Artykuły

Łódzki IPN o związkach SB z naukowcami i twórcami

Rektor jednego z największych uniwersytetów w Polsce został tajnym współpracownikiem bezpieki tylko dlatego, że chciał zniszczyć wybitnego profesora prawa. Aktorka Bożena Dykiel przez dwa lata była nękana przez Służbę Bezpieczeństwa, która chciała ją zmusić do nawiązania intymnych stosunków z niemieckim dyplomatą, aby go skompromitować - pisze Joanna Leszczyńska w Dzienniku Łódzkim.

To tylko wierzchołek góry lodowej, którą zamierza odsłonić Instytut Pamięci Narodowej. W nowym projekcie badawczym IPN, 40 historyków w ciągu czterech lat ma dogłębnie zbadać i ujawnić związki peerelowskiej bezpieki z naukowcami, dziennikarzami oraz ludźmi kultury.

Naukowcy już patrzą krytycznie na prześwietlanie swojego środowiska. Dwa dni temu senat Uniwersytetu Łódzkiego w specjalnej uchwale wyraził dezaprobatę dla ustawy lustracyjnej. Naukowcy burzą się przede wszystkim przeciwko niejednoznacznemu, ich zdaniem, określeniu rodzajów współpracy z bezpieką.

- Jestem jak najbardziej za projektem, cenię łódzkich historyków, mam tylko nadzieję, że to nie będzie kolejna lustracja, ale rzetelne badania naukowe - zastrzega się prof. Wiesław Puś, rektor UŁ. - Nie jestem też przeciwko lustracji. Po prostu popieramy dążenia Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich do nadania ustawie lustracyjnej kształtu, który nie będzie powodował wątpliwości prawnych i moralnych. Spodziewam się, że niewielka część pracowników nie złoży oświadczeń lustracyjnych, ale ja nie mam zamiaru zwalniać ich z pracy z tego powodu.

Jego Magnificencja agent

Opory środowiska można zrozumieć, ale co w takim razie począć z takimi przypadkami jak ów zawzięty rektor agent? Dr Antoni Dudek, doradca prezesa IPN, dziś nie chce jeszcze ujawnić nazwiska rektora, jest jednak bardzo prawdopodobne, że historycy realizujący projekt IPN wkrótce to zrobią.

Esbecy musieli się mocno napocić, żeby zwerbować Jego Magnificencję. Nie udało im się to w czasach stalinowskich ani po Październiku 1956 roku. Dopiero później operatywny esbek z Warszawy wyczuł u niego słaby punkt: głęboką niechęć do profesora prawa międzynarodowego Manfreda Lachsa. Haczyk zadziałał: rektor, który później doszedł do wysokich godności państwowych, gorliwie przystąpił do niszczenia profesora Lachsa za pomocą donosów. Profesor Lachs nigdy się o tym nie dowiedział - zmarł w 1993 roku.

Niezłomna Bożena Dykiel

Nie zawsze jednak udawało się esbekom odnosić sukcesy w środowisku elity. Przez dwa lata nękali aktorkę Bożenę Dykiel [na zdjęciu], próbując ją zmusić do współpracy. Dykiel, zgodnie z esbeckimi planami, miała nakłonić swojego znajomego Franka Elbego, II sekretarza ambasady RFN, do intymnych stosunków. SB zamierzała to sfilmować i skompromitować żonatego niemieckiego dyplomatę. Było to w połowie lat 70., kiedy aktorka odnosiła pierwsze duże sukcesy.

- Esbecy obiecywali mi załatwienie mieszkania, bezpłatne kursy angielskiego, a kiedy odmawiałam, grozili mi, że złamią mi karierę, że nie wyjadę za granicę, a wówczas Teatr Narodowy sporo wystawiał za granicą - opowiada aktorka. - Zabrali mi nawet na pewien czas paszport.

Była śledzona, otaczało ją grono tajnych współpracowników. Kiedy nie chciała się spotykać z esbekami, podjeżdżali samochodem i zabierali ją prosto z ulicy. Wytrwała tylko dlatego, że miała silny charakter. Koszmar skończył się dopiero, kiedy Elbe wyjechał do RFN.

Poeta w maglu SB

Gehennę z esbekami przeżył także Zdzisław Jaskuła, łódzki poeta i pisarz, nękany za swoje poglądy i współpracę z Komitetem Obrony Robotników. W mieszkaniu jego i żony tłumaczki Sławy Lisieckiej odbywały się w czasach PRL spotkania niezależnych artystów, pisarzy i naukowców. Przez wiele lat Jaskuła miał zakaz pracy i był nękany anonimowymi telefonami i listami od "przedstawicieli klasy robotniczej". Do połowy lat 80. odmawiano mu paszportu. Kolegia karały Jaskułę i jego żonę wysokimi grzywnami za zakłócanie ciszy nocnej. Na porządku dziennym były rewizje i konfiskaty książek. Próbowano także pozbawić Jaskułów mieszkania. We wszystkich tych działaniach pomagali esbekom tajni współpracownicy, wśród których byli studenci, a także znajomi Jaskułów ze środowiska artystycznego.

- Naszym celem jest pokazanie metod działania SB wobec środowisk naukowych i twórczych, ujawnienie, jaki władza miała do nich stosunek, a także ujawnienie agentury - nie ukrywa dr Małgorzata Ptasińska-Wójcik z IPN, koordynatorka projektu "Służba Bezpieczeństwa wobec środowisk naukowych i twórczych".

Historycy podkreślają, że jest jeszcze za wcześnie, by mówić o skali agentury w tych środowiskach. Badania są w fazie początkowej. Dr Antoni Dudek przytacza esbecką statystykę z połowy lat 70., z której wynika, że 38 procent tajnych współpracowników (TW) miało wyższe wykształcenie, czyli byli to ludzie należący do ówczesnej elity. Dla porównania - w całym społeczeństwie wyższe wykształcenie posiadało wówczas zaledwie 4 procent Polaków.

Inteligent był łatwiejszy

Z badań historyków wynika, że po wydarzeniach Marca 1968 roku partia i bezpieka były niezwykle zachłanne na informacje ze szkół wyższych. Przybywało tajnych współpracowników (TW). Ich liczba jeszcze bardziej wzrosła w stanie wojennym. W latach 1981- 1983 w warszawskich szkołach wyższych przybyło ich ponad dwa razy, z 58 do 124 osób. W Krakowie w 1981 roku na UJ działało 18 TW, 25 kontaktów operacyjnych i 11 kontaktów służbowych.

W 1983 roku na KUL w Lublinie było 39 TW, a pięć lat później już 50, z czego 23 było pracownikami naukowymi. To pierwsze, jeszcze szczątkowe dane, jakie zebrali historycy IPN.

Grzegorz Majchrzak, historyk IPN, mówi, że zarówno Stanisław Radkiewicz, jeden z twórców terroru stalinowskiego w Polsce, szef ówczesnej bezpieki, jak i jego późniejszy kontynuator Czesław Kiszczak, twierdzili, że bardzo trudno było zwerbować robotnika, a dużo łatwiej przedstawicieli środowisk inteligencji, którzy mieli więcej do stracenia. Dużo łatwiej było zastosować naciski w postaci groźby niewydania paszportu czy propozycji ułatwień w karierze, co też zresztą wiązało się z możliwością wyjazdu. Ernest Skalski pod koniec lat 60., jako dziennikarz "Głosu Pracy", podpisał instrukcję wyjazdową, w której zobowiązał się do przekazywania informacji na temat środowisk niemieckich w Danii. Obawiał się, że jak nie podpisze, nie wyjedzie na staż dziennikarski. W ocenie Majchrzaka, Skalski unikał tej współpracy. Esbecy próbowali z niego coś wyciągnąć, ale bez większych efektów.

Jedną z metod pozyskania do współpracy było też zastraszanie materiałami kompromitującymi. Jedną ze znanych dziennikarek wystraszyły groźby esbeków, że ujawnią materiały, świadczące o jej niewierności małżeńskiej. Współpraca dziennikarki z bezpieką trwała kilkanaście miesięcy. Aktor Maciej Damięcki został złapany przez drogówkę, kiedy pod wpływem alkoholu prowadził samochód i zderzył się z tramwajem. W zamian za niewyciąganie konsekwencji zgodził się na tajną współpracę z bezpieką.

Wkrótce nowe nazwiska

W połowie roku łódzki IPN wyda pierwsze, cząstkowe publikacje na temat współpracy środowisk naukowych i twórczych z bezpieką, a w przyszłym roku w Warszawie ukażą się trzy tomy monografii, będące rezultatem badań we wszystkich oddziałach IPN w Polsce. Zakończenie projektu IPN przewidziano na 2010 rok, ale kontrowersje są już teraz. Co będzie, gdy pojawią się pierwsze publikacje i nowe nazwiska donosicieli z kręgów naukowych, dziennikarskich i kulturalnych?

***

Naukowcy i twórcy o prześwietlaniu swojego środowiska:

Bożena Dykiel, aktorka: - Nie jestem zainteresowana zaglądaniem do dokumentów na swój temat w Instytucie Pamięci Narodowej, a także do przyszłych publikacji historyków. Pewnie wokół mnie kręcili się tajni współpracownicy, ale ja nie chcę do tego wracać. Miałam dobrych kolegów i wolę ich miło wspominać.

Zdzisław Jaskuła, poeta i pisarz, były współpracownik KOR, wielokrotnie represjonowany: - To dobrze, że IPN realizuje ten projekt. Takie badania powinny być prowadzone, żeby wyświetlić sprawy z przeszłości i poznać prawdę. Cieszy mnie, że są obliczone na kilka lat. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie to rzetelne naukowe opracowanie, a nie akcja robiona dla bieżących rozgrywek politycznych.

Prof. Elżbieta Kryńska, ekonomistka z Uniwersytetu Łódzkiego: - Nie rozumiem tego. To musi być bardzo bogaty kraj, skoro przeznacza na to pieniądze. Ja, przyznam, znam wiele innych, ważniejszych potrzeb niż takie badania. Nie wiem, kogo to interesuje, może historyków?

Roma Leszczyńska, reportażystka Radia Łódź: - Z zainteresowaniem przeczytam publikacje IPN na ten temat. Oby to była tylko prawdziwa, dogłębna praca naukowa, a nie dzika lustracja. Teraz pewne nazwiska się pojawiają, inne nie. Trzeba ujawnić całą prawdę i oczyścić nasze życie z niedomówień.

Elżbieta Adamiak, piosenkarka: - W ogóle nie interesują mnie te sprawy, chociaż wiem, że byłam inwigilowana. Kiedy studiowałam w Krakowie i już śpiewałam, zdemaskowałam sama dwóch tajnych współpracowników, którzy się kręcili koło mnie, koło zespołu Pod Budą i Wolnej Grupy Bukowina. Udawali naszych przyjaciół, często się spotykaliśmy, także przy alkoholu... Jeden z nich zaczął mnie wypytywać o wypadki związane ze śmiercią Stanisława Pyjasa, powiedziałam mu prosto w oczy o swoich podejrzeniach. Jak ręką odjął, zniknął z naszego życia. Ale nie będę zaglądać do swojej teczki w IPN ani do tej przyszłej publikacji. Dawno już wybaczyłam tym ludziom, a poza tym nie chciałabym się dowiedzieć, że ktoś z moich znajomych na mnie donosił. Co ja bym z tą wiedzą zrobiła?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji