Artykuły

W co gra Paweł Mykietyn?

Muzyka teatralna Mykietyna zdecydowanie różni się od jego muzyki autonomicznej i nie chodzi tu wcale o stopień skomplikowania muzycznej struktury ani zupełnie inną estetykę, ale przede wszystkim o sposób jej tworzenia. Muzyka rodzi się często z improwizacji, powstaje na próbach, jest też na bieżąco konsultowana z reżyserem i aktorami - pisze Agata Kwiecińska w Ruchu Muzycznym.

Bardzo wcześnie zacząłem komponować - jak tylko pojawił się w moim domu instrument. Kiedy poszedłem do szkoły, wielkie było moje zdziwienie, że nikt nie komponuje. Wydawało mi się, że każdy człowiek zajmujący się muzyką to robi.

Wrocławską Szkołę Muzyczną II st. im. Karola Szymanowskiego ukończył w klasie klarnetu, ale poza obowiązkowymi zajęciami uczył się także podstaw kompozycji, kontrapunktu i instrumentacji u Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil i Andrzeja Kosendiaka.

Na studia przyjechał do Warszawy i tu poznał Pawła Szymańskiego - absolwenta klasy kompozycji Włodzimierza Kotońskiego, u którego studiował.

Zetknięcie z muzyką Szymańskiego było dla mnie najważniejszym muzycznym spotkaniem. Oczywiście cudowna jest na przykład muzyka Lutosławskiego, ale nikt nie zawładnął mną tak, jak Szymański. Ważna też była znajomość z nim samym. To był mój mistrz.

Z fascynacji muzyką Pawła Szymańskiego zrodziły się: "3 dla 13", "Koncert fortepianowy" i "Eine kleine Herbstmusik" - utwory bardzo łatwe w odbiorze, nawiązujące do rozmaitych muzycznych stylów, żonglujące konwencjami. To takie muzyczne łamigłówki, skonstruowane przez kompozytora z myślą o odbiorcy, który rozszyfruje tyle, na ile pozwala mu muzyczna wiedza; utwory będące - żeby posłużyć się terminologią Umberto Eco - prawdziwą "maszynką do interpretacji". Pod warstwą pozornie najzupełniej spontanicznego ciągu muzycznych skojarzeń kryje się ściśle zaplanowana struktura. W utworze "3 dla 13" jest to fuga, w "Koncercie fortepianowym" - dodekafoniczna seria, na której opiera się cały utwór. To jednak warstwa dla słuchacza niedostępna; zresztą nie o to chodzi, by ją ujawniać. Wszystkie tworzone w fazie prekompozycji rygory mają służyć lepszej organizacji materiału dźwiękowego, z którego utwór powstanie.

Trzeba znaleźć rozsądne proporcje między matematyką a spontanicznością. Faza prekompozycji daje mi możliwość zaskoczenia samego siebie. Tworzę jakieś prawo, potem przekładam je na muzykę i efekt, który powstaje, jest niemożliwy do osiągnięcia w inny sposób - ani poprzez improwizację, ani czystą intuicyjność.

Ulubionym kompozytorem Mykietyna jest Wolfgang Amadeusz Mozart. Z tą wielką postacią europejskiej historii muzyki postanowił się zmierzyć w operze "Ignorant i szaleniec". Libretto na podstawie tekstu Thomasa Bernharda opracował Krzysztof Warlikowski, on też wyreżyserował wystawiony w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej spektakl. "Ignorant i szaleniec" to opowieść o operowej divie, śpiewającej partię Królowej Nocy na deskach największych oper świata. Podziwiana za niezwykły głos, czuje się jednak sfrustrowana i ze spektaklu na spektakl pojawia się w teatrze coraz później. To postmodernistyczna gra na wielu poziomach: przywołany został Czarodziejski flet z najsłynniejszą arią nie tylko tej opery, ale całej historii muzyki. Poza tym w warstwie muzycznej pojawiły się dosłowne cytaty z Mozarta i liczne ich przetworzenia.

"Ignorant i szaleniec" to pierwsza opera w dorobku Pawła Mykietyna, ale nie jedyna kompozycja wokalno-instrumentalna. Jeszcze przed jej napisaniem powstał cykl pieśni na sopran męski i fortepian, który z pewnością należy do najważniejszych jego kompozycji. "Sonety Shakespeare'a", napisane w roku 2000, są również doskonałym przykładem muzycznego postmodernizmu, choć o innym obliczu niż w poprzednio wspomnianych utworach.

Napisane do siedmiu wybranych sonetów Szekspira utwory powierzył kompozytor męskiemu sopranowi. Już ta decyzja to jakby cudzysłów nadany całości. Szekspir, jak wiadomo, miłosne wyznania kierował do adresata, którego płeć nie zawsze była jednoznacznie określona, dlatego Mykietyn powierzył je kobiecemu głosowi, ale w męskim wykonaniu.

W warstwie muzycznej pojawia się zarówno atonalna melodia i punktualistyczny akompaniament fortepianu przywodzący na myśl muzykę Antona Weberna, jak klasyczna aria z wirtuozowskimi ozdobnikami. To na pewno jedna z najdoskonalszych kompozycji Mykietyna. Cztery lata później powstanie inny utwór, również z głosem solowym w roli głównej, który stanie się ważnym punktem w twórczości kompozytora.

Nazywany często muzycznym postmodernistą Paweł Mykietyn zaskoczył wszystkich na "Warszawskiej Jesieni" w 2004 roku: odbyło się tam prawykonanie utworu Ładnienie na baryton, klawesyn w stroju mikrotonowym i kwartet smyczkowy. Kompozycja do tekstu Marcina Świetlickiego, napisana dla Jerzego Artysza to wyraźny znak przełomu estetycznego w jego twórczości, choć sam tego tak nie ocenia. Po zabawach stylistycznymi konwencjami, przywoływaniem muzycznej przeszłości - co przecież nieuchronnie wiązało się z nawiązaniami do sytemu dur-moll - Mykietyn radykalnie zmienił muzyczny język, wprowadzając do niego mikrotony. Tworzy w ten sposób odrębny muzyczny świat, chociaż dla samego kompozytora to tylko kolejny sposób na organizowanie materiału muzycznego leżącego u podstaw każdej kompozycji.

Przełom to za mocne słowo. Ta zmiana wiąże się z kategoriami czysto technicznymi. W teatrze próbowałem wykorzystywać współbrzmienia mikrotonowe i zorientowałem się, że zastosowanie akordu, w którym żadna tercja nie jest ani mała, ani wielka, tworzy nową jakość czysto zmysłową. To nie jest brzmienie wyspekulowane, ale takie, które w jakiś sposób na nas działa, bo każdy (nawet osoba, która z muzyką nie ma nic do czynienia) słyszy, że akord durowy jest na ogół wesoły, a molowy jest smutny. Natomiast akord ze współbrzmieniami mikrotonalnymi jest po prostu nietypowy.

Odejście od systemu równomiernie temperowanego w stronę mikrotonalności sprawia, że liczba możliwych harmonicznych kombinacji znacznie wzrasta.

Od roku 2004 Paweł Mykietyn konsekwentnie podąża tą nową drogą.

Po "Ładnieniu" i "Klave" w ubiegłym roku powstały dwie ważne kompozycje, również oparte na harmonice mikrotonalnej: "Sonata na wiolonczelę solo", napisana dla Andrzeja Bauera i "II Kwartet smyczkowy", dla Kwartetu Kronos. Zwłaszcza ta pierwsza kompozycja zebrała skrajne opinie: dla jednych "Sonata" jest symbolicznym powrotem do dzieciństwa - powtarzające się pasaże jakby nie do końca nastrojonej wiolonczeli mogą się kojarzyć ze starą, skrzypiącą huśtawką - dla innych nużącą wprawką. Ci jednak, którzy mieli okazję słyszeć świetny "II Kwartet smyczkowy", wiedzą, że napisana później "Sonata" jest kontynuacją pomysłów w nim zawartych. Czy poszukiwania w zakresie współbrzmień mikrotonalnych to przystanek na dłużej, nowy etap w twórczości Pawła Mykietyna? Odpowiedź to na pytanie wymaga czasu. Sam kompozytor nie ujmuje swoich obecnych poszukiwań w kategoriach estetycznych, dla niego jest to zmiana niosąca przede wszystkim nowe możliwości harmoniczne.

Eksperymenty czysto brzmieniowe nie są dla mnie w tej chwili i nigdy nie były czynnikiem dominującym. Specyfiką moich obecnych poszukiwań brzmieniowych jest to, że nadal interesuje mnie harmonia tradycyjnie pojmowana. Co prawda nie opieram się na systemie równomiernie temperowanym, ale jednak

konstruuję współbrzmienia rozumiane tradycyjnie - podstawą są dla mnie cztero- i pięciodźwięki.

Poza nurtem muzyki autonomicznej wątkiem stale obecnym w życiorysie Pawła Mykietyna jest teatr. Od ponad dziesięciu lat jest "nadwornym kompozytorem" Krzysztofa Warlikowskiego i napisał muzykę do ponad dwudziestu jego spektakli. Współpracował także z innymi reżyserami, m.in. Grzegorzem Jarzyną, Piotrem Cieślakiem, Adamem Hanuszkiewiczem i Andrzejem Woronem. Od lat związany jest z warszawskim Teatrem Rozmaitości (dziś TR Warszawa).

Przygoda z teatrem zaczęła się jeszcze na studiach.

Mieszkałem w Dziekance [akademiku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Akademii Muzycznej] i już wtedy bardzo zaprzyjaźniłem się z aktorami. Na II roku studiów zacząłem pracować jako akompaniator na zajęciach z piosenki w PWST prowadzonych przez Krystynę Tkacz. Tam poznałem między innymi Redbada Klynstrę, który poznał mnie z Krzysztofem Warlikowskim. Już na studiach myślałem o tym, że dobrze byłoby współpracować z jakimś młodym, obiecującym reżyserem, tworzącym nowy rodzaj teatru. Po raz pierwszy pracowaliśmy razem w 1996 roku.

Ostatnio kompozytor napisał muzykę do "Aniołów w Ameryce", najnowszego spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego. W tej muzyce, która ma przecież tworzyć jedynie tło, słychać niezwykłe poczucie humoru i erudycję Mykietyna. W napisanym na jazzowy skład przewodnim motywie spektaklu można odnaleźć nawiązania do Bacha.

Muzyka teatralna Mykietyna zdecydowanie różni się od jego muzyki autonomicznej i nie chodzi tu wcale o stopień skomplikowania muzycznej struktury ani zupełnie inną estetykę, ale przede wszystkim o sposób jej tworzenia. Kompozytor - skądinąd bardzo "matematyczny", tworzący skomplikowane systemy organizujące muzyczną materię kompozycji autonomicznych - w teatrze pracuje zupełnie inaczej. Muzyka rodzi się często z improwizacji, powstaje na próbach, jest też na bieżąco konsultowana z reżyserem i aktorami.

W pracy w teatrze wspaniałe jest to, że przez kilka miesięcy grupa osób pracuje nad kształtem spektaklu. Proces jego powstawania wymaga oczywiście demiurga, który ostatecznie weźmie wszystko w ryzy, ale przez wiele tygodni można po prostu wymieniać myśli, rozmawiać i zastanawiać się nad tym, co się chce pokazać. Muzyka autonomiczna powstaje zupełnie inaczej. Często jest to walka z samym sobą, przy biurku nad papierem nutowym.

Poza muzyką teatralną trzeba też wspomnieć o tej pisanej do filmu: Paweł Mykietyn jest autorem nagrodzonej na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni w 2004 roku muzyki do "Ono" Małgorzaty Szumowskiej. Niebawem powstanie muzyka do jej najnowszego filmu.

Eufoniczna, pełna energii i zmysłu dramaturgicznego muzyka Mykietyna jest przede wszystkim świadectwem niezwykle subtelnego poczucia humoru i dystansu. Te niemuzyczne kategorie przesądzają o istocie jego muzyki. Przywołuje w niej rozmaite konwencje stylistyczne, stosuje ramy tradycyjnej formy, bywa, że nawiązuje do tonalności, coś jednak sprawia, że wszystkich tych zabiegów słuchacz nie będzie traktował dosłownie. Można to nazywać dystansem, można mówić o muzyce "pisanej w cudzysłowie", można też powiedzieć, że to tylko pewnego rodzaju gra. Ciągle otwarta. Na rozmaite interpretacje, konteksty i rozmaitych słuchaczy.

W najbliższych miesiącach muzyka Mykietyna ma szansę trafić do szerszego grona odbiorców niż tylko do publiczności "Warszawskiej Jesieni" i bywalców TR Warszawa. Polskie Wydawnictwo Audiowizualne przygotowuje dwie płyty z jego kompozycjami. Na pierwszej znajdzie się muzyka teatralna, na drugiej kompozycje autonomiczne ("3 dla 13", "Sonety Shakespeare'a", "Ładnienie" oraz "Sonata na wiolonczelę solo"). Oba albumy mają się ukazać jeszcze w rym roku. To będzie podsumowanie dotychczasowej twórczości. Ale Paweł Mykietyn jeszcze na pewno nie raz nas zaskoczy. Może już niedługo...

***

Jeden z najciekawszych polskich kompozytorów współczesnych, od debiutu na "Warszawskiej Jesieni" 1993 roku stale obecny na muzycznej scenie, nie tylko jako kompozytor, ale również klarnecista, założyciel nieistniejącego już zespołu "Nonstrom". Pisze muzykę autonomiczną oraz teatralną i filmową. Dwukrotnie został wyróżniony na forum międzynarodowym: w 1995 roku utwór "3 dla 13" uzyskał pierwszą lokatę na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów w Paryżu w kategorii twórców do lat trzydziestu, a napisana na zamówienie Polskiego Radia w 1996 roku "Epifora" otrzymała pierwszą nagrodę w kategorii młodych kompozytorów na Międzynarodowej Trybunie Muzyki Elektroakustycznej w Amsterdamie.

Obwołany w 1999 roku przez Andrzeja Chłopeckiego nową gwiazdą muzyki polskiej, Paweł Mykietyn nie doczekał się jeszcze biograficznej notki ani w małej, ani w wielkiej, biograficznej encyklopedii muzycznej. Ale pamiętał o nim brytyjski muzykolog Adrian Thomas i hasło "Paweł Mykietyn" pojawiło się w najnowszym wydaniu "The New Grove Dictionary of Musie and Musicians".

Urodzony w Oławie, w 1971 roku, Mykietyn regularną edukację muzyczną zaczął dość późno. Zanim trafił do szkoły muzycznej, uczył się w ognisku muzycznym i pobierał prywatne lekcje. Chociaż, jak sam wspomina, pisał muzykę właściwie od zawsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji