Artykuły

Życie w łóżku

Tak dobre spektakle powinny być codziennością w polskim teatrze.

Pierwsza produkcja Laboratorium Dramatu to przedstawienie wy­jątkowe pod wieloma względa­mi. Sprawdziła się metoda przy­jęta w eksperymentalnej pracy pod kie­runkiem Tadeusza Słobodzianka. Tekst Modzelewskiego po przejściu przez labo­ratoryjny tygiel zyskał na głębi i precyzji. Nie ustępuje w niczym obyczajowym sztu­kom importowanym z Zachodu - ani ry­sunkiem psychologicznym postaci, ani błyskotliwością dialogów, ani poczuciem humoru. Jest przy tym z gruntu polski, od­wołuje się do doświadczeń całej genera­cji Polaków, którzy uciekają z prowincjo­nalnych miast, jak bohater Modzelewskie­go - trzydziestoletni lekarz z podwarszaw­skiej miejscowości, po drodze gubiąc swo­je dotychczasowe życie i tożsamość.

Świetne aktorstwo

Wielką siłą przedstawienia jest reży­seria Łukasza Kosa. Spektakl nie udaje prawdziwego życia, jest tym, czym jest - umowną teatralną opowieścią. Dlate­go aktorzy od początku są na scenie: sie­dzą na krzesłach i czekają na swoją ko­lej. Dlatego akcja rozgrywa się wokół jednego sprzętu - łóżka, w którym kłę­bi się życie bohatera. Śpią tam jego ko­chanki, przysiada żona, wije się w bó­lach pacjentka, wreszcie umiera ojciec. Łóżko, które kiedyś na scenie ustawił Tadeusz Różewicz, ponownie stało się ośrodkiem życia kolejnego bohatera.

Jednak największym walorem spekta­klu są aktorzy. Każdy pochodzi z innej bajki - odtwórca głównej roli Andrzej Konopka przyszedł z Teatru Nowego z Ło­dzi, Robert Więckiewicz (alter ego boha­tera - Król) występuje z niezależną grupą Montownia, Janusz R. Nowicki (Ojciec) gra na co dzień we Współczesnym, Ga­briela Muskała (Żona) w łódzkim Teatrze im. Jaracza, a Krystyna Tkacz (Pacjentka) w Ateneum. Mimo to sprawiają wrażenie, jakby pracowali ze sobą od lat. Kiedy pa­trzę, jak Muskała w apogeum małżeńskiej kłótni nagle zaczyna poprawiać odrucho­wo pościel na łóżku, jak Tkacz z histe­rycznej pacjentki zmienia się w okamgnie­niu w ciepłą panią Grażynkę, jak Konopka dojrzewa, żeby powiedzieć "nie", a Więckiewicz strzela ironicznymi ko­mentarzami jak do tarczy, zaczynam ro­zumieć, czym może być aktorstwo pod rę­ką zdolnego reżysera.

Nie Biblia, nie książka

Takie spektakle powinny być codzien­nością w polskim teatrze. Spektakle, które powstają w wyniku współpracy dra­maturga z reżyserem. Gdzie tekstu nie traktuje się jak Biblii ani jak książki te lefonicznej, z której można dowolnie wyrywać strony. Gdzie aktor ma czas i miejsce, aby dopracować rolę. A reży­ser nie zajmuje się puszczaniem rac swo­ich pomysłów, ale wspomaga aktora i pozwala przemówić tekstowi, który wcześniej przeczytał i zrozumiał.

Fakt, że w tym celu trzeba było powo­łać specjalną instytucję, zakrawa na wiel­ki paradoks naszych czasów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji