Artykuły

Aktor na deskach, czyli teatr, narty i surffing

- Zawsze powtarzam moim studentom: aktorstwo to sposób na życie. To truizm, ale tak jest: nie da się tego zawodu uprawiać w taki sposób, że się zamyka drzwi i mówi: dziękuję, koniec. Pracuje się swoim ciałem, swoimi emocjami, swoim wnętrzem, więc cały czas się z tym chodzi - mówi warszawski aktor PIOTR ZELT.

Jak i dlaczego zostaje się aktorem? Zwykle zaczyna się od przypadku... Piotr Zelt (rocznik 1968, absolwent PWSFTViT w Łodzi) wspomina swoje pierwsze kroki. - U mnie zaczęło się zwyczajnie. Chodziłem do liceum, w którym języka polskiego uczyła pani Krystyna Korcz (siostra kompozytora Włodzimierza Korcza), zajmująca się działalnością parateatralną, konkursami recytatorskimi itd. Moi koledzy, z którymi lubiłem spędzać czas, udzielali się w kole teatralnym i kabarecie szkolnym. Dołączyłem do nich z powodów towarzyskich. A jeśli ktoś wpadł w ręce pani Korcz, to niełatwo było mu się wywinąć. Zaczęło się przygotowywanie do konkursów recytatorskich itp. Bardzo szybko mnie to wciągnęło i w krótkim czasie stało się moją pasją. W konsekwencji podjąłem decyzją o zdawaniu do szkoły filmowej w Łodzi. No i zdałem - okazało się, że pani Korcz dobrze mnie przygotowała - uważa aktor. Po skończeniu szkoły filmowej Piotr Zelt był jednym z niewielu szczęśliwców na roku, który od razu dostał od Macieja Prusa propozycję angażu do Teatru Dramatycznego w Warszawie. Przez osiem lat był jego etatowym aktorem. Od 2000 r. nie jest związany z żadnym teatrem. Oprócz występów przed publicznością Piotr Zelt ma w dorobku aktorskim wiele ról w filmach i serialach, a także pracę przy dubbingu. Poza tym od trzech lat uczy w warszawskiej szkole filmowej Macieja Ślesickiego i Bogusława Lindy.

- Zawsze powtarzam moim studentom: aktorstwo to sposób na życie. To truizm, ale tak jest: nie da się tego zawodu uprawiać w taki sposób, że się zamyka drzwi i mówi: dziękuję, koniec. Pracuje się swoim ciałem, swoimi emocjami, swoim wnętrzem, więc cały czas się z tym chodzi. Bywają trudne chwile; moja żona zdaje sobie sprawę, że przed premierą przez dziesięć ostatnich dni jestem mało kontaktowy, wyjęty z życia i trzeba dać mi spokój - mówi pan Piotr.

Najlepsza rola? Piotr Zelt twierdzi, że bardzo trudno jest aktorowi powiedzieć, która jego rola jest najlepsza, to oceniają widzowie. Ulubiona rola? Z uśmiechem opowiada o roli teatralnej w sztuce "Wiśniowy sad", gdzie grał lokaja romansującego ze służącą, którą grała Małgosia Kożuchowska. - To było bardzo miłe, romansować z Małgosią na scenie... Jeżeli chodzi o role telewizyjne, myślę, że wszystko przede mną. Lubiłem pracę z Krzysztofem Langiem przy produkcji "Prawo miasta". Natomiast było mnóstwo spotkań z reżyserami, których bardzo cenię - z Krzysztofem Langiem, Maćkiem Ślesickim, Okiłem Khamidowem - podkreśla aktor.

Zapytany, u kogo chciałby zagrać, pan Zelt wymienia sporo nazwisk. - Jeżeli chodzi o teatr, to Grzegorz Jarzyna, Krzysztof Warlikowski. To młodzi, prężni twórcy, wizjonerzy, którzy inaczej postrzegają teatr i przekładają język teatru na język zrozumiały dla młodzieży Zawsze chciałem pracować z Władkiem Pasikowskim, a nigdy nie miałem okazji. Wojtek Smarzowski jest reżyserem, który ma wiele do powiedzenia, chciałbym z nim pracować, i z Patrykiem Vegą. Praca z Juliuszem Machulskim sprawiłaby mi wielką radość... I jeszcze Krzysztof Krauze, Marek Koterski - takich osób jest sporo. A jeśli już marzyć na całego, to oczywiście Martin Scorsese, Alan Parker i Quentin Tarantino - śmieje się pan Piotr.

Poprosiliśmy Piotra Zelta o parę słów na temat polskiego "Cyrku Monty Pythona" - przedsięwzięcia, w którym uczestniczył parę lat temu. Aktor wspomina to z sentymentem. - Historia była taka, że z Arkiem Jakubikiem chcieliśmy coś zrobić na scenie. Pojawił się pomysł - "Cyrk Monty Pythona". Trudne było podejście do rzeczy, którą wszyscy znają. Kładliśmy duży nacisk na to, żeby to przepuścić przez siebie, zrobić po swojemu. Uważaliśmy aby nie zarzucono nam, że próbujemy tylko naśladować. I to w dużej mierze się udało. Spektakl się podobał. Przychodzili na przedstawienie zaprzysiężeni "montypythonowcy", ortodoksyjni fani - i często czekali po spektaklu, żeby wyrazić swoją opinię. I te opinie, na szczęście wszystkie, były dobre. Z grania tej sztuki mieliśmy niezwykłą przyjemność i ogromną frajdę. Wystawialiśmy ją z dużym powodzeniem przez bardzo długi czas - opowiada pan Piotr Zelt.

Aktorstwo nie jest jedyną pasją pana Piotra. Spytany o zainteresowania pozazawodowe, odpowiada bez namysłu - deski! deski! deski! W każdej postaci, to znaczy narciarstwo i surfing. Kiedy tylko jest możliwe, pan Piotr jedzie poszaleć, czy to na śniegu, czy to na wodzie, czy pod wodą. W tym roku wybiera się do Egiptu na windsurfing i nurkowanie. Ma zamiar też poćwiczyć kitesurfing. I jeszcze w czerwcu pojeździć na nartach, na lodowcu. Na pewno w lecie odwiedzi Półwysep Helski oraz zjawi się na sierpniowych zawodach winsurfingowych rangi Pucharu Świata w Łebie. Będzie tam nie jako zawodnik, ale jako wielki miłośnik tego sportu. Jak powiada, stara się rozpropagować surfing wszędzie, gdzie może i jak tylko może, zachęca znajomych oraz przyjaciół, żeby spróbowali. - Windsurfing i narty to są dwie moje pasje życiowe - mówi z naciskiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji