Artykuły

Tysiąc osób kocha balet w Warszawie

Okazuje się, że balet kocha w Warszawie prawie tysiąc osób. Właśnie tyle dzieci i dorosłych uczęszcza aktualnie na wieczorowe zajęcia do Studia. Na planowane na początek tego roku szkolnego dwie nowe grupy było tylu chętnych, że trzeba było stworzyć osiem! - pisze Urszula Jabłońska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Tańczyć może każdy. O ile nie ma dwóch metrów wzrostu i stopy drwala - twierdzi instruktor, który prowadzi wieczorne zajęcia dla laików w szkole baletowej przy Moliera.

Godz. 19. W sali przy poręczach stoi kilkanaście kobiet w wieku od 15 do 60 lat. Są ubrane w T-shirty i legginsy. Akompaniatorka żywiołowo gra na fortepianie. - Otworzyć, wrócić i na raz! - komenderuje instruktor, a baletnice posłusznie rozstawiają szeroko stopy, zginają kolana, wyciągają w górę ręce. Właśnie trwają ogólnodostępne zajęcia z baletu klasycznego w Studiu Aktorsko-Teatralnym, które działa wieczorami w szkole przy Moliera.

- Tańczyć balet klasyczny może każdy - zapewnia Wacław Gaworczyk, w latach 60. solista w Teatrze Wielkim, a dziś instruktor baletu. - No, może prawie każdy. Raz przyszedł ponaddwumetrowy facet ze stopą drwala, która w ogóle się nie zginała. Zastanawiałem się, jak on sobie wyobraża tańczenie? Na szczęście chyba się zorientował, że balet jest nie dla niego, bo drugi raz już się nie pojawił.

Nie wszyscy mężczyźni dają się tak łatwo wystraszyć. Marek Sołtykiewicz z żoną Małgorzatą tańczą już czwarty rok. - Jako mała dziewczynka pragnęłam być baletnicą, ale nigdy nie sądziłam, że będę mogła zrealizować to marzenie - opowiada pani Małgorzata. Na zajęcia zaciągnęła mnie koleżanka z pracy. Kiedy mąż pierwszy raz przyjechał po mnie, zobaczył najszczęśliwszą kobietę na świecie. Oboje kochamy balet, więc wiedziałam, że i on chciałby spróbować. Bał się jednak, że będzie jedynym mężczyzną w tłumie bab i rok minął, zanim udało mi się go zaciągnąć na zajęcia.

Teraz pan Marek przychodzi na nie częściej niż żona. Instruktorzy chwalą go i są zdania, że tańczy lepiej niż niejedna dziewczyna. - Wolałbym, żeby było więcej mężczyzn - zwierza się. - Czasem widuję ich na zajęciach, ale z reguły szybko się wykruszają.

- Uczniowie naszej szkoły to głównie ludzie, którzy od dziecka marzą o tym, by tańczyć - mówi Hanna Kamińska, dyrektorka Studia. - To nie jest taniec, którym można zabłysnąć na dyskotece. Balet trzeba kochać.

Okazuje się, że balet kocha w Warszawie prawie tysiąc osób. Właśnie tyle dzieci i dorosłych uczęszcza aktualnie na wieczorowe zajęcia do Studia. Na planowane na początek tego roku szkolnego dwie nowe grupy było tylu chętnych, że trzeba było stworzyć osiem!

Instruktorzy uczą właściwie samych podstaw. By móc swobodnie łączyć różne elementy, konieczne są lata żmudnych ćwiczeń. Tańczącym to nie przeszkadza. Przyznają, że przyciąga ich też specyficzna atmosfera szkoły baletowej: ściany z luster, wielkie żyrandole i akompaniament pianisty. - Moje uczennice często mówią, że czują się tu jak w pałacu - śmieje się Wacław Gaworczyk. - Zdarza się, że ponosi je fantazja. Kiedyś jedna pani wykrzyknęła: "Zatańczmy Jezioro łabędzie !". Szybko powiedziałem, żeby sobie wyobraziły, że grają łabędzie, które lądują na jeziorze i czekają za kulisami na swoją kolej. Pokazałem im kilka podstawowych kroków i powiedziałem: "Drogie panie, wychodzimy na scenę!". Zatańczyliśmy. Były zachwycone!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji