Sądowi biada...
W Teatrze TV pękła bania z polskim dramatem współczesnym. W poniedziałek zobaczyliśmy kolejną prapremierę - "Przetarg", utwór wyróżniony w konkursie na dramat telewizyjny. Trudno nie wytknąć autorowi nadużywania schematów czarno-białych przeciwieństw: paskudna nomenklatura - nieco ześwintuszona opozycja, ale jednak porządniejąca, młody gniewny (syn) i stary pierniczejący (ojciec), była sekretarka, obecnie żona, lecąca na pieniądze starego i w ogólności puszczalska, rozkochany stary itd,, itp. Ale z tych schematycznych segmentów Paweł Mossakowski zbudował wcale zręcznie napisaną układankę, z żywymi dialogami i smakowitymi postaciami. W szczególności udał mu się drugi plan - doskonały pomysł z postacią sąsiada fryzjera, szykującego się do "sobowtórowania" Czarka Pazury (świetny w tej roli Cezary Pazura, znakomicie ogrywający swoją vis comicę), ładnie zarysowane nomenklaturowe potwory spod ciemnej gwiazdy, przedstawione przez Zdzisława Wardejna i Henryka Talara (wszystkie pieniądze za malujący się na jego ustach grymas wstrętu, gdy jął podejrzewać syna wspólnika o idealizm).
Tak czy owak sztuka trzyma się życia, może nazbyt głęboko nie wnikając w zawiłości psychologii, ale nieźle oddając rozterki czasów stabilizacji, gdy dawna opozycja obrasta w piórka i osiada na laurach. Dla widzów była to też okazja obejrzenia sprawnie zrealizowanego spektaklu, z elementami intrygi niemal sensacyjnej, solidnie wykonanego przez ojca i syna, czyli Mariana i Bartosza Opaniów w towarzystwie pełnej uroku Anny Radwan, nieco przewrotnej Edyty Olszówki i wspomnianych już panów. A przy tym spektakl dawał do myślenia, może nawet więcej niż zawierał.