Artykuły

Spektakl o dzisiejszych 20-latkach

"Kształt rzeczy" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Zgrabne i dynamiczne przedstawienie o dzisiejszych 20-latkach. Wbrew zamierzeniom autora dramatu "Kształt rzeczy" nie jest jednak spektaklem o dzisiejszej sztuce.

Sztuka "Kształt rzeczy" Neil'a LaBute'a jakiś czas temu z powodzeniem przeszła przez afisze polskich teatrów. To dramat idealny na małe, kameralne sceny. Teatralna sztuczka LaBute'a polega na stopniowym angażowaniu widza, by w finale uraczyć go zaskakującą puentą. W naszym regionie "Kształt rzeczy" proponował już Teatr Polski w Bielsku-Białej. Teraz sztukę obejrzeć można na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego w inscenizacji Katarzyny Deszcz.

Na uwagę zasługuje fakt, że do projektu o miłosnym studenckim kwartecie reżyserka zaprosiła młodych aktorów, którzy niedawno zasilili zespół Teatru Śląskiego. Ta młodość ma swoje sceniczne konsekwencje. Z jednej strony akcentowana naiwność i beztroska bohaterów nadaje historii czasami komediowe, a nawet groteskowe rysy (w szczególności kreacje Marcina Piejasia jako Philipa i Jadwigi Wianeckiej jako Jenny). Zyskujemy powierzchowne postacie, które nieudolnie próbują wielkimi słowy nazywać swoje małe życiowe doświadczenia. Bawią się w przyjaźń, bawią się w partnerstwo, bawią się w małżeństwo. Na drugim biegunie jest samotny Adam (Maciej Wizner), który sięgnął po inne środki wyrazu, konsekwentnie budując rolę młodego introwertyka. Wizner pozostaje szczery i naturalny, tym samym jego pełna kompleksów postać jest o wiele ciekawsza niż partnerująca mu ekscentryczna Evelyne (Jadwiga Gryn). Studentce ASP, która ma wodzić za nos całe towarzystwo, daleko do dojrzałej artystki. Raczej eksperymentuje z rówieśnikami, niż świadomie i drapieżnie manipuluje rzeczywistością, a tak nakreślił jej rolę amerykański dramaturg. Może dlatego puenta "Kształtu rzeczy" w Teatrze Śląskim jest tylko gorzka, a nie porażająca.

Ze sztuki LaBute'a powstało zgrabne, kameralne przedstawienie o dzisiejszych 20-latkach, dynamicznie zaaranżowane przez Deszcz dla młodego zespołu. Jednak nie udało się jej sprowokować rozmowy o współczesnej sztuce, która jest przecież osobnym bohaterem dramatu Amerykanina. Sceniczna Evelyn, która rozkochuje w sobie pełnego kompleksów Adama, by ostatecznie potraktować go jedynie jako materiał do dyplomowego dzieła sztuki, nie ma dostatecznej siły wyrazu. Żeby to sobie uświadomić, wystarczy przypomnieć sobie choćby sztukę Marca Quinna z Wielkiej Brytanii, który stworzył popiersie z czterech litrów własnej krwi, czy Grzegorza Klamana, który przetworzył ludzkie embriony, mózg czy jelita w galeryjne eksponaty. Wystawa dyplomowej pracy na Scenie Kameralnej to jedna z wielu ekspozycji młodych gniewnych, ale daleka od prowokacyjnej instalacji z ludzkiego ciała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji