Artykuły

Awaria

"Chernobyl TM" w reż. Switłany Oleszko Teatru Biuro Podróży (Poznań), EcodomArt (Białoruś) i Teatru Arabesky (Ukraina) w Ośrodku Teatralnym Maski w Poznaniu. Pisze Patryk Czaplicki w Teatrze.

Chciałbym nakłamać ile wlezie. Na przykład, że to dobrze pomyślany i sprawnie wyreżyserowany spektakl. Twórcy poczuliby się dowartościowani, a czytelnicy zadowoleni. Chciałbym nakłamać, bo szczytna inicjatywa zasługuje na pochwałę. Jednakże - niech mnie kule i artyści biją - nie zrobię tego. "Chernobyl TM" to najbardziej niedopracowana i sztampowa produkcja, w jaką zaangażował się, skądinąd ceniony przeze mnie (po części stąd też mój ból i moje chęci szczere...), Teatr Biuro Podróży.

Przedstawienie powstało jako część projektu "Krzyk Czarnobyla" ("Facing the Zone"), w którym udział bierze także Teatr Arabesky z Ukrainy oraz grupa EcodomArt z Białorusi. Ekologiczno-polityczno-społeczny eksperyment teatralny nie miał odpowiadać na pytanie, czym jest dzisiaj skażona strefa. Miał za to dawać wgląd w "złożoność zjawiska". W poszukiwaniu inspiracji artyści udali się na napromieniowane obszary (także do miasta--widma, czyli niesławnej osady Prypeć), spotykali się z działaczami ekologicznymi i likwidatorami. Przy okazji zebrali materiały do filmu dokumentalnego, który wykorzystali w spektaklu. Podjęli ryzyko wyprawy "do źródeł" (zbliżyli się ponoć nawet na odległość stu pięćdziesięciu metrów do żelbetonowego sarkofagu czwartego bloku elektrowni), ale zdobytych doświadczeń nie potrafili oryginalnie przełożyć na materię teatru.

"Chernobyl TM" to spektakl, w którym skrzyżowano trzy linie narracji. Pierwszą stanowi wspomniany wyżej, marnie zmontowany dokument, prezentowany na ekranie w tyle sceny. Mieszkańcy ewakuowanej wsi, którzy nielegalnie wrócili do swych domów, przeklinają w nim dziennikarzy żerujących na tragedii i władze mające tę tragedię za nic, żalą

się na swój los, ale i podśmiewają, bo smutki topią w wódce. Drugą linię tworzy dobiegający z offu kobiecy głos, który nieporadnie żongluje informacjami na temat radiacji, danymi statystycznymi i instrukcjami, jakie środki ostrożności należy zachowywać na skażonym terenie. Jest to głos osoby młodej, mającej spore problemy zarówno z logicznym akcentowaniem zdań, jak i z poprawną artykulacją. Linię trzecią wyznaczają aktorzy wcielający się w role likwidatorów, turystów oraz mieszkańców Żony. Mówią niewiele, ale starają się zrekompensować ten fakt - tak jak im reżyserka Svitlana Oleshko wskazała - działaniem fizycznym, czyli głównie biegami i podskokami.

Pierwsza scena to poręczne pars pro toto spektaklu. Zza szarych, wysokich zastawek

(główny element scenografii, mający zapewne przywodzić na myśl betonowe ściany elektrowni) wyskakuje słowiańska młodzież - chłopcy i dziewczęta. Są odziani w swojskie koszuliny i porcięta, radośni i roześmiani. Przeskakują przez wirtualne ognisko wyświetlane w tyle sceny i ponownie chowają się za zastawki. Gdy tak wbiegają, przeskakują i wybiegają, ognisko zamienia się w płonący budynek elektrowni. Robi się straszno i złowrogo, a sielanka w duchu sportowej rywalizacji zostaje przerwana na rzecz żołnierskiej musztry. Kolejne sceny, będące oderwanymi od siebie obrazami, zaaranżowano w podobnym tonie - wypełniają je płaskie metafory i nudne działania aktorskie.

"Chernobyl TM" miał w nowym świetle pokazać dalekosiężne skutki awarii reaktora, a sam okazał się spektaklem--awarią, którego przyczyna leży w niewłaściwej eksploatacji materiału. Międzynarodowa ekipa twórców pokazała wielość aspektów problemu pt. "Czarnobyl" - nie wyłączając dowcipów o napromieniowanych "tubylcach" - ale nie znalazła ciekawego pomysłu, jak je ze sobą zestawić, by stworzyć rzecz artystycznie wartościową. W efekcie, właśnie przez nieudolność formy, w wychodzącym na pierwszy plan, wiecznie aktualnym przesłaniu pacyfistycznym trudno dopatrywać się czegoś więcej poza dojmującym banałem. W Poznaniu nie wywołało ono większego entuzjazmu. W Mińsku (jeśli dojdzie tam do premiery) będzie zapewne odwrotnie, a na obiekcje zdegustowanego recenzenta (jeśli takowy się znajdzie) nikt nie zwróci uwagi. I słusznie.

Patryk Czaplicki - student teatrologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji