Artykuły

Kto odmłodzi nasz balet

"Kopciuszek" w choreogr. Giorgia Madii z Teatru Wielkiego w Łodzi na XIX Łódzkich Spotkaniach Baletowych. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Premierę "Kopciuszka" przygotował w Teatrze Wielkim w Łodzi Włoch Giorgio Madia. Oto kolejny dowód, że balet u nas utrzymują przy życiu jedynie cudzoziemcy. Nie dajemy zaś szans młodym rodzimym choreografom, którzy mają zapał i chcą coś robić.

Nowa wersja znanej bajki zainaugurowała XIX Łódzkie Spotkania Baletowe, festiwal odbywający się od 1968 r. Jak zawsze stworzy okazję do porównania tego, co dzieje się w Polsce, z dokonaniami baletów na świecie, efektownie w tym roku prezentowanymi przez szwedzki Cullberg Ballet, amerykański Complexions Contemporary Ballet i Ballet National de Marseille. Nasz wkład w przegląd jest ubogi. Z czterech rodzimych zespołów biorących udział w Spotkaniach trzy wybrały zagraniczne choreografie, na dodatek głównie należące do historii europejskiego baletu ("Oniegin" Johna Cranko z Poznania i "Próba" Antala Fodora z Warszawy).

Jest to dowód słabości polskiej choreografii, ale i konserwatywnych gustów publiczności. Dyrektorzy twierdzą, że widza zainteresuje u nas jedynie rozbudowana opowieść z fabułą, najlepiej przeznaczona zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Choreografów potrafiących zrealizować duże widowisko mamy zaledwie kilku. Reprezentują głównie starsze pokolenie (Henryk Konwiński, Emil Wesołowski) i brakuje im już pomysłów. Baletowe bajki w świecie nie są dziś modne, pozostaje więc sięganie do klasyki lub poszukiwanie kogoś, kto zrobi coś odpowiedniego dla polskiej publiczności.

Łódź znalazła Giorgia Madię, choreografa, który nie należy do europejskiej czołówki, ale ma umiejętności pozwalające sprostać zamówieniu. W "Kopciuszku" opowiada znaną bajkę po swojemu, przenosząc ją w lata 50. XX w. i korzystając z fragmentów oper Rossiniego. Sięga do sprawdzonych pomysłów, na przykład role macochy i jej córek powierza tancerzom, ale dodaje sporo własnych, by wspomnieć choćby podróż Kopciuszka w karecie. Ważne, że potrafi słuchać muzyki i w niej znajduje inspirację dla choreografii. Kiedy jego widowisko nabiera rozmachu, jak w scenie balu tańczonej do uwertury z "Semiramidy", efekt jest miły dla oka.

Giorgio Madia swobodnie porusza się w szerokim obszarze - od klasyki do tańca współczesnego, w czym niewielu polskich kolegów mu dorównuje. Można jednak odnieść wrażenie, że nie dał się ponieść wyobraźni. "Kopciuszek" trwa nieco ponad godzinę, ma dobre tempo, lecz nie straciłby go, gdyby szereg scen zyskało bogatszy baletowy kształt. Wydaje się jednak, że Włoch wyczuł możliwości łódzkiego zespołu i wiedział, czego może od niego wymagać. Oto jeszcze jeden problem polskiego baletu. Nasi tancerze się nie rozwijają, gdyż występują rzadko. Normą w teatrach stała się jedna premiera w sezonie. Zaangażowany gościnnie zagraniczny choreograf nie będzie zatem żądał rzeczy niemożliwych, tylko dostosuje się do ich poziomu.

Sztuka baletowa rozwija się zaś wówczas, gdy zespół pracuje z jednym choreografem, który wytycza mu kierunek artystycznego rozwoju, niekoniecznie będąc twórcą wszystkich spektakli. Model od lat sprawdzony w świecie, u nas rzadko znajduje zastosowanie. W Operze Bałtyckiej działa jednak Sławomir Gidel (na łódzkich Spotkaniach pokaże autorską "Edith"), w Operze Nova w Bydgoszczy od dwóch sezonów buduje zespół Marek Zajączkowski. Obaj należą do nowej generacji choreografów. Jeśli dodać do nich pracującego bez stałego przydziału Jacka Przybyłowicza, może byłoby z kim dokonać odnowy polskiego baletu?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji