Artykuły

"Mewa" z kluczem

"Mewa" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Bożena Szal w Głosie Wielkopolskim.

Tegoroczne Kaliskie Spotkania Teatralne otworzył Teatr Bogusławskiego w Kaliszu, który pokazał swą najnowszą premierę:, ,Mewę" Czechowa w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego - sztukę odmłodzoną o ponad sto lat, wypraną z historycznych kontekstów i kulturowego tła, pozbawioną "rosyjskiej duszy". Kaliska inscenizacja, zamknięta w geometrycznych polach i bryłach, imitujących uniwersalne przestrzenie, w których równie dobrze mieści się dama w kapeluszu co dziewczyna w glanach, zdecydowanie odcina się od teatralnej tradycji.

Kluczem do spektaklu miała być "fekalna" dramaturgia Wernera Schwaba, opętanego obsesją okrucieństwa, wynaturzenia i totalnego rozpadu całego świata (łącznie z językiem i formami teatru!). Spore fragmenty jego tekstów reżyser umieścił w teatrzyku, który Triepelew inscenizuje dla swej matki. Implant jednak nie przyjął się. W kaliskim spektaklu Irena tak naprawdę obraziła się nie o nowe formy teatru lecz o... suknię, która wyraźnie wskazuje, że sceniczna Maryjka jest jej karykaturą, a zarazem totalną kpiną z jej scenicznej kariery. Jeszcze większy kłopot z Niną, która ma być naiwną panienką z prowincji ,, a jednocześnie decyduje się zagrać drastyczną rolę Maryjki, wymagającą jednak innych doświadczeń życiowych. Taki psychologiczny rozziew to zadanie nie do wykonania.

I pewnie dobrze się stało, że dyskusja o teatrze zeszła na dalszy plan, bo dzięki temu ocalało całe kłębowisko ludzkich namiętności. Wybujałe ambicje, niespełnione pragnienia, prowincjonalne kompleksy, zazdrość i zawiść, a także miłość - nieszczęśliwa, niespełniona, nikomu nie potrzebna. "Tyle miłości, tyle miłości..." - powtarza stary doktor, jakby diagnozował nieuleczalną chorobę. W tym świecie nie ma ludzi szczęśliwych. Cierpią samotni i odrzuceni, ale także ci, którzy pozornie osiągnęli już wszystko. I z czasem stają się obojętni nawet na największe ludzkie tragedie. Ostatnia scena sztuki nie pozostawia tu żadnych wątpliwości.

Kaliska "Mewa" to spektakl ciekawy lecz nie porywający. Zbudowany z logiczną konsekwencją ale z fałszywym kluczem. Zaskakująco równo zagrany, co można by uznać za sukces kaliskiego zespołu, gdyby nie fakt, że prawie połowa obsady to aktorzy występujący gościnnie (m. in. znakomity Stanisław Michalski, zawsze kochana w Kaliszu Daniela Popławska czy też odważna debiutantka Izabela Gwizdak).

Tego samego dnia festiwalowa publiczność obejrzała także spektakl krakowskiego Teatru Atelier "Kalimorfa" według Johna Fowlesa w reżyserii Marka Kality. Opowieść o kolekcjonerze motyli, który więzi młodą dziewczynę - w wykonaniu duetu aktorskiego: Magdalena Popławska i Krzysztof Franieczek - była chwilami popisem niezłego aktorstwa, ale też fatalnej dramaturgii. Wyraźnie zabrakło nożyczek!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji