Artykuły

Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi...

Niby wszystko w tym spektaklu się zgadza. Zrobione z miłością do tekstu, porządnie obsadzone, bogata scenografia. Tymczasem w "Ślubach panieńskich" w Teatrze Narodowym nie zgadza się literalnie nic.

Fredrowski wiersz mówiony jest zgodny z nieco już zapomnianymi regułami: transakcentacje mają podkreślać rytmiczną miarę. Rzecz dzieje się na wsi, kukają zazule, inne ptaszki tremolą i tirlimirlą, na scenie sprawianie ogórków na kwaszone, z daleka odgłosy bydełka wiejskiego, a to krówka zamuczy, a to nagle kurrrr! zapiał... Jest replika szlacheckiego salonu, przez który trzeba przejść, by zająć miejsce na scenie Narodowego przerobionej na widownię z trawnikiem. Trawa wygląda tak prawdziwie, że zda się, że za chwilę ruszy w publiczność jakaś ukryta w niej szczypawka. Budzi też nostalgiczne wspomnienia... Któż dziś pamięta legendarne przedstawienie "Miesiąca na wsi" Iwana Turgieniewa w reżyserii Adama Hanuszkiewicza? Też było w Narodowym, ale na scenie Małego, też była tam trawa, ale prawdziwa. Dziś trawa jest sztuczna, za to Fredrowska komedia przypomina nagle trawę. Konkretnie zaś mowę trawę.

Przedstawienie Jana Englerta ma szansę wejść do historii polskiego teatru jako najdłuższe "Śluby panieńskie". To, co do tej pory zajmowało teatrowi niecałe dwie godziny, w Narodowym rozrosło się do misterium, do jakiejś gigantycznej celebry trwającej blisko trzy godziny. Czy to dlatego, że Englert - zgodnie ze swoją zapowiedzią - dołożył fragmenty "Zapisków starucha"? Nie. Te trwają ledwie kilka minut. "Śluby..." w Narodowym spuchły - także w nastroju. Po godzinie zaczynamy bardzo poważnie się zastanawiać, czy Antoni Czechow, pisząc "Wujaszka Wanię" albo "Trzy siostry", nie zaczytał się w "Ślubach panieńskich". Englertowi wyszło bowiem przedstawienie, w którym brakuje tylko, by sentymentalna Aniela westchnęła: "Do Moskwy, do Moskwy!". Co więcej - okazało się, że te "Śluby..." to sztuka bardzo smutna, nabrzmiała głębokim przeżyciem i tragizmem, który mocno maluje się na twarzy Patrycji Soliman, grającej Anielę. Jest tak zgnębiona i przerażona, jakby nagle odsłoniły się przed nią wszystkie otchłanie i wszelkie zło tego świata.

Marcin Hycnar, grający Gustawa, zafundował nam "powtórkę z rozrywki" i znów zagrał Katuriana z "Poduszyciela" McDonagha. Trudno odróżnić od siebie te role. No, chyba że weźmie się pod uwagę, że jest to Gucio-Katurian, tym razem przemawiający wierszem. Grzegorz Małecki jako ślamazarny Albin uczynił wszystko, co mógł, by jego postać była żywa i zabawna. Jednak na tle "ciężkiego przeżywania" na scenie Teatru Narodowego te wysiłki zginęły w dusznej atmosferze tego Fredry, co się przebrał za Czechowa. Nieco życia wniosła w ten ponury egzystencjalny dramat Kamilla Baar jako Klara, choć Bogu jedynemu oraz scenografowi wiadomo, czemu wciąż nosiła gumiaki, jakby uwodziła Albina w przerwach pomiędzy obrządkiem na spędzaniem bydełka z pastwiska. Na scenie wystąpiła też Gabriela Kownacka, która miała zagrać pani Dobrójską.Zadanie postawiono, lecz go nie wykonano.

Tego repertuaru nie da się tak grać. Fredro jest błyskotliwy, jego urok to szybki, migoczący dialog! I nie da się tego zastąpić różnymi "podpórkami", trawą, co niezwykle udanie naśladuje prawdziwą, odtworzonym salonikiem z antycznym fortepianem, a nawet czarującą Anną Gryszkówną, co w stroju niewiele jej powabów ukrywającym to wniesie ogórki, to prawdziwą lampę naftową...

Gdy już zakończyło się to dziwne przedstawienie, wybrzmiała muzyka Leszka Możdżera - nieco starszych chwyciła nostalgia. Ach, te fantastyczne "Śluby panieńskie" Andrzeja Łapickiego... Był rok 1995, warszawski Teatr Powszechny. Żadnych gadżetów, żadnych trawek i ogórków, po prostu tekst Fredry skrzący się humorem i artystyczną prawdą. To było całkiem niedawno... Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi...?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji