Artykuły

Smutno...

"Wesoło" w reż. Tomasza Obary w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku.

Premiera "Wesoło" Reczka w Teatrze Jaracza w Olsztynie to znak, żeby nie każdy polski dramat traktować z dobrodziejstwem inwentarza.

Podaż dramaturgiczna idzie dziś w ponad setkę tytułów na sezon. Teatr może więc powybrzydzać, odrzucić jeden tekst w fazie lektury, drugi skierować do przeróbki, przy trzecim popracować z autorem. Obawiam się, że takiej postawy wobec sztuki "Wesoło" w olsztyńskim Teatrze im. Jaracza zabrakło. Widziałem wrocławską inscenizację debiutanckiego dramatu bardzo cenionego przeze mnie wrocławsko-warszawskiego aktora Miłogosta Reczka "Chiny", więc wychodzi, że jestem specjalistą od jego twórczości dramatycznej. I widzę, że autor popełnia w "Wesoło" podobne błędy, co w debiucie. Stosuje efekt zaciętej płyty. bohaterów dialogach, rozmowy bohaterów nie służą ani rozwojowi fabuły, ani pogłębieniu wiedzy o postaciach. Puste zdania sasiadują z używanymi pod publiczkę wulgaryzmami. Zamiast 15 scen mogłoby być 10 albo 30. Wiem, że Reczek celował tym razem w moralitet. Józef (Artur Steranko) dowiaduje się, że zostały mu dwa tygodnie życia. Zamiast rozliczenia z życiem, nawet komediowo ujętego, oglądamy korowód sąsiadów, rodziny i przyjaciół. Ładują się do mieszkania bohatera ze swoimi fobiami, nie słuchając, jak szepcze: "Mam raka". Obyczajowe scenki zagłuszają próbę odpowiedzi, jak przeżyć czas, który mu pozostał.

Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby Reczkowi udała się farsa o umieraniu, gdyby rak został obśmiany, może tak, jak choroba w filmie "Inwazja barbarzyńców". Ale chwilami ogląda się olsztyńskie przedstawienie z zażenowaniem i nie do końca jest to wina reżysera Tomasza Obary. Konstatacje bohatera są przewidywalne, kostiumy brzydkie i trywialnie oczywiste, połowę aktorów wysłałbym na siłownię, żeby wiosennie wypięknieli.

Z kiepskiego dramatu Reczka ocaliłbym dwie sceny. Monolog Ojca narzeczonej bohatera, który błaga Józefa, żeby wziął córkę z powrotem, bo on z dwiema babami histeryczkami nie wytrzyma dłużej w domu. Władysław Jeżewski, jak wszyscy starzy aktorzy, to sól ziemi olsztyńskiej! Zapamiętam opowieść Józefa o nastoletniej dziewczynie w ciąży jedzącej bułkę w kościele przed figurą Chrystusa Ukrzyżowanego. Widziałem kiedyś w katedrze w Gdańsku 19-letnią "Marię Szarapową z Tczewa" w kusej sukieneczce i z reklamówką w dłoni - wiem, o jakim zderzeniu metafizyczno-cielesnym Reczek chciał opowiedzieć. Może lepiej pójdzie mu w trzeciej sztuce, bo na "Wesoło" było mi raczej smutno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji