Artykuły

Klasyczna wersja tragicznej miłości

"Oniegin" w choreogr. Johna Cranko w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Warszawski "Oniegin" z pewnością zachwyci widzów o tradycyjnych gustach. Młodzi dojrzą na scenie jedynie wspaniały baletowy eksponat muzealny.

Operze Narodowej po latach starań udało się zdobyć zgodę (i niemałe pieniądze na prawa autorskie) na wystawienie "Oniegina". Słynny spektakl Johna Cranko dotarł do nas 40 lat po prapremierze, a w dziejach współczesnej sztuki to cała epoka. I choć Cranko należy do największych choreografów XX wieku, czas poddaje surowej rewizji jego balety. W rozmowach po premierze starsza część publiczności nie kryła entuzjazmu dla zrobionego z rozmachem klasycznego widowiska. Młodsi widzowie mieli jednak na "Oniegina" jedno zwięzłe określenie: ramota.

Georgette Tsinguiridies, wieloletnia asystentka Cranko, przenosząc dzieła mistrza na kolejne sceny, zachowuje się jak muzealny kustosz. Nie pozwala na najmniejsze odstępstwo od oryginału nie tylko - co zrozumiałe - w choreografii, ale i w kształcie scenicznym. I oto w 2007 r. oglądamy w Warszawie "Oniegina" w nieznośnie tradycyjnych, malowanych i na dodatek brzydkich dekoracjach, co cofa widza w zamierzchłą teatralnie przeszłość.

Ten rodzaj scenicznej oprawy odbiera dziś wartość choreografii. Wielkość zmarłego w 1973 r. Johna Cranko polega na tym, że w oryginalny sposób rozwinął klasyczną tradycję. W minionym stuleciu był największym twórcą wielkich fabularnych widowisk. "Oniegin", oparty na poemacie Puszkina, nie przypomina jednak słynnych XIX-wiecznych baletów, nie jest zbiorem efektownych popisów tanecznych. Każdy ruch czy gest służy tu rozwojowi akcji i ukazaniu przeżyć bohaterów. Dwa pas de deux Tatiany i Oniegina to pełne namiętności sceny, nawzajem się dopełniające. W pierwszej miłość Tatiany zostaje brutalnie odrzucona przez Oniegina, w drugiej on na próżno próbuje przekonać ją o swych uczuciach. Znacznie subtelniejszymi środkami Cranko nakreślił sylwetki Olgi i Leńskiego, a całość uzupełnił efektownymi scenami zespołowymi. Ale i one mają znaczenie w rozwoju akcji, jako że bale i zabawy taneczne w poemacie Puszkina są społeczno-obyczajowym tłem opowieści, co Cranko doskonale pokazuje tańcem.

"Oniegin" wymaga znakomitych wykonawców, by poetycka opowieść poruszyła dzisiejszego widza. Cranko stawiał tancerzom wysokie wymagania, oczekiwał, że dopełnią jego choreografię własną ekspresją. Dla warszawskiego zespołu stał się więc "Oniegin" wyzwaniem podjętym nieco ponad możliwości. Spektakl ma wiele ładnych momentów, ale też razi licznymi niedokładnościami scen zbiorowych. Przede wszystkim zaś baletowi Opery Narodowej brakuje solistów o silnej indywidualności. Najlepiej zaprezentował się Maksim Wojtiul (Leński), natomiast Wojciech Ślęzak odnalazł się w roli Oniegina dopiero w drugiej części spektaklu. Dwie młode solistki Aneta Zbrzeźniak i Marta Fiedler role Olgi i Tatiany mogą zaliczyć do swoich sukcesów, ale stanowią one raczej zapowiedź ich artystycznych możliwości. Być może dla każdej z nich są też początkiem efektownej kariery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji