Artykuły

Od matki do nastolatki

- Nie dostałam się do warszawskiej AT - odpadłam w pierwszym etapie. Był to dla mnie spory szok. Egzaminy do obu szkół bardzo się różniły: w Warszawie atmosfera była napięta, mroczna, a w Łodzi podejście do egzaminów było hedonistyczne - mówi młoda łódzka aktorka KATARZYNA CYNKE.

Michał Lenarciński: Oglądamy ciebie, aktorkę Teatru Nowego w Łodzi, w najnowszej premierze Teatru imienia Jaracza - "Poskromieniu złośnicy". Występujesz w roli głównej. Zresztą niemal wyłącznie grywasz główne role; w teatrze "Mistrz i Małgorzata", "Kac" i "Woyzeck", w filmie - "Spam", w serialu - "Oficerowie". W szkole miałaś osobną specjalizację?

Katarzyna Cynke: - Cha, cha. Nie, ale rzeczywiście tak się układa; nawet w szkole grałam pierwsze skrzypce. Myślę, że wynikało to z fałszywego poczuciapedagogów, że jestem odpowiedzialna i że nie zawalę.

Fałszywego? Przecież jesteś bardzo odpowiedzialna i nie zawalasz.

- To może wydawało im się, że jestem dojrzalsza niż inni? Pamiętam, że jak ktoś miał grać matkę, to zawsze byłam to ja.

Role matek masz więc za sobą, pora na nastolatki.

- Tak. Cha, cha, czuję dziwny powrót do dzieciństwa, nareszcie mogę narozrabiać.

"Poskromienie... " przyszło w porę.

- Najzupełniej.

Myślę, że liczba głównych ról nie jest dla ciebie obciążeniem, a raczej satysfakcją?

- Oczywiście. Czasami szczypię się, by uświadomić sobie, że to się dzieje naprawdę. Najdziwniejsze w tym jest to, że odnoszę wrażenie, że to wszystko dzieje się obok mnie, że dostaję, o nic nie prosząc. To bardzo dziwne.

Powiedziałbym, że piękne.

- Pewnie tak, ale wydaje mi się iluzoryczne.

Jesteś warszawianką, a pracujesz w Łodzi; częściej aktorzy obierają przeciwny kierunek. Jak czujesz się w tym mieście?

- Łódź też jest już moim domem: jestem tu od ponad pięciu lat. I to tutaj przeszłam inicjację w dorosłość, i Łódź już zawsze będzie mi się dobrze kojarzyła: przeszłam tu chrzest bojowy. Ale i tak nigdy nie czułam się w Łodzi jak Cruzoe, bo część rodziny mieszka tutaj i czułam ich ochronny "daszek" nad sobą.

A dlaczego wybrałaś łódzką szkołę filmową, a nie warszawską teatralną?

- Nie dostałam się do warszawskiej szkoły - odpadłam w pierwszym etapie. Był to dla mnie spory szok, ale dużo mi to doświadczenie dało. Zresztą egzaminy do obu szkół bardzo się różniły: w Warszawie atmosfera była napięta, mroczna, a w Łodzi podejście do egzaminów jest hedonistyczne: to spotkanie młodych ludzi, studentów, zdających. Panuje świetny klimat, pełen życzliwości.

Zawsze chciałaś być aktorką?

- Nie, chociaż przejawiałam takie inklinacje; deklamowałam wierszyki w przedszkolu, zwykle nie miałam problemów z nauką tekstów bez względu na ich długość, zasilałam szkolne konkursy recytatorskie, ale nie mogłabym dziś nazwać tego świadomą ochotą. Jeszcze na początku liceum zagrałam w widowisku Teatru Telewizji w reżyserii Ryszarda Bugajskiego i po tym mi przeszło. Wydawało mi się, że powinnam twardo stąpać po ziemi.

I zostać dentystką?

- Lekarką. Część mojej łódzkiej rodziny to lekarze i trochę przesiąkłam medycyną. Okazało się jednak, że nieskutecznie.

Teraz możesz zrewanżować się bliskim, przyjmując rolę dzielnej lekarki.

- Cha, cha, może powinnam o tym pomyśleć. Ale mówiąc poważnie, nie przestałam się interesować medycyną, choć naturalnie wyłącznie hobbystycznie. Uwielbiam na przykład oglądać programy o tematyce medycznej, szczególnie operacje.

Co jest dziś ważne w zawodzie aktora? Spektrum jest coraz szersze: prócz teatru i filmu są seriale, telenowele, reklamy, estrada. Wypada specjalizować się, czy przeciwnie, starać się być jak najbardziej uniwersalnym?

- Zawsze przyzwyczajona byłam do robienia wielu rzeczy na raz: malowałam, śpiewałam, uprawiałam sporty. I takie przeskakiwanie sprawiało mi wielką radość, dawało świeżość. I o nią trzeba dbać, bo ona nas napędza. W każdym razie ja tak to czuję. Nie wiem, co dla innych będzie rozwojem - dla mnie jest to różnorodność.

Stąd malowanie, tańczenie, bieganie, skakanie, narty, sanki, zjazdy po linie?

- Tak. Mama zawsze dbała o to, bym była wszechstronna. Na pewno nie jestem doskonała, ale nie mogę powiedzieć, że mam dwie lewe nogi. Chociaż może by mi się przydały, bo jestem mańkutem.

Rola marzenie?

- Na pewno chciałabym wcielić się w postać zupełnie do mnie niepodobną. W kata, oprawcę, w mężczyznę. Interesują mnie takie wyzwania. I chciałbym zrobić coś takiego, żeby mnie moi koledzy nie poznali.

Tymczasem kaprysisz i złościsz się na Irka Czopa w "Poskromieniu... ". Tę rolę zagrałaś w "Jaraczu" gościnnie. Czy możemy podejrzewać, że zwiążesz się z tą sceną na stałe?

- Możemy podejrzewać.

* * *

Katarzyna Cynke dwa lata temu ukończyła Wydział Aktorski łódzkiej PWSFTViT. Na XXIII Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi otrzymała drugą nagrodę ministra kultury w przedstawieniu dyplomowym za rolę Marii w "4 x Woyzeck". Po otrzymaniu dyplomu wraz z kilkunastoosobową grupą kolegów i koleżanek z roku w czerwcu 2005 r. została zaangażowana do Teatru Nowego przez Jerzego Zelnika. Tu zagrała w "Bliżej", "Nieprzyjacielu", "Mistrzu i Małgorzacie", "Kacu". W filmie zadebiutowała trzy lata temu rolą Moniki w "Spamie" Radosława Hendla. W popularnym serialu "Oficerowie" oglądaliśmy ją jako Alicję Szymczyszyn - główną bohaterkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji