Artykuły

Warszawa. Fronczewski ograł funkcjonariuszy SB

Bezpieka miała haka na Piotra Fronczewskiego, ale on się nie ugiął: "Zbyszek, ni chu...! Będę jeździł rowerem" - odpowiedział esbekowi. DZIENNIK dotarł do dokumentów, które SB zbierała na znanego aktora.

Aktor został złapany przez milicję, kiedy prowadził po pijanemu samochód. Alternatywa była prosta: albo współpraca, albo utrata prawa jazdy.

Mimo odmowy współpracy, Fronczewski odzyskał prawo jazdy, ale werbujący go esbek był do końca przekonany, że znany aktor wkrótce da się zwerbować. Niesłusznie. "Daliśmy się wpuścić w maliny" - przyznawali potem w wewnętrznych raportach oficerowie bezpieki.

Pierwszy raz SB zainteresowała się Piotrem Fronczewskim w 1977 r. Był już znanym aktorem. Grał na deskach Teatru Dramatycznego. Ludzie kojarzyli go z filmów. Brawurowo zagrał epizod w "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy i jedną z głównych ról w serialu "Parada oszustów".

Podpadł bezpiece, gdy podpisał "Petycję 175", w której znani artyści i naukowcy zaprotestowali przeciwko represjom stosowanym przez władzę wobec robotników z Radomia i Ursusa. SB rozpoczęła przeciwko niemu operację pod kryptonimem As.

Bezpieka postanowiła inwigilować Fronczewskiego przy pomocy podsłuchu telefonicznego i agentów ulokowanych w Teatrze Dramatycznym. Po kilku miesiącach obserwacji SB stwierdziła, że aktor nie prowadzi "wrogiej działalności".

Po akcji pozostał jednak dotkliwy dla aktora ślad: zakaz wydawania mu paszportu do krajów kapitalistycznych, obowiązujący do stycznia 1979 roku.

W operacji As wykorzystany był kolega Fronczewskiego z Dramatycznego - Maciej Damięcki, współpracujący z SB pod pseudonimem Bliźniak. Nie doniósł on niczego, co szczególnie obciążało Fronczewskiego, jednak - jak wynika z akt SB - odbył rozmowę na temat swego kolegi z ppor. Zbigniewem Grabowskim.

Damięcki wpadł w ręce SB w 1973 r. Złapano go, gdy po pijanemu prowadził trabanta. "SB mnie szantażowała. Byłem młodym aktorem, bałem się, że koledzy dowiedzą się o moich kłopotach z alkoholem" - tłumaczył Damięcki, gdy DZIENNIK ujawnił jego teczkę.

Dokładnie 10 lat po tym, jak SB zwerbowała Damięckiego, podobną przygodę miał Fronczewski. Był wówczas na topie. Grał ważne role (m.in. Hamleta) w Dramatycznym, w 1983 r. wystąpił w czterech filmach m.in. w hicie "Akademia Pana Kleksa".

Okazja zdarzyła się w styczniu 1983 r. Fronczewski wracał polonezem do mieszkania w centrum Warszawy. O 16.40 na ulicy Wilczej zatrzymał go patrol. Sierżant Mirosław Wilkowski wyczuł woń alkoholu. Milicjanci zabrali go na badanie krwi - aktor miał 1,1 promila we krwi.

Od tej pory wszystko działo się błyskawicznie - informacja z przebiegu kontroli drogowej i decyzja o odebraniu prawa jazdy wylądowała na biurkach oficerów SB. Zapadła decyzja o zwerbowaniu aktora. Zadanie powierzono Zbigniewowi Grabowskiemu, oficerowi prowadzącemu Damięckiego.

Grabowski na pierwsze spotkanie z Fronczewskim umówił się w warszawskiej kawiarni "Pod Kurantem". Pretekstem była rozmowa na temat sytuacji w warszawskich teatrach. Według notatek, które zachowały się w IPN, aktor sam zagaił o utraconym prawie jazdy.

"Opowiedział, że przed zatrzymaniem wypił 200 gramów alkoholu z Januszem Gajosem w jego domu" - zanotował ppor. Grabowski. Aktor miał się też skarżyć, że brak prawa jazdy utrudni mu życie. Esbek obiecał, że "zobaczy, co da się zrobić".

Od razu złożył Fronczewskiemu propozycję współpracy. "Odmówił, tłumacząc, że byłoby to niezgodne ze względu na swój charakter" - napisał w raporcie Grabowski.

Inaczej zapamiętał to Fronczewski: "Odpowiedziałem mu " - wspomina aktor w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Grabowski był ciągle pewien, że uda mu się zwerbować Fronczewskiego i postanowił zarejestrować go jako kandydata na agenta. Jego zdaniem artysta połknął haczyk, tym bardziej że zgodził się spotkać ponownie.

Do drugiej rozmowy doszło 9 lutego w wilanowskiej restauracji "Kuźnia". Grabowski zagrał va banque. Zwrócił Fronczewskiemu prawo jazdy: "Wytłumaczyłem, że to nagroda za umiar i rozsądną postawę w czasie stanu wojennego" - raportował.

Tym razem esbek nie złożył bezpośredniej propozycji współpracy. Wydawało mu się jednak, że aktor w końcu się ugnie i zgodzi być agentem. Radość nie trwała długo.

Okazało się, że Fronczewski chodzi po mieście i rozpowiada znajomym, że SB próbowała go werbować. Na początku marca do bezpieki zaczynają wpływać meldunki na ten temat, niedoszły agent był już bezwartościowy.

"Fronczewski dokonał tzw. samospalenia. Myślę, że działając w ten sposób, postąpił rozsądnie" - ocenia historyk IPN, dr Małgorzata Ptasińska-Wójcik. "Nie sądzę, aby władza mogła mu bardzo zaszkodzić. Fronczewski był wówczas u szczytu popularności, moim zdaniem nie był dla nich już wtedy zbyt atrakcyjny" - mówi DZIENNIKOWI dr Daniel Przastek, autor książki "Środowisko teatru w okresie stanu wojennego".

Odmowa współpracy nie zaszkodziła Fronczewskiemu. Jeszcze w 1983 r. rozpoczął nagrywanie pastiszowej płyty pod pseudonimem Franek Kimono. W jednej z najpopularniejszych piosenek śpiewał: "Nie rycz mała, nie rycz, ja znam te wasze numery".

Za to podporucznik Grabowski znalazł się w dołku, szefowie wieszali na nim psy: "Decyzja o oddaniu prawa jazdy była nieprzemyślana. Następnym razem rozmówcy nie mogą nas tak wpuszczać w maliny" - pisali o całej sprawie naczelnicy wydziału III stołecznej SB.

Na zdjęciu: Piotr Fronczewski w spektaklu "Frederick, czyli bulwar zbrodni", Teatr Ateneum, Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji