Artykuły

Między Onieginem i Piaf

"Oniegin" w choreogr. Johna Cranko z Opery Narodowej i "Edith" w choreogr. Sławomira Gidla na XIX Łódzkich Spotkaniach Baletowych. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Na festiwalu tańca w Teatrze Wielkim dwa weekendowe wieczory należały do polskich zespołów. Wzbudziły zainteresowanie nie mniejsze, niż zagraniczne sławy. W najszybszym tempie rozeszły się bilety na "Próbę" Antala Fodora, która przez kilkanaście lat nie schodziła z łódzkiego repertuaru, a teraz jest grana przez Teatr Wielki w Poznaniu. Ale zaplanowany na wczoraj [27 maja] spektakl został odwołany, albowiem podczas burzy zalana została stacja transformatorowa, zasilająca teatralną maszynerię. Dyrektorzy obu zespołów ustalili nowy termin wystawienia "Próby" - 5 czerwca.

Romantyczny poemat Puszkina "Oniegin" [na zdjęciu] do muzyki Czajkowskiego (kompilacja różnych utworów) w choreografii Johna Cranko przedstawiony przez Teatr Wielki - Operę Narodową z Warszawy, zapowiadał poruszający spektakl o miłości i niezrozumieniu. Cranko, jeden z najwybitniejszych twórców baletu XX wieku (miał 46 lat, kiedy zmarł nagle w samolocie, wracając po tryumfalnym sezonie z Nowego Jorku do Stuttgartu) umiał opowiadać tańcem, tworzyć teatralne obrazy, wyrażające stan emocji. Przejmującą postać Tatiany, zakochanej w Onieginie, nieukrywającej swoich uczuć, odrzuconej, stworzyła świetna Marta Fiedler. W utalentowanej tancerce nie tylko umiejętności, ale też subtelność i uroda przypominały widowni (o tym mówiło się w kuluarach) niezapomnianą Ewę Wycichowską, długoletnią primabalerinę naszej sceny. Świetnym partnerem Tatiany jako Griemin, ten, z którym później związała swój los, okazał się Siergiej Basałajew. Swój urok miała też tragiczna para kochanków - Olga (Aneta Zbrzeźniak) i Leński (Maksim Wojtul). Szkoda, że nie zachwycił sztywny, bez wdzięku, majestatycznie kroczący po scenie Oniegin o posturze gladiatora - Wojciech Ślęzak. Nastrój całości starała się podkreślać orkiestra pod batutą Pawła Przytockiego, zaś niezbyt fortunna scenografia Elizabeth Dalton, złożona głównie z kilometrów wiszących tkanin - powiększała przygniatającą wymowę dramatu. Całość miała w sobie wiele z baletowego muzeum, tyle że eksponaty okazały się nieźle zachowane.

Rozrywkę z gatunku "lekka i przyjemna" chciał zaproponować Sławomir Gidel, szef baletu Opery Bałtyckiej z Gdańska. "Piaf' zapowiadała ułożony z piosenek obraz życia paryskiej legendy Edith Piaf. Na ekranach mamy nieudany film o niej "Niczego nie żałuję", a jak się okazało, do baletowej sceny też szczęścia nie miała. Realizator widowiska nie uwierzył Piaf, a nawet jej głosowi. Wieczne przeboje wykorzystane zostały głównie w interpretacji niejakiej Ingrid. Miał to być zapis emocji, jakie budziło pełne dramatów życie artystki wychowanej w domu publicznym, wchodzącej na sam szczyt sławy i wiecznego uznania, a obejrzeliśmy sceniczną bieganinę, której na estradzie jakiegoś kasyna czy w programie dawanym na statkach wybredny menedżer by nie zaakceptował.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji