Artykuły

Lwica salonowa

- Komedia jest potwornie trudnym gatunkiem. Wiem o tym, bo zagrałam mnóstwo ról, zarówno dramatycznych, jak i komediowych - mówi JOANNA KUROWSKA.

"Ryszarda Wojciechowska: - Jest pani osobą z poczuciem humoru?

jOANNA kUROWSKA: - Tak twierdzą koledzy. Mam dosyć luźny sposób bycia. Jestem troszkę taką lwicą salonową. Lubię bywać i się bawić.

- I grywa Pani głównie komediowe role.

- Reżyserzy idą dzisiaj utartymi tropami. I jak komuś umarła żona, to go obsadzają w roli wdowca. Jak ktoś jest, na przykład, konfliktowy w życiu prywatnym, to go obsadzą jako zołzę. Jeśli ktoś jest wesoły i dowcipny jak ja, to go trzeba zaszufladkować w komediowych rolach. Ale ja nie mam akurat nic przeciwko temu.

- Na wieki wieków komediantka?

- Komedia jest potwornie trudnym gatunkiem. Wiem o tym, bo zagrałam mnóstwo ról, zarówno dramatycznych, jak i komediowych. W dramacie można oszukać. Jak jest dobrze napisany scenariusz, łzawo, to wystarczy pociągnąć za pewne sznureczki. Pani charakteryzatorka wkropi trochę kropelek do oka, człowiek się rozpłacze przed kamerą i już inni mówią, że jest aktorem dramatycznym. A w komedii aktor jest jak papierek lakmusowy. Albo się publiczność roześmieje, albo nie. Tutaj się nie obronisz tekstem. Trzeba, po prostu, zagrać. Wykazać kunszt aktorski.

- U nas komedia jest na niższej półce.

- A ja nie wiem dlaczego. Na całym świecie, a zwłaszcza w Ameryce, gdzie przemysł filmowy wszystkim rządzi, największymi aktorami i najdroższymi są właśnie komediowi. Nawet tak zwani dramatyczni chętnie ciągną do komedii.

Dustin Hoffman przebiera się za kobietę w komedii. I dostaje za to Oscara. Jack Nicholson jest jokerem w Batmanie. W Ameryce hołubi się

aktora za wszechstronność. U nas za to samo się gani. Bo w Polsce aktor powinien grać dramatyczne role, poważne. I wtedy to jest aktor przez duże A. Ale aktorstwo to forma usługowa. Aktor ma zastEpować jak Richard Gere, zaśpiewać jak Zeta Jones i zatańczyć jak Renee Zellweger.

- Był taki moment, że miała pani przerwę w zawodzie.

- Miałam, ponieważ urodziłam dziecko. To normalne, że się mniej aktorsko udzielałam. Dziecko to nie jest zabawka, że można pędzić z nim z planu na plan. Chciałam je odchować, żeby ono miało ze mną emocjonalną więź. Powiedzmy sobie, że albo rybki, albo akwarium. To był naturalny wybór, którego powinna dokonać każda mądra kobieta. Chociaż gdyby Spielberg zaproponował mi rolę, to pewnie bym się zgodziła. I zostawiła dziecko na rok ze świadomością, że zarobię parę milionów dolarów na znakomitą szkołę dla niego.

- Stoczyła pani walkę z ciałem.

- Myślałam, że jak będę charakterystyczna, z nadwagą, to będę miała więcej propozycji. A tu guzik. Dopiero kiedy zaczęłam chudnąć, pojawiły się role. Doszłam więc do wniosku, że trzeba schudnąć, żeby... utyć zawodowo. Wspierałam się środkami farmakologicznymi, zmieniłam styl życia.

- Długo trwała ta walka?

- Pół roku. Ale ja tego, że schudłam, w ogóle nie widzę. Ja ciągle patrząc w lustro widzę tę samą osobę. To chyba sprawa psychiki. I jak słyszę od kogoś, że zgubiłam tyle ciała, to myślę, że ten ktoś sobie ze mnie żartuje. Ja zresztą nie przejmowałam się sama specjalnie nadwagą. Mój mąż mnie akceptował, kochał taką, jaką jestem. I jeżeli chudłam, to tylko dlatego, żeby nie wypaść z zawodu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji