Artykuły

Panienki, służące i dziwki

Najbardziej zaskakujące jest to, że spektakl o kobietach zrobiony przez kobietę, jest tak naiwny i nasycony szowinistycznym spojrzeniem na damską część społeczeństwa - o spektaklu "Desdemona. Sztuka o chustce do nosa" w reż. Darii Woszek w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie pisze Gabriela Detka z Nowej Siły Krytycznej.

Zadanie dla wszystkich panów: przyjrzyjcie się bliżej swoim kobietom. Jeżeli jakimś osobliwym zbiegiem okoliczności wnioski wyciągnięte z obserwacji zadowolą was, powinniście udać się do krakowskiej Łaźni Nowej i czym prędzej pozwolić zdjąć sobie bielmo z oczu, by poznać jedyne autentyczne oblicze kobiet. A prawda jest druzgocąca: każda z nas pragnie uświęconego związku z mężczyzną, bezpośrednio przekładającego się na prestiż w oczach innych kobiet i błogi, chociaż nudnawy spokój. W każdej z nas tak naprawdę, gdzieś głęboko, pod grubą warstwą dobrego wychowania, wykształcenia i ogólnego kulturowego przystosowania, kryje się przygłupia kura domowa nawiązująca czułe znajomości z innymi kurami.

Spektakl "Desdemona. Sztuka o chustce do nosa" w reżyserii Darii Woszek w Łaźni Nowej mógł być rozmową na temat koncepcji nowoczesnej, wyzwolonej kobiety, kolejną próbą walki z obiegowym wizerunkiem matki Polki, mężatki w domku z ogródkiem, otoczonej wianuszkiem słodkich dzieci. Ale żadną próbą, walką czy rozmową nie jest, a jedynie cementuje i tak całkiem dobrze mające się stereotypy. Z przydługiej i dość monotonnej historii trzech, tylko pozornie różnych kobiet, wyłania się gorzka prawda o nas samych, niezmiennych mimo walki o niezależność, emancypacji, rewolucji seksualnej i feminizmu.

Opowieść o trzech snujących marzenia i szukających spełnienia kobietach, toczy się nieśpiesznie i dość leniwie. Tylko od czasu do czasu statyczne, przegadane sceny przerywane są nagłym wybuchem gniewu Desdemony (Agnieszka Kawiorska), czy plastycznymi opowieściami kurtyzany Bianki (Anna Wielgucka). Z szekspirowskiego Cypru nie zostało nic, cała akcja dramatu Pauli Vogel toczy się na zapleczu pałacu Otella, w królestwie służącej Emilii (Nina Repetowska). Ciekawie zaprojektowana przestrzeń - niewielki pokój podzielony ruchomymi parawanami - wbrew oczekiwaniom nie jest dość plastyczna, by wytrzymać monotonię przegadanych scen. Nadużywane, przesuwane co krok przepierzenia, zamiast dynamicznie organizować przestrzeń, stają się zbędnymi przeszkodami.

W spektaklu Darii Woszek każda z kobiet kryje w sobie tajemnicę, inną, zaskakującą twarz, ale aktorki nie pokusiły się o wydobycie co subtelniejszych tonów. Wszystkie trzy postaci rysowane są grubą czarną krechą. Desdemona nie jest niewinną ofiarą szalonej zazdrości Otella i podłej intrygi Jagona. Nie jest też nikim więcej, niż jej rzekoma przyjaciółka, miejscowa dziwka Bianka. Fascynacja Otellem - mężczyzną "egzotycznym", innym, iż wszyscy wcześniej jej znani - trwała niezwykle krótko i prysła jak mydlana bańka marzeń o lepszym świecie. Teraz, w każdy wtorek, Desdemona, zamiast pełnić funkcje cnotliwej i posłusznej żonki, z przyjemnością uprawia najstarszy zawód świata, wyobrażając sobie, że z każdym przyjmowanym mężczyzną, podróżuje w inny zakątek naszego pięknego globu. Emilia nienawidzi swojego męża, który jest raczej ubogo obdarzony przez naturę i szybko rozwiał jej dziewczęce marzenia o udanym seksie. Z cichej i pokornej służącej, w intymnej chwili modlitwy (bodajże najlepiej zagrana scena w całym przedstawieniu), wychodzi potwór, żądna zemsty dzika bestia. Ale już za chwilę Emilia skutecznie tłumi dręczące ją żale i dawne urazy, by do końca spektaklu pozostać uległą, posłuszną, ale podłą w gruncie rzeczy i niespełnioną starą kobietą. Bianka natomiast, mimo swojej wątpliwej reputacji, jest dziewczęco naiwna i urocza w swej prostoduszności. Jej marzenia o spokojnym i pełnym harmonii życiu z Kasjem, pryskają w jednej chwili, zburzone tyleż przez nieświadomość samej Bianki (Kasjo jest homoseksualistą), ile przez intrygi Desdemony.

Historia trzech kobiet nie zamyka się happy endem. Bianka porzuca marzenia o szczęśliwym małżeństwie i ucieka w swój własny, dobrze znany świat usług seksualnych. Emilia dowiaduje się, że jednym z klientów Desdemony jest jej znienawidzony, ale przecież "ślubny" mąż, którego za żadne skarby nie zdradziłaby. Desdemona planuje ucieczkę ze swoim kochankiem z Cypru, która, jak można się spodziewać, nie dojdzie do skutku, bo zanim nadejdzie ranek, spotka ją nieuchronna kara z rąk wykpionego męża.

W "Desdemonie" najbardziej zaskakujące jest to, że spektakl o kobietach zrobiony przez kobietę, jest tak naiwny i nasycony szowinistycznym spojrzeniem na damską część społeczeństwa. Nadal trwamy w paradygmacie męskiej kultury, z której emblematów, języka i stosu stereotypów nie możemy się otrząsnąć. Nie możemy, albo po prostu same nie chcemy. W dawno ustalonym porządku przecież łatwiej znaleźć swoje miejsce. Ale bez odrobiny buntu wobec zastanej rzeczywistości chyba trudniej robić udane przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji