Artykuły

Rewelacyjny Beczała!

Kreacja za kreacją, olśnienie za olśnieniem. Sobotni koncert Piotra Beczały w Filharmonii Poznańskiej przejdzie do historii jako jedno z najważniejszych wydarzeń tego sezonu w muzycznym Poznaniu - pisze Jolanta Brózda w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Śpiewający lirycznym tenorem Piotr Beczała to jeden z największych polskich talentów wokalnych. Z Katowic poprzez sceny w Linzu i Zurychu, gdzie doskonalił swój warsztat, wszedł w centrum światowego życia operowego. W Polsce występuje rzadko. Poznańska publiczność miała szczęście uczestniczyć w jego pierwszym monograficznym koncercie w ojczystym kraju.

Takiego niemal "stadionowego" entuzjazmu Aula Uniwersytecka, wypełniona po brzegi, nie widziała już dawno. Przymiotnika "stadionowy" użył Piotr Beczała na konferencji prasowej poprzedzającej koncert, tyle że w negatywnym znaczeniu: nazwał tak modne koncerty gwiazd operowych, na których dominuje szlagierowy repertuar. Pod tym względem w auli UAM bynajmniej "stadionowo" nie było. Program artysta dobrał ambitny, akcentujący to, co w jego sztuce wokalnej najbardziej wartościowe. Było miejsce na subtelną melodyjność i liryzm muzyki francuskiej, jak aria Fausta z III aktu "Fausta", Romea z II aktu "Romea i Julii" Charlesa Gounoda czy aria tytułowego bohatera z III aktu "Wertera" Julesa Masseneta.

I oczywiście Włosi - czarujące belcanto w arii Nemorina z II aktu "Napoju miłosnego" i arii Edgara z III aktu "Łucji z Lammermooru" Gaetano Donizettiego oraz wybuchowość i efektowność emocji w arii Alfreda z II aktu "Traviaty".

Głos Piotra Beczały to imponujące i bardzo dobrze opanowane bogactwo barw i emocji - po najsubtelniejszy niuans. Głos, którego brzmieniem artysta obdarza słuchaczy w sposób otwarty, odważny i swobodny. Głos młody i świeży, pięknie rozwinięty, zwłaszcza "w górę". Głos poddany emocjom jak woda morska wiatrowi. Głos zintegrowany z każdym elementem muzyki - barwą, rytmem - tak że interpretacje arii dawały wrażenie naturalności, organiczności. A przy tym był to popis wirtuozerii wokalnej, z charakterystycznymi dla tenora wzlotami w górę, ornamentami, efektownymi, wspartymi gestem ciała finalnymi taktami niektórych arii.

Beczała wprowadził do koncertu akcent osobisty: nostalgiczną arię Leńskiego z II aktu "Eugeniusza Oniegina" Piotra Czajkowskiego dedykował swemu przyjacielowi - zmarłemu tragicznie poznańskiemu barytonowi Wojciechowi Drabowiczowi. Po owacji na stojąco tenor zaśpiewał trzy bisy, na czele z "Arią z kurantami" ze "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki, która zabrzmiała po prostu wspaniale.

Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej dyrygował Łukasz Borowicz - pełen temperamentu, czujny, wsłuchany w solistę. Skrzypce grały pięknie, a zwłaszcza koncertmistrzyni Anna Ziółkowska. Było kilka momentów, kiedy orkiestra balansowała na granicy dezintegracji rytmicznej, np. w polonezie z "Eugeniusza Oniegina", w którym dyrygent zupełnie niepotrzebnie podkręcił tempo.

I jeszcze dobra wiadomość dla tych, którzy nie byli na koncercie: będzie go retransmitowała radiowa "Dwójka" 3 maja o godz. 20.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji