Artykuły

Tradycja potrzebuje nowych pomysłów

"Henryk VI na łowach" w reż. Jitki Stokalskiej w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Odkurzony "Henryk VI na łowach" w Warszawskiej Operze Kameralnej zmusza do zastanowienia się, co zrobić ze spuścizną teatru staropolskiego, by była atrakcyjna dla widza.

Mamy Rok Wojciecha Bogusławskiego (250. rocznica urodzin), mija też 150 lat od śmierci Karola Kurpińskiego. Czy jednak szlachetne w intencjach utwory obu ojców polskiego teatru nie mają wartości wyłącznie historycznej?

Kiedy w 1792 r. Bogusławski wystawił "Henryka VI na łowach", to choć jego akcja dzieje się w Anglii, dla Polaków stał się utworem niesłychanie aktualnym. Morał opowieści o mądrym królu, który znalazł oparcie w wiernym mu ludzie, był nad wyraz czytelny. 280 lat później utwór wydobył z zapomnienia Kazimierz Dejmek, połączył z muzyką Karola Kurpińskiego i zrealizował "Henryka VI na łowach" w Łodzi i w Krakowie. W epoce tzw. wczesnego Gierka w tekście Bogusławskiego zgrabnie uwspółcześnionym przez Wojciecha Młynarskiego widzowie odnaleźli aktualne aluzje, bo usiłowali wierzyć w przywódcę, który nie zapomni o prostych ludziach.

Trzecią inscenizację "Henryka VI" w wersji Dejmka, przygotowaną przez Jitkę Stokalską ze scenografią Jana Polewki, oglądamy w 2007 r., gdy nikt nie liczy, że nieprawości władzy naprawi jeden monarcha. Utwór ożyłby, gdyby udało się ukazać urok muzyki Kurpińskiego lub jeśli zrobiono by zabawne przedstawienie wykorzystujące walory zgrabnej intrygi.

Spektakl Warszawskiej Opery Kameralnej muzycznie jest zaledwie poprawny, choć Kurpiński skomponował operę wytrzymującą porównanie z europejskimi dziełami tamtych czasów. Owszem, Tadeusz Karolak sprawnie prowadzi orkiestrę, ale wykonawcy z małymi, pozytywnymi wyjątkami (Anna Radziejewska i Dariusz Machej) nie potrafią bawić się tą muzyką. Młodzi śpiewacy są bezbarwni, nestor Jerzy Artysz szlachetnie zmaga się z ariami króla Henryka. Od strony teatralnej brak zaś tempa i reżyserskich pomysłów. Wiele scen toczy się ospale, chyba że któryś ze śpiewaków ma trochę aktorskiej ikry, by ożywić powierzoną mu postać.

Przed premierą zapowiadano, że spektakl ma się odwołać do inscenizacyjnych dokonań Kazimierza Dejmka. Dziś jednak, by ożywić staropolski teatr, trzeba sięgać do bardziej nowoczesnych pomysłów. Bogusławski z Kurpińskim na to zasługują.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji