Artykuły

Nowy zbawiciel krąży po Moskwie lat 20.

"Spalona powieść" w reż. Wojciecha Szelachowskiego w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

Rękopisy nie płoną - powiadał messer Woland. Ten jednak płonął i ginął, był rekonstruowany, do naszych czasów dotarł w wersji szczątkowej. I to cud, że w ogóle dotarł. "Spalona powieść" Jakowa Gołosowkera, filologa klasycznego, tłumacza i filozofa, więźnia Workuty i wiecznego tułacza-wygnańca, to coś jakby wariant/zapowiedź/przeczucie/inspiracja "Mistrza i Małgorzaty".

Oto szaleniec zarejestrowany w domu wariatów jako Isus (czytaj: Jezus) krąży po Moskwie lat 20. Spotyka skazańca, dziwkę, dziewczynę gwałconą na pustkowiu, ducha Lenina na kremlowskich murach. Wysłuchuje szatana - wiecznego antagonisty - w dyspucie jak z "Braci Karamazow". Nie widzi jednak dla siebie miejsca i znika. To impresja raczej niż fabuła, traktat, a nie materiał na spektakl. Wojciech Szelachowski pieczołowicie przeniósł utwór na scenę, tym razem bez wsparcia lalek, uwzględniając dziury pozostałe po rekonstrukcji i fragmentaryczną strukturę niepozwalającą na role o wymiarze większym niż monolog (świetne etiudy Szatana - Ryszarda Dolińskiego, dziwki - Iwony Szczęsnej, dziewczyny - Izabeli Marii Wilczewskiej). Usadził nas na wąskim balkonie ponad sceną nie po to, by ofiarować uprzywilejowaną pozycję, ale raczej po to, by oddalić i uduchowić nikomu niepotrzebne, jak się okazuje, Drugie Przyjście. Reżyserski pietyzm stawia widzowi wymagania, żąda zanurzenia się w hieratyczny ton, dopowiadania sobie tego, co z oryginalnego tekstu poszło z dymem. Ufajmy, że znajdą się tacy, którzy wyzwanie podejmą. Choćby ci, którym wystarczy za zachętę to, że Bułhakow cenił i autora, i powieść.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji