwiająco aktualna. Za czasów Gomułki nie wolno było jej wystawiać na scenach oficjalnych. Mogły ją grać wyłącznie teatry studenckie, i to z tekstem mocno okrojonym przez cenzurę. A dziś "Szewcy" to po prostu wizja IV Rzeczypospolitej. W niektórych postaciach bez trudu można dostrzec podobieństwo do jej twórców. Oto majster i jego dwaj czeladnicy, którzy upajają się zdobytą władzą, oto energiczny prokurator, który po nominacji oświadcza: "Wszystkich do więzienia, za zgodą moją, w imię społeczeństwa", oto Dziarscy Chłopcy gotowi zrobić porządek z niezadowolonymi z władzy. No i Gnębon Puczymorda w szlacheckim stroju, który śpiewa: "Kołpak z piórem, karabela - /To każdego onieśmiela. / A buciska te czerwone, / Oczy straszne, wywalone / Takim jest i takim bede / Czym jest dziwkarz, / Czy też pede, / Socjalista czy faszysta, / Jam w tym serze jako glista".

Na koniec, ponieważ niedługo kampania wyborcza, chciałbym podsunąć rządzącej koalicji hasło wyborcze z zakończenia "Pożegnania jesieni" Witkacego: "A jednak dobrze jest, wszystko jest dobrze. Co? - Może nie? Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!". Zwycięstwo zapewnione.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji