Artykuły

Wódko, kochanko moja!

Alkohol to niewola, bo przez niego człek wolny niewolnikiem się staje - o "Pętli" w reż. Sylwestra Biragi w Teatrze Druga Strefa w Warszawie pisze Ewa Hevelke z Nowej Siły Krytycznej.

Leczenie choroby alkoholowej zaproponował Amerykanin czeskiego pochodzenia, lekarz Elvin Morton Jelliniek. Od połowy XX wieku ludzie nią dotknięci walczą, albo i nie.

Opowiadanie z 1956 roku było wstrząsającym dla niektórych wyznaniem. Alkoholik ukazał się nie jako zapijaczony żul spod budki z piwem, ale spętany intelektualista w matni nałogu. Dodatkowo "Pętla" godziła w swojski mit narodowy. Azyl w Polsce Ludowej, świat Kameralnej, Klubowej, Baru Poziomka nie był miejscem, z którego ułańsko zajeżdżano na komisariat przy Bednarskiej. Stamtąd bywalcy trafiali do Izby na Kolskej.

Kiedy Kuba, bohater hłaskowskiej 'Pętli", otrzymał uduchowioną twarz Gustawa Holoubka, całość zakrawała na tragedię antyczną. Wnikliwy, ostry, przyziemny film Wojciecha Hassa bardzo wysoko postawił poprzeczkę twórcom, którzy chcieliby po ten tekst sięgnąć. Trudno się bowiem nie powtarzać i na nowo wstrząsnąć widzem. Szczególnie, że znieczulica społeczna w wymiarze alkoholizmu jest potężna. Polak nie jedno widział, nie jednego doświadczył i nie jedno wypił, toteż większość tego, co mu się pokaże jest, małym piwem przed śniadaniem.

Reżyser Sylwester Biraga miał więc ukazać własnym sposobem trudny, fizjologiczny świat Hłaski. Reżysersko się nie udało, aktorsko - jedynie Tomaszowi Zarodowi.

Kuba (Tomasz Zaród) walczy z całych sił od 8.00 do 8.30. Później rozdzwaniają się telefony, a w głowie słychać uporczywe słowo "pić".

Obrazowo scenograf pokazał dwa bieguny świata głównego bohatera. Z jednej strony to ciepły bezpieczny dom z pluszowymi fotelami, regałem na książki, odbiornikiem, z którego dobiega głos Gomułki. Radio pełni w spektaklu funkcje przysłowiowej Czechowowskiej strzelby - musi wystrzelić plenarnym ględzeniem i zetempowską pieśnią czynu. Czy po to, żeby widz nie miał wątpliwości jakie są realia sztuki? Na pewno, ale przypominam realizatorom, że na widowni przeważnie nie siedzą idioci. Zamiast skupiać się na pustych wypełniaczach, należałoby może dopracować rozwiązania techniczne. Gwar kawiarni, odgłosy ulicy, czy stały szum deszczu cichną regularnie na dwie sekundy, by pojawić się znów w tej samej sekwencji tonów. Na pewno jest inny sposób, by dźwięk brzmiał nieprzerwanie i we właściwych momentach.

Drugim końcem świata jest wnętrze baru. Za kontuarem rezyduje "lala, dwie wódki proszę", a przy stoliku - ból egzystencji w różnych wydaniach. Siedzi człowiek, który zostawia zegarek, bo przepił już całe swoje życie. Miał czekać spokojnie w domu do 18.00. Miała przyjść poświęcająca się do granic rozsądku Krystyna (Beata Bójko). Mieli pójść razem po tabletki do ich własnego szczęścia. Ale jak mogą zapomnieć o Kubie koledzy od kieliszka? Jak on sam może zrezygnować z remedium na wszystkie problemy? Jeśli odrzuci to czym żył, a zostanie mu tylko ona - uświęcona w swym poświęceniu? Jak można od człowieka wymagać, żeby tak do ostatka oddał się drugiemu? Nie można, więc to wódka ostatecznie staje się kochanką, narzeczoną, żoną, zostanie wdową.

Obsadzenie tej samej aktorki w roli barmanki i Krystyny daje większe pole interpretacyjne. Kobieta staje się, w zgodzie ze światopoglądem Hłaski, siłą budującą i niszczącą. Wyciągnięta na ratunek dłoń, wcześniej napełniała kolejne kieliszki. Być może w ten sposób łatwiej jest się wytłumaczyć przed samym sobą.

Wszystkiemu, co się dzieje z bohaterem winny jest świat zewnętrzny. Koledzy, którzy zapraszali go do baru, ci którzy teraz dzwonią z gratulacjami. Tak naprawdę boją się, że będzie ich o jednego mniej - poza tym było tak fajnie razem rozrabiać, pić na czyjś rachunek. Jeśli Kuba przestaje pić, to kończy się jakiś etap w ich życiu - ten, powszechnie utożsamiany z młodością.

Kuba to dwu aktorów. Jeden starszy, po kolejnym przepiciu, a drugi - jasny, młody w lśniącym garniturze, utożsamia wszystko, co nie zostało strawione przez alkohol.

Krzysztof Chudzicki skupiał w swojej postaci także kolejnych kumpli od wódy. Był więc ginącym czystym wnętrzem Jakubowym i inwazyjnym niszczącym go światem zewnętrznym. Przede wszystkim zaś, "Kiedyś Najlepszym Saksofonistą w Polsce", który ujawnił wszem i wobec prawdę o pokojach bez klamek oraz skuteczności działania cudownych leków.

Tyle, że na scenie Teatru Druga Strefa zobaczyliśmy raczej Młodego Wertera, który daje świadectwo swojej melancholicznie histerycznej naturze. Nie wystarczy się skrzywić, by widz zobaczył ból i wrzasnąć, żeby usłyszał krzyk rozpaczy. Dotkliwa w tym przypadku była jedynie bliskość. Kiedy człowiek leży na wyciagnięcie ręki, instynktownie chce się go przynajmniej podnieść.

Z kolei, ten prawdziwy Kuba ma twarz Jamesa Bonda, który skrewił na całej linii. Nie sączy Martini, ale wali wódę z kieliszków do białego wina o pojemności grubo ponad setkę. Urzędnicza marynarka mu się podwinęła, rękaw przykrywa dłoń, ale krawat wisi pod szyją zawiązany z pijacką, zamaszystą elegancją. Jest wsobny, małomówny, oszczędny w ruchu, geście, mimice.

Pozostali aktorzy są emfatyczni w słowie, śmiechu, geście. Nawet jeśli Krystyna długo czeka na Kubę, siedząc w fotelu, jej postawa jest tak szlachetnie sztywna a wzrok intensywnie nie patrzący w stronę powracającego Mężczyzny, że aż strach. Jaka ona jest miłosierna! Ale ma się wrażenie, że Bożena Bójko raczej pokazuje niż gra. Jej postawa mówi do widzów - "patrzcie jak ona się poświęca". A przecież wewnątrz "Pętli" nie ma widowni. Więc po co ta szopka?

Jeśli warto ten spektakl zobaczyć, to dla jednego monologu - inwokacji dla Wódki, którą wypowiada Tomasz Zaród tuląc kurczowo butelkę. Kuba klęczy na środku w punktowym świetle, pochyla się coraz niżej. Wyznaje miłość kochance, modli się do Matki Wódki - pocieszycielki strapionych. Na kontuarze w niebieskim blasku materializuje się dziewczyna w płaszczu Krystyny. Stoi wysoko, z rękami w kieszeniach, a na drugim biegunie sceny widać chłopaka z szyją obwiązaną jej czerwonym szyfonowym szalem. Czyli, nie ważne kto zarzucił pętlę, istotne kto wisi. A ponieważ alkoholik chętnie by oddał życie za wódkę, tedy wódka więcej jest warta od życia. Wszystko jedno, do kogo ono należy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji