Artykuły

Rzeszów. Groteskowa konferencja nowego dyrektora teatru

To był chyba najgorszy spektakl w karierze Przemysława Tejkowskiego, byłego aktora, a obecnie p.o. dyrektora Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Jego pierwsza konferencja prasowa zbulwersowała dziennikarzy rzeszowskich mediów.

W czwartek o godz. 14 Tejkowski wpadł na scenę i stwierdził, że zapowiadanej konferencji prasowej nie będzie, wygłosi za to oświadczenie. Dziennikarze usłyszeli, że w piątek mija termin rozliczenia robót remontowych w teatrze. Jeśli nie zostaną rozliczone, teatr będzie musiał zwrócić Unii Europejskiej 10 mln zł. - Nadzór budowlany nie przyjmie takiego teatru - zawyrokował Tejkowski. Dziennikarze zaczęli zadawać pytania, Tejkowski jednak ucinał: - Dzisiaj tylko oświadczenie. Nie mam czasu, bo muszę pisać wniosek do wojewody o aneksowanie umowy, żeby przedłużyć termin oddania remontu. A teraz idziemy - rzucił. I wyszedł. Po chwili wrócił i wyjaśnił: - Chcę pokazać, dlaczego nie mogę przyjąć remontu.

Wyraźnie zdenerwowany Tejkowski szybkim krokiem przemierzał foyer i schody. Dziennikarze ledwo mogli za nim nadążyć. Zatrzymywał się, co parę kroków wskazując to ścianę, to podłogę, i rzucał do zdyszanych dziennikarzy: "To jest remont za 10 mln", albo: "To jest XXI wiek", i biegł dalej. Dyrektorowi wtórowała nieznana kobieta, jak się potem okazało - była to działaczka PiS Ewa Bazaniak, zatrudniona w teatrze jako suflerka. W biegu zobaczyliśmy pęknięcie na ścianie i nierówne płytki w foyer, niedokładnie zaokrąglony filar, pobrudzoną farbą ramę okienną i nieotynkowaną ścianę w kulisach sceny.

Zdezorientowani dziennikarze próbowali zadawać pytania - dyrektor nie odpowiedział na żadne. Na końcu oświadczył, że bardzo się spieszy, i zwyczajnie uciekł. Dziennikarze byli oburzeni jego zachowaniem. - Rozumiem, że pan Tejkowski jest aktorem i lubi spektakularne wejścia, ale to była gruba przesada - komentowała Agnieszka Pipała z PAP.

- Wiem o usterkach. W momencie zwolnienia mnie z pracy trwało ich usuwanie, miałem na to dziesięć dni, nie zamierzałem aneksować umowy - spokojnie wyjaśnia Zbigniew Rybka, były dyrektor teatru, i dodaje: - Pan Tejkowski stracił kilka dni na zapoznanie się z sytuacją w teatrze, ale z tego, co mówi, domyślam się, że nie przeczytał umów i nadal nic o tej budowie nie wie. Urząd marszałkowski uznał, że nie muszę przekazywać mu wiedzy, dostałem bowiem zakaz wchodzenia do teatru. Nie miałem więc możliwości powiedzieć nowemu dyrektorowi, co jest ważne, jakie czekają problemy do rozwiązania. Aneksowanie umowy to żadna sensacja, jest praktyką dopuszczoną przez prawo - także unijne. Jeśli pan Tejkowski musi to zrobić, to trzeba tę sprawę po prostu zorganizować, a potem musi jak najszybciej usunąć usterki - komentuje były dyrektor.

***

Komentarz

Pan Tejkowski, p.o. dyrektora teatru, wyreżyserował swój premierowy spektakl, który wczoraj przedstawił dziennikarzom wszystkich rzeszowskich mediów. Jego udramatyzowane gesty i słowa były obliczone na konkretny efekt: chciał pokazać, że teatr to niemal ruina, oraz że przez niedoróbki teatr może stracić pieniądze z Unii. Zadbał nawet o suflerkę. Wyszło żałośnie. Widownia źle oceniła i reżyserię, i wykonanie, a w fabule łatwo dostrzegła nieścisłości. No bo skoro tego dnia dyrektor tak bardzo się spieszył, to dlaczego nie przełożył konferencji prasowej na inny termin, żeby dziennikarze mogli spokojnie zadawać pytania? A może pytań się obawiał? Zwłaszcza tych o jego kompetencje do zarządzania instytucją kulturalną lub o to, czy jego nominacja była decyzją polityczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji