Artykuły

Jedni artyści odchodzą, a inni przychodzą

Życie Warszawy zamieszcza odpowiedź p. Jolanty Rybarskiej, dyrktor Baletu Teatru Wielkiego - Opery Narodowej na artykuł Katarzyny K. Gardziny "Chcesz tańczyć - nie podskakuj" oraz polemikę autorki artykułu.

Szanowny Pan Andrzej Załucki

Redaktor Naczelny "Życia Warszawy"

Bardzo nas cieszy zainteresowanie redakcji "Życia Warszawy" baletem, a zespołem Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w szczególności. Każda informacja zamieszczona w gazecie służy naszej promocji i wzmacnia zainteresowanie potencjalnych widzów. Ze swej strony mogę zadeklarować daleko idącą pomoc, by informacje te były pełne i rzetelne.

Sądziłam, że podstawowym standardem dziennikarskim jest weryfikacja zasłyszanych wiadomości, w tym zwrócenie się do strony, której tekst dotyczy. Czytelnicy mają prawo oczekiwać prawdziwych informacji, sprawdzonych i obiektywnych.

Tekst p. K. Gardziny w "ŻW" z dn. 26.05.2007 r. zatytułowany "Chcesz tańczyć - nie podskakuj" jest zaprzeczeniem rzetelności dziennikarskiej. A wystarczyłaby jedna rozmowa, jeden telefon, by poznać fakty. Dla stałego bywalca gmachu przy Placu Teatralnym, jakim jest autorka, to przecież minimalny wysiłek.

K. Gardzina pisze: "zespół TW topnieje w oczach. () Wymówienie złożyło już czterech tancerzy", a dalej: "pierwszy tancerz Sławomir Woźniak od grudnia nie pojawia się na scenie". A jak się sprawy mają naprawdę ?

Otóż p. Woźniak wyjechał na świąteczny urlop za granicę i będąc tam poprosił o długi urlop bezpłatny, który został mu udzielony. Najwyraźniej postanowił spróbować swych sił w Stanach Zjednoczonych, gdyż do chwili wyjazdu tańczył wszystkie główne role.

Jedni artyści odchodzą, inni przychodzą...

Odeszło trzech tancerzy, wszyscy za obopólnym porozumieniem: 1) p. Górski - tancerz zespołowy, który odszedł do "Mazowsza", motywując to chęcią zwiedzania świata. Odchodząc, podziękował za szansę jaką otrzymał, przygotowując solistyczny taniec rosyjski w "Dziadku do orzechów". 2) p. Klimczak - tancerz zespołowy, który otrzymał propozycję z estońskiego zespołu przygotowania partii solowych. Słusznie chce wykorzystać taką szansę, dlaczego miałabym mu to utrudniać. 3) Solista - p. Tyski zgłosił się do mnie, gdy tylko podjęłam swoje obowiązki. Stwierdził, że poprzedni dyrektor obiecał mu stanowisko pierwszego solisty i teraz oczekuje tego ode mnie. Ponieważ w jego dorobku na deskach Opery Narodowej nie było żadnej roli, która uzasadniałaby ten awans powiedziałam, że rozważę taką możliwość, jeśli dobrze zatańczy kilka pierwszoplanowych postaci. Pierwszy solista to najwyższe stanowisko w hierarchii baletu i musi ono być poparte rzeczywistymi osiągnięciami. Pan Tyski jeszcze dwukrotnie ponawiał swoje żądania, aż postawił ultimatum. Nie ulegam takim naciskom.

Natomiast nie usłyszałam od p. Tyskiego ani od kogokolwiek innego skargi, którą zacytowała p. Gardzina: "nie jestem mułem do poganiania, a to nie jest fabryka". Nigdy nie miałam zastrzeżeń do dyscypliny i pracowitości p. Tyskiego. Wszystkich traktuję jako pracowników świadomych swych obowiązków. Jednak stan dyscypliny pracy, który zastałam, pozostawiał sporo do życzenia i kilka osób musiało otrzymać upomnienia za nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy i spóźnienia na próby.

Balet jest dziedziną sztuki, która wymaga codziennej, ciężkiej pracy i żelaznej dyscypliny. Bez tego nie można osiągnąć sukcesu ani indywidualnego, ani zespołowego. K. Gardzina ubolewa, że w karierze tancerki A. Nowak w tym sezonie nie wydarzyło się nic istotnego. To prawda, ale stało się tak za sprawą jej kłopotów zdrowotnych. Razem z N. Wojciechowską rozpoczęła pracę nad rolą Odetty-Odylii. Niestety kontuzja nie pozwoliła jej na kontynuowanie tych przygotowań. Kiedy została wytypowana do roli Olgi w balecie "Oniegin", kolejne zwolnienie lekarskie wyeliminowało ją z przygotowań. Nie jest to ani wina p. Nowak, ani Teatru. Tak się zdarza w tym zawodzie. Natomiast p. Kędziński zmarnował swoją szansę w tym sezonie. Uznał, że nie odpowiadają mu godziny prób do baletu "Oniegin", uzgodnione wcześniej z całym zespołem przez realizatorkę. Pozostałym tancerzom godziny pracy odpowiadały i swoje role zatańczyli.

Trudno też zgodzić się z opinią p. Gardziny, że świetni soliści "grzeją ławy". Pierwsi soliści tańczyli we wszystkich przedstawieniach baletowych.

Wprowadzanie do repertuaru młodych tancerzy jest naturalnym procesem. Nie można tworzyć luki pokoleniowej. Młode tancerki, które obsadziłam w dużych rolach jak p. Fiedler (Gamzatti), p. Pietyra (Julia), p. Wojciechowska (Odetta-Odylia) oraz p. Zbrzeźniak zostały później wybrane przez Georgettę Tsinguirides ze Stuttgartu, realizatorkę choreografii baletu "Oniegin", do głównych ról żeńskich. W ten sposób otrzymały i świetnie wykorzystały kolejną szansę.

Praca w Operze Narodowej zobowiązuje. Moje doświadczenie zawodowe i wiedza fachowa pozwalają mi stwierdzić, że nasz zespół baletowy pracuje w normalnych standardach, powszechnie obowiązujących w liczących się teatrach Europy Zachodniej, Rosji czy USA. Czy powinniśmy obniżyć poprzeczkę wymagań?

W balecie, jak we wszystkich dyscyplinach o dużym stopniu wyczynowości, trzeba stale nad sobą pracować, utrzymywać formę, doskonalić umiejętności i mieć świadomość rosnącej konkurencji. To charakterystyczna cecha tego pięknego zawodu - kariera jest trudna i trwa krótko

Jolanta Rybarska

Dyrektor Baletu

Warszawa, 29.05.2007 r.

***

Odpowiedź Katarzyny K. Gardziny na list p. Jolanty Rybarskiej.

Odnosząc się do listu Dyrektor Baletu Teatru Wielkiego pani Jolanty Rybarskiej w sprawie artykułu mojego autorstwa pragnę zaznaczyć, że zawsze w pracy dziennikarskiej kieruję się wyłącznie zasadą rzetelności w informowaniu zarówno o wydarzeniach, jak i problemach nurtujących polskie życie muzyczne. Nie opieram się na wieściach "zasłyszanych", ani tym bardziej na skargach artystów, którzy słusznie lub niesłusznie mogą czuć się niedowartościowani, sfrustrowani czy oburzeni. Sygnały o przykrych incydentach, dyskusjach i karach dla tancerzy w formie raportów docierały do mnie od dawna, jednak uważałam, że jest to wewnętrzna sprawa zespołu i ewentualnie odpowiednich organów wewnątrz teatru. Mój niepokój obudziło dopiero odejście z zespołu kilkorga tancerzy oraz informacje o innych planowanych odejściach.

Pani Dyrektor w swoim liście wymienia przyczyny rezygnacji z pracy tancerzy, którzy zrezygnowali z niej w ostatnim czasie. Fakt ten mówi sam za siebie: wszystkie podane powody sprowadzają się do tego, że praca w TW obecnie nie daje tancerzom takich możliwości samorealizacji, jakich oczekują. Dziwi to, że nie widzą ich w zespole Opery Narodowej - do tej pory uważanym za najlepszy, o najszerszych perspektywach artystycznych i najlepiej opłacany.

W trosce o podnoszoną przez Panią Dyrektor rzetelność poprosiłam o komentarz artystów, których Pani Dyrektor wymienia w swoim liście. Wszystkie fakty przez nią wymienione były i są mi znane i na nich właśnie opierałam się pisząc swój artykuł. Niektóre nie zmieściły się w tekście po cięciach redakcyjnych.

Sławomir Woźniak stwierdził, że z powodu niekorzystnej atmosfery i braku perspektyw nie widział możliwości dalszej pracy w zespole TW-ON. W listopadzie ub. roku został skreślony z obsady "Jeziora łabędziego". W teatrze znajduje się korespondencja z dyrekcją w tej sprawie. Pozostanie Woźniaka w Stanach Zjednoczonych i podjęcie tam działalności artystycznej wskazuje, że po szesnastu latach przetańczonych na warszawskiej scenie z praca tu przestała być dla niego satysfakcjonująca.

Jacek Tyski przyznaje, że rozmawiał z dyrektor Rybarską o obiecanej mu przez poprzedniego dyrektora zmianie kontraktu i otrzymał zapewnienie, że po zatańczeniu kilku czołowych ról będzie to możliwe. Tak się jednak nie stało, a ponadto artysta zauważył, że w obecnej sytuacji zespołu, rezygnacji z tak wartościowych tytułów jak wieczór choreograficzny Matsa Eka, Jiri'ego Kyliana czy choreografii Jacka Przybyłowicza nie widzi tu dla siebie szans artystycznego rozwoju. Na jego decyzję wpłynął też fakt traktowania artystów w sposób niezgodny jego zdaniem z ogólnie przyjętymi standardami, brak koncepcji na dalsze działanie zespołu i brak zainteresowania problemami baletu dyrekcji naczelnej, tym bardziej, że problemy te były zgłaszane do audytora wewnętrznego.

Anna Nowak stwierdza, że dwukrotnie zgłaszała chęć wznowienia prób do roli Odetty, jednak nie spotkało się to z odpowiedzią ze strony dyrekcji baletu. Z innych mniejszych ról, które wcześniej wykonywała została usunięta, Dyrektor Rybarska sugerowała jej też, że powinna się zdecydować czy chce być tancerką klasyczną, czy współczesną, kiedy artystka prosiła dyrekcję o zgodę na wzięcie udziału w występie (w czasie wolnym!) w choreografii Jacka Tyskiego na prestiżowym Międzynarodowym Konkursie Choreograficznym w Hanowerze. Zgody takiej nie otrzymała, taniec współczesny pani dyrektor określiła pogardliwie jako "hojdy-bojdy". Tancerka wzięła udział w występie i po powrocie została odsunięta od zadań artystycznych oraz pozbawiona partnera, z którym przygotowywała się do premiery "Oniegina".

Robert Kędziński znalazł się podobnej sytuacji. Został odsunięty od popołudniowych prób do "Oniegina". Mimo że zadeklarował, że nawet bezpłatnie weźmie w ich udział, żeby nauczyć sie choreografii i partnerować Annie Nowak, został z próby wyproszony i otrzymał zakaz brania w nich udziału.

Po ukazaniu sie tekstu "Chcesz tańczyć - nie podskakuj" także inni tancerze, w tym czołowi soliści TW-ON zamierzają wyrazić na łamach prasy swoją ocenę mijającego sezonu artystycznego, jednak ramy tej odpowiedzi nie są na to odpowiednim miejscem. Sytuację i prace każdego z tancerzy warszawskiego zespołu można by w ten sposób omówić osobno. Cieszą udane debiuty wymienione przez Jolantę Rybarską. Można by wymienić jeszcze kilka osób, które na podobną szanse czekają, ale wymienienie ich nazwisk w tekście mogłoby znów doprowadzić dyrektor Rybarską do błędnego przekonania, ze Ci artyści poskarżyli się dziennikarce "Życia Warszawy". Rozczarowują inne decyzje obsadowe, o których pisałam w recenzjach ze spektakli baletowych w TW. Nie było i nie jest moim celem sprowadzanie dyskusji o obecnej sytuacji w zespole do personaliów czy poszczególnych przypadków. Dziwi jedynie niefrasobliwe stwierdzenie Pani Dyrektor, że jedni artyści odchodzą, a inni przychodzą. Tymczasem mowa o prawdziwych osobowościach, które sprawiały ze konkretne tytuły lśniły pełnym blaskiem i które niełatwo będzie zastąpić. Chodzi jednak o analizę i diagnozę problemu, który jak można sądzić po żywiołowej dyskusji na stronie internetowej "Życia Warszawy" istnieje i jest zauważany nie tylko przez dziennikarzy czy tancerzy, ale także przez widzów. Poruszane są nie tylko problemy obsad i atmosfery w zespole, ale także wymagające szerszej dyskusji i zastanowienia problemy repertuaru, planów na przyszłość, perspektyw dla młodych tancerzy, rozumienia pojęcia dyscyplina, która jak słusznie zauważa Dyrektor Rybarska jest jednym z fundamentów w zawodzie tancerza. Niestety szczupłe szpalty gazety codziennej nie pozwalają na szczegółowe ich omówienie tym razem.

Katarzyna K. Gardzina

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji