"Operetka" odzyskana
"Operetka" w reż. Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Michał Mizera w Pulsie Biznesu.
Operetka odzyskana. Tak mogą zakrzyknąć zwolennicy Jerzego Grzegorzewskiego. Wprawdzie odbyło się "pożegnanie z tytułem", ale jedno z najwybitniejszych przedstawień ostatnich lat wraca na afisz. Nie ma tu ról nietrafionych, wszystkie to prawdziwe majstersztyki i plejada gwiazd: Igor Przegrodzki, Beata Fudalej, Ignacy Gogolewski, Jerzy Łapiński, Emilian Kamiński... I przede wszystkim Wojciech Malajkat w roli Mistrza Fiora, kreatora "męsko-damskich mód". Spokojna, rzetelną, perfekcyjnie dopracowana praca Malajkata wymaga szacunku. Ogromny talent, aktorska wszechstronność, pracowitość stawiają go w rzędzie najciekawszych aktorów w Polsce. W "Operetce" sięga wyżyn nowoczesnego aktorstwa, gdzie już nie myśli się o dykcji i tzw. warsztacie (to się ma) ani nawet o "przewodniej myśli spektaklu" (to jest naturalne). To aktorstwo, które lewituje nad sceną i wbija widzów w fotele. "Operetka" to trudny tekst, wielu reżyserów połamało na niej zęby. Tym razem powstało przedstawienie frapujące, które w wielu miejscach uzupełniło myśl Witolda Gombrowicza. Obok faszyzmu pojawił się temat totalitaryzmu zza wschodniej granicy. Jest i Kraków z Jamą Michalika i lajkonikami jako figura martwego miasta artystów. Rewelacyjna muzyka Stanisława Radwana. Inspirujące kostiumy Barbary Hanickiej. Piękny sceniczny fresk na finał. I poczucie, że może być mądrze, pięknie i przejmująco zarazem. Pod tym względem rzadkość w teatrze.
Do odzyskania pozostaje jeszcze "Morze i zwierciadło". Na warszawskiej teatralnej pustyni potrzebne są takie oazy prawdziwej Sztuki. Patetyczne? Aprobował ktoś przeżyć sezon teatralny na Saharze?