Artykuły

List w obronie Aleksandra Węgierki

Ze zdumieniem (bo rzecz dotyczy człowieka wielce zasłużonego dla kultury polskiej), a jeszcze większym zasmuceniem (bo fakt świadczy, że akcja "pomnikowej dekomunizacji" wkracza na tory samobójczego szaleństwa) dowiedziałem się o pozbawieniu teatru białostockiego przez komisarza województwa patronatu Aleksandra Węgierki - pisze Janusz Roszkowski w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Przecież to czysty absurd! Węgierko [na zdjęciu] dokonał cudu: w warunkach ponurej, okupacyjnej szarości, narzuconej natrętnej, prymitywnej propagandy i w atmosferze ogólnego przygnębienia stworzył z niczego (dosłownie!) wspaniały teatr. Ten, jak Go określają pomnikowi lustratorzy - "agent KGB", to nie tylko wybitny aktor i reżyser, ale i genialny menedżer, mistrz organizacji. Błyskawicznie potrafił wyszukać rozproszonych na wschodzie po klęsce wrześniowej aktorów. Zgromadził ich najpierw w Grodnie, potem w Białymstoku, tworząc z tych wędrowców bez domów świetny, zwarty zespół, zdolny rzucać wyzwanie najbardziej wymagającym repertuarom. Co za znakomici artyści: Jacek Woszczerowicz, Andrzej Szalawski, Stanisław Bryliński, Jerzy Śliwiński, Irena Borowska, Tola Mankiewiczówna, Jerzy Pietraszkiewicz, Władysław Staszewski, Stefan Butrym i cała grupa młodych talentów, jak Czesław Wołłejko i Halina Kossobudzka...

Wiadomość dotknęła mnie osobiście, bowiem Teatr Węgierki w znaczący sposób zaznaczył się w moim życiu. On był moim pierwszym zetknięciem się z prawdziwym teatrem - i od razu z teatrem wielkim. Jako kilkunastoletni chłopiec spod Białegostoku, zachęcony gdzieś w połowie 1940 roku przez nauczyciela języka polskiego, przeżyłem - i to jak! - dzieło z najwyższej półki klasyki światowej: "Intrygę i miłość" Schillera w całym inscenizacyjnym przepychu (projektował Jan Rybkowski, późniejszy reżyser filmowy). Znalazłem się w innym świecie, wykreowanym przez wielką sztukę. Potem, jesienią, jeszcze silniejsze przeżycie: z okazji 85. rocznicy śmierci Mickiewicza wieczór poświęcony wieszczowi. W repertuarze: "Oda do Młodości", fragmenty "Pana Tadeusza", "Grażyny", "Konrada Wallenroda", ba - fragmenty "Dziadów" z całym, bez żadnych skreśleń, "Salonem Warszawskim" z III części!

Te spotkania z ówczesnym teatrem białostockim, który Węgierko zdołał zachować jako świątynię polskości (mimo oczywistych wtedy zakusów, by był to teatr białoruski albo rosyjski), otworzyły mi oczy na świat sztuki, pobudziły nigdy niezaspokojony głód obcowania z teatrem. Wiedzę o Węgierce wzbogaciłem w latach późniejszych. Wiele dowiedziałem się od pani Haliny Kossobudzkiej, młodej wtedy aktorki (Luiza w "Intrydze i miłości", późniejsza małżonka Jacka Woszczerowicza), która nazywała Węgierkę "cudotwórcą", który stworzył w krótkim czasie repertuar, mogący przynosić zaszczyt najbardziej ambitnym zespołom: Mickiewicz, Zapolska, Wyspiański, Słowacki, Norwid, Fredro, Rostworowski, a obok nich Schiller, Beaumarchais, Shaw, Szekspir... I tylko jeden, ale przecież znaczący dramat radziecki : "Tragedia optymistyczna" W. Wiszniewskiego (niedawno powrócił do tej sztuki jeden z teatrów paryskich!)...

Teatr stał się jasnym punktem w szarości owego czasu. Umacniał poczucie polskości, ukazywał piękno ojczystego języka w postaci mistrzowskiej, porywającej. Nie tylko pozwalał na kontakt ze sztuką najwyższego lotu, ale i edukował nas patriotycznie. Jak na "agenta KGB" to chyba dorobek niezły?!

Budził też podziw artystów dla sztuki polskiej - z Mińska i z innych miast białoruskich odbywały się pielgrzymki do Białegostoku, by "podziwiać Polaków". Gdy teatr Węgierki występował w Mińsku, zjawili się tam twórcy z teatrów moskiewskich, nie tając swego uznania dla zespołu białostockiego... Męczeńska śmierć z rąk nazistów przerwała krótkie życie Mistrza (miał wtedy ledwie 47 lat), który tak wiele dzieł teatralnych mógłby jeszcze stworzyć. Bo to, co zdołał wykreować w ciągu tak ograniczonego czasu białostockiego, jest dowodem Jego ogromnego potencjału. Ten wielki artysta i zasłużony Polak żydowskiego pochodzenia zasługuje na trwałe miejsce w panteonie rodzimego teatru. A próba wymazania Jego pamięci, podjęta przez komisarza, jest czymś przerażającym, ignorancją i bezdusznością, świadczącą, że nie zdaje on sprawy z tego, jak wiele znaczył teatr Węgierki dla Polaków tamtego złego czasu.

Gdy, kiedyś w rozmowie z najwybitniejszym naszym znawcą teatru czasów okupacji, nadzorcą tych spraw z ramienia Delegatury Rządu - p. Bohdanem Korzeniowskim, wspomniałem o mojej fascynacji teatrem Węgierki, ten znakomity człowiek teatru polskiego wysoko ocenił sztukę Aleksandra Węgierki, i to, czego dokonał w beznadziejnej - zdawałoby się - sytuacji w Białymstoku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji