Artykuły

Chcę wyśpiewać serce

- Nie wiem, czy bardziej chciałam robić "karierę" na Zachodzie, czy po prostu być na scenie? Nieważne, czy śpiewa się we Wrocławiu, w Warszawie, czy w Hamburgu. Trzeba oddać swoją pasję. A miejsce nie jest istotne - mówi JOLANTA ŻMURKO, solistka Opery Wrocławskiej.

Zawsze chciała Pani być śpiewaczką operową?

- Skąd! Do opery poszłam pierwszy raz w życiu w klasie maturalnej. Przyjechaliśmy do Wrocławia, do Teatru Kameralnego, a ja uciekłam z koleżanką. Chciałam zobaczyć operę, bo w domu były płyty Kiepury, ojciec w czasie rodzinnych spotkań brał gitarę i śpiewał kolędy czy piosenki lwowskie, ciotki od razu szły drugim głosem. W rodzinie Żmurków wszyscy mieli głos, a moja mama też pięknie śpiewała. Mówiła, że w szkole była "pierwszym zapiewajłą".

W domu, jak słuchałam radia, też śpiewałam z wokalistkami. Trzymałam dźwięk, jak one kończyły, albo szłam jeszcze wyżej. Mówili o mnie od dziecka, że będę artystką.

Obejrzałyśmy w operze "Toscę", a ja nuciłam razem ze śpiewaczką, aż ludzie syczeli, żeby mnie uciszyć. Wracając do Wołowa, postanowiłam, że zostanę śpiewaczką operową. Był 1979 r. i występowałam w zespole bigbitowym w technikum rolniczym. Złożyłam papiery na weterynarię i na Akademię Muzyczną. Dostałam się do Akademii za pierwszym podejściem.

Jutro świętuje Pani 25-lecie pracy artystycznej. Przez dwa lata jednak Pani nie śpiewała. Dlaczego?

- Urodziłam Olę i straciłam głos. Nie było mowy, żeby w górę zaśpiewać, operowo. Lekarz zbadał struny i powiedział, że wszystko jest OK. Ale ja miałam psychiczną blokadę. Ola była wcześniakiem, miała ataki bezdechu i umierała mi na rękach. Wtedy prosiłam Matkę Boską, żeby zabrała mi głos, a dała życie dziecku. Został we mnie lęk na całe życie. Do tej pory boję się o życie noworodków. Jak zakwili, robi mi się słabo. Ale po dwóch latach od urodzenia Oli zaczęłam odzyskiwać głos.

Musiała się Pani na nowo uczyć śpiewać?

- Miałam wtedy pieska ratlerka. Śpiewałam z nim, on wydawał dźwięki jak Królowa Nocy. Wszyscy się śmiali, że nawet psa nauczyłam śpiewu. A ja patrzyłam, jak oddycha i jak mu chodzi przepona.

Pani córka, Aleksandra Kurzak, sopranistka, zdobywa dziś szczyty sławy. Uczyła ją Pani?

- Ola kształciła się na uczelni i miała różnych pedagogów. Ale jak dziecko ma matkę matematyczkę, to mama mu pomaga. I ja pracowałam z nią od pierwszych kroczków.

Nie chciała Pani pracować na Zachodzie? Miała Pani wspaniały głos i talent.

- W latach 80., w warszawskim Pagarcie dostałam propozycję, by zaśpiewać Olimpię w "Opowieściach Hoffmana" w Niemczech. Zaśpiewałam z "B trzykreślnym ponad skalę" tak, że niemiecki agent przewrócił krzesło, bo biegł do mnie. Ale zanim do Pagartu przyszło zaproszenie dla mnie, pojechał do Niemiec ktoś z układami. Takie czasy były.

Potem zaproszono mnie do Berlina. Do dziś koleżanki nie wierzą, że nie zdążyłam na odprawę przed lotem, bo się zagadałam ze znajomą na lotnisku.

Jak Ola miała dwa latka, wyjechaliśmy do Niemiec, a w planach mieliśmy Australię. Ale mąż obejrzał obóz dla emigrantów i powiedział, że w życiu tam nie pójdziemy.

Nie wiem, czy bardziej chciałam robić "karierę" na Zachodzie, czy po prostu być na scenie? Nieważne, czy śpiewa się we Wrocławiu, w Warszawie, czy w Hamburgu. Trzeba oddać swoją pasję. A miejsce nie jest istotne.

Ale Pani córka wybrała karierę za granicą.

- Są inne czasy. Ola jest Europejką, granice są otwarte i wszędzie jest jej dom. A ja w czasach komuny czułam się zaszczuta, gorsza.

To, że Pani córka jest Europejką, to także Pani zasługa. To Pani kazała jej uczyć się języków.

- Jak wróciliśmy do Polski z Niemiec, powiedziałam: Olenia, dostaniesz nauczyciela domowego. Potrzebne ci gruntowne wykształcenie. Jak je zdobędziesz, to możesz już realizować marzenia.

Jak Pani odpoczywa?

- Lubię morze, ciepłe kraje. Jak Ola była mała, jeździliśmy do Dziwnowa. Teraz, jak planuję wolne, Ola mówi: mamo, wtedy mam próby, a potem dwa tygodnie urlopu. Bierz wtedy, żebyśmy razem pracowały nad partią. Urlop dostosowuję do córki. Lubię gotować. Szukam przepisów, eksperymentuję. Niedawno zrobiłam piersi kaczki w sosie z dżemu z dzikiej róży. Ola się zdziwiła, bo zawsze robiłam kaczkę w jabłkach albo pomarańczach, ale smakowało jej. Mam ogród, o który dbam. Ostatnio rodzina posadziła drzewa i posiała trawę. Nie pozwalają mi pielić grządek, bo od tego boli mnie kręgosłup. Ale i tak mam swoją małą grządkę.

Wygląda Pani doskonale. Jak Pani dba o siebie?

- To są wileńskie geny. Moja mama ma 77 lat i świetnie wygląda. Zawsze jej mówię, że cieszę się z genów od niej, bo też długo będę dobrze wyglądać.

Odwiedza Pani Wilno?

- Śpiewałam tam z Warszawską Operą Kameralną. To był prezent dla rodziny mamy. Rodzina ojca pochodzi ze Lwowa, w Operze Lwowskiej śpiewałam "Traviatę". Polacy przyszli za kulisy i płakali, że pierwszy raz słyszą Polkę na tej scenie. Serce mi się ścisnęło, bo to miasto ojca, a on zawsze kochał śpiew.

O czym Pani marzy?

- Żeby jeszcze głos do emerytury posłużył. Boję się tylko, że podejdę do partii i zacznę się bać: brania górnych dźwięków, fraz. Chcę dojechać do emerytury i skończyć w pełni sił.

Serce drży na premierach córki?

- Teraz już nie. Na początku martwiłam się, jak jej pójdzie. Wiedziałam, że jest przygotowana, ale młoda i wszystko mogło się zdarzyć. Pamiętam, jak w 1999 r. na Dzień Matki razem śpiewałyśmy "Wesele Figara". Ona Zuzannę, ja Hrabinę. Po pierwszej arii, kiedy miała wejść Ola, poczułam, że serce mi tak wali, jakbym miała zaraz umrzeć. Takie miałam za nią nerwy, że nie mogłam śpiewać. I wtedy usłyszałam za sobą jej "zmrożone": "mamo!", co znaczyło: "pilnuj się, ja dam sobie radę". I zaśpiewała jak młody bóg.

***

Jolanta Żmurko

Jedna z najwybitniejszych polskich solistek koloraturowych. W Operze Wrocławskiej śpiewa od 1979 r., występowała też na wielu scenach światowych. Jej córka, Aleksandra Kurzak, jest solistką Hamburgische Staatsoper, ale wkrótce opuści zespół, by współpracować m.in. z nowojorską Metropolitan Opera, londyńską Royal Opera, Bayerische Staatsoper i Salzburger Festspiele.

Obie zaśpiewają na jubileuszu Jolanty Żmurko, w niedzielę o godz. 19 w Operze Wrocławskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji