Artykuły

Czego tu nie ma?

"Macica" w reż. Piotra Szczerskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Stanisław Żak w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Prapremiera sztuki "Macica", autorstwa Marii Wojtyszko, w Teatrze im. S. Żeromskiego może budzić w widzu mieszane uczucia: od obrzydzenia do śmiechu. Tylko śmiech towarzyszy sytuacjom nieśmiesznym. Ale to rzecz gustu i "subiektywnego odbioru", a nawet "kwestia wrażliwości można powiedzieć"- jak zauważył p. dyr. Szczerski. Dobrze, że można powiedzieć.

Oglądając ten spektakl, miałem ambiwalentne odczucia: dobra reżyseria i dobre aktorstwo. Dominowały dwie postacie: główna bohaterka (Aneta Wirzinkiewicz) i Marta (Joanna Kasperek). Zespół, w którym są takie dwie gwiazdy, może podejmować trudne inicjatywy. Te dwie panie nadawały ton gry, a inni nie fałszowali; natomiast mieszane emocje budziła sama sztuka, w której widać pazur dramaturgiczny autorki, ale także dużą nieporadność w konstruowaniu dramaturgicznej fabuły.

Doszedłem do wniosku, że należy najpierw powiedzieć - skoro można powiedzieć - o samej sztuce. Temat jest rzeczywiście gorący i pełno go dokoła: bo czego tu nie ma? Jest kwestia pewnej moralności, zdaniem autorki chyba anachronicznej, reprezentowanej przez rodziców bohaterki, którzy uważają, że dziecko powinno mieć ojca... Wiktoria (Aneta Wirzinkiewicz), ich córka, nie wie, kto jest ojcem, bo było kilku albo nawet kilkunastu użytkowników jej "macicy". Szkoda tylko, że autorka nie kazała bohaterce powiedzieć: jestem kurwą - choć nie prostytutką - bo tak się to nazywało dawniej i nazywa dzisiaj. Jest wątek solidarnościowy i stanu wojennego, ale bohaterka buntuje się, ironizuje, pokpiwa z bohaterstwa swoich rodziców. W wywiadzie p. M. Wojtyszko powiada, że nie chce, aby ją kwalifikowano do jakiegoś pokolenia: "W Polsce oczekuje się, że każde kolejne pokolenie będzie pokoleniem z szablą". Przyjmijmy to jako licentia poetica, do czego twórca ma prawo. Tylko nasuwa się inna licentia poetica w tym kontekście: trudno być bohaterem bez szabli, skoro została tylko pochwa.

Dalej jest polemika z katolicyzmem, który jakoś tam określa ludzi; jest szkoła, w której bohaterka pracuje, dyrektor, wieszający na ścianie orła w koronie i obok krzyż, usiłuje ją molestować. Zmienność sytuacji i scen czyni spektakl niezwykle dynamicznym, co przydaje inscenizacji dramatycznego napięcia.

Odniosłem także wrażenie, że autorka poczytała Gombrowicza, Różewicza, Mrożka i stąd na przykład sceny groteskowo-oniryczne, uosobienie (personifikacja) macicy, pojawienie się ducha prawie narzeczonego, który zginął pod kołami samochodu; matka nie rozpoznaje męża; wreszcie scena erotyki lesbijskiej. To prawie jak w serialu "Dynastia" albo w "Pannach i wdowach" Marii Nurowskiej. Autorka może się z tym nie zgodzić, że dokonała adaptacji cudzych pomysłów dramaturgicznych, ale wystarczy porównać scenę, kiedy roznegliżowaną Martę (Joanna Kasperek) odwiedzają dwaj smutni panowie w skórach. W "Kartotece" Różewicza pojawia się dziennikarz i pyta: "Jakie są pana poglądy?". Tej kompilacji pewnych struktur fabuły dramaturgicznej nie da się ukryć. Jest zbyt dokładna. Nie oceniam tego, wskazuję tylko na dużą niedojrzałość warsztatu. Może autorka pozazdrościła sukcesu Masłowskiej? Sądzę natomiast, że trafna jest uwaga o mitotwórstwie, co widać w opowieści syna o ojcu: zginął, by ratować drugiego.

Zwróciłem uwagę na jeszcze jeden zabieg: użycie różnych form czy gatunków przekazu - od kabaretowego skeczu poprzez monolog, dialog, do tyrady młodego Wiktora. Ta zmienność konwencji stylistycznych wprowadza urozmaicenie, chroni przed monotonią, dynamizuje fabułę; dzięki temu ciągle zmienia się rytm tego przedstawienia. W sumie na scenie bohaterka prezentuje własną biografię, ilustrując ją scenami retrospektywnym - jak zdjęciami w sepii.

Zasygnalizowane na początku tych rozważań uwagi o kieleckiej prapremierze chcę uzupełnić kilkoma ogólniejszymi spostrzeżeniami. Nie podnieciła mnie tematyka, która ma swoją historię, ani problem, który nie jest nowy. W dwudziestoleciu międzywojennym temat macierzyństwa, narodzin dziecka obrabiały takie autorki jak M. Kuncewiczowa ("Przymierze z dzieckiem), W. Melcer ("Święta kucharka"), czy I. Krzywicka ("Pierwsza krew"). Autorka posłużyła się aluzją do współczesności (finalna tyrada Wiktora wskazuje na "wszechpolaków" spod znaku R.G.), a to już wyraźnie zakrawa na polemizującą publicystykę. Takich miejsc jest w tej sztuce sporo. Niepokoić może także wylewający się z monologów i dialogów nihilizm, negowanie wszystkiego. Autorce daję pod rozwagę zapis Norwida, który miał niejakie przemyślenia ogólne, a i na teatrze znał się niezgorzej: "Co zwichniętego [...] w Narodzie polskim spółczesnym? - tak wiele doprawdy, iż na najgłówniejszym ograniczę się. - Zwichnięte oto pojęcie jawności, skutkiem czego nie można nic zrobić - nic! - A powszechnie to jest zwichniętego, że rozlał się szeroko polski nihilizm. Polski nihilizm gorszy od ruskiego, bo ten paląc i mordując jużci w coś na przyszłość wierzy - ale polski jest zupełnie co innego - zasadą jego jest - sprowadzić wszystko do własnej niziny prywatnej i myśleć, że to do wysokości morza". Specjalnie wydzieliłem dwa wątki w tej recenzji: wątek inscenizacji i wątek tekstu. Powtórzę opinię, moją opinię, że przedstawienie jest dopracowane, przemyślane; widać w nim wyraźnie koncepcję reżysera, który "nie mógł się oderwać od sztuki w miesięczniku Dialog " i podniósł sztukę do poziomu sceny, dlatego ta inscenizacja jest swoistym wydarzeniem artystycznym w naszym teatrze, mimo różnych - niekiedy skrajnych ocen. Natomiast w sztuce nie razi mnie specjalnie język, bo przecież idąc ulicą, słyszę wulgarniejszy; zgadzam się z autorką, że terminy medyczne są jak najbardziej na miejscu, skoro taki jest temat. Czy konieczne jest wprowadzanie tego i takiego języka aż na scenę teatru - nie wiem. Powiedziałbym: raczej nie. Ale to już rzecz "subiektywnego odbioru", albo nawet "kwestia wrażliwości można powiedzieć" - jak twierdzi p. dyr. P. Szczerski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji