Artykuły

Don Juan według Rolli

Z pozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl w reżyserii Gadi Roll w teatrze Polskim we Wrocławiu pt. "Don Juan wraca z wojny". Wybór okazał się chybiony.

Po blisko trzech godzinach istnej przeprawy przez fragment życia słynnego Don Juana doszedłem do wniosku dlaczego Gadi Roll (Izrael) adaptował dramat von Horvátha. Sądzę, że pragnął pokazać jak można "położyć" prostą i poruszającą historię o uczuciach. Nie udało mu się jedynie zepsuć scenografii, za którą odpowiedzialny jest Roni Toren. Pomysł ze sztucznym śniegiem pokrywającym potężną scenę przy ul. Zapolskiej wypadł bardzo efektownie. Podobnie jak dziesięciu mężczyzn z obsługi technicznej, którzy tanecznym krokiem, co scena przerzucali biały proszek. Największe (niestety tylko estetyczne) wrażenie wywołał jednak sam finał, gdzie główny bohater zamarza w czasie śnieżycy na cmentarzu przy na grobie ukochanej. Z reszty reżyser wywiązał się wzorowo. Wywołał doznania równe emocjom panującym w pustej zmrożonej lodówce. Dramat von Horvátha. opowiada historię Don Juana (Marcin Czarnik), który z ranami powraca z frontu I wojny światowej. Bohater wiedziony nadzieją szuka ukochanej sprzed wojny.

Po drodze spotyka trzydzieści pięć kobiet, które pragnęły być jego. Żadna z nich nie jest jednak w stanie zatrzymać go na dłużej. Don Juan idzie dalej z wymarzonym obrazem wyidealizowanej miłości. Niestety, jak się okazuje jego wzniosłe uczucia nie znajdują spełnienia i umierają wraz z nim. Słynny zdobywca niewieścich serc stał się ofiarą własnej urody. Wykorzystywał zafascynowane nim kobiety, ale nigdy nie zaznał prawdziwego szczęścia. Podobnie jak porzucane i nierzadko skłonne do samobójstw wybranki. Ta tragiczna historia niestety nie znajduje odbicia na scenie. Akcja spektaklu toczy się ospale. Po godzinie nuży, a po następnych kilku scenach nudzi i irytuje. Rozumiem, że trudno tu oczekiwać zmian tempa czy nagłych zwrotów wydarzeń, ale fabuła musi być chociaż interesująca, a taka nie była. Za to bardzo interesujące jest dlaczego tak źle grali aktorzy. Kanciaste dialogi, przerysowane reakcje czy ruch sceniczny aż rażą. Tym bardziej, że na scenie oglądamy wcale nie nowicjuszy, lecz m.in. Kingę Preis, Annę Ilczuk czy Marcina Czarnika. Tak więc może była to wyłącznie forma artystycznego wyrazu. Jeśli tak to co miała wyrazić? Nie wiem. Gwoździem to trumny była spora odległość aktorów od widowni, która znacznie osłabia odbiór spektaklu. Szkoda, że Roll w taki sposób potraktował ciekawą i poruszającą historię Don Juana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji