Artykuły

Teatr całym ich życiem

- Weszliśmy do normalnej Europy i nie wszystko musi być kontrolowane przez państwo. Zacząłem się starać o swój teatr cztery i pół roku temu. Proszę pamiętać, że teatr to nie musi być ta wielka machina i sztafaż. To może być aktor, krzesło i ciekawy temat - mówi EMILIAN KAMIŃSKI, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.

Elżbieta Podolska rozmawia z Emilianem Kamińskim i z jego żoną Justyną Sieńczyłło.

Co państwa fascynuje?

Żona: - Kocham życie, a czasu na nudę, jak każda kobieta mająca dwoje dzieci, po prostu nie mam. Krążę między Warszawą a Józefowem, stojąc w korkach, czasem nawet trzy razy w ciągu dnia. Prowadzę dom, gram w serialu, mam próby i spektakle w teatrze, często poza domem, i tak w kółko. Dbam także o to, żeby dzieci - sześcioletni Kajetan i niespełna trzyletni Cyprian - zjadły kolację i przynajmniej chwilę ze mną porozmawiały. Nie pamiętam, kiedy spokojnie usiadłam i obejrzałam coś w telewizji. Kocham muzykę. Skończyłam szkołę muzyczną. Połączyły nas też pasje muzyczne. Teraz udało mi się spełnić kolejne marzenie, bowiem wydaję swoją solową płytę ze ścieżką dźwiękową do spektaklu "Mój dzikus", autorstwa i w reżyserii mojego męża.

Mąż: - Dla mnie fascynujące jest samo życie. Jest cudem. Nie pamiętam od dzieciństwa, żebym powiedział, że się nudzę. To obce mi uczucie. U mnie to raczej były takie krótkie przestoje, w którym zamykałem się w sobie i koncentrowałem. Już jako dziecko robiłem coś w rodzaju medytacji. Wtedy zastanawiałem się nad wszystkim. Bardzo dużo czasu spędziłem w lesie, który zawsze był dla mnie fascynujący. Są też w życiu dziedziny, które mnie zupełnie nie pociągają. Na przykład jest to muzyka techno. To dla mnie to koszmar. Uważam, że o wiele ciekawsze dźwięki wydają moje maszyny stolarskie.

Aktor, reżyser, mąż i ojciec. Aktorka, wokalistka, żona. Tyle ról dla jednej osoby...

Żona: - Życie nie składa się tylko z jednej rzeczy. Cały czas przynosi coś nowego. Myślę, że spełniam się w tych rolach. Nie zrezygnowałabym z żadnej z nich.

Mąż: - Dodatkowo piszę sztuki, hoduję winogrona, mogę powiedzieć, że jestem ogrodnikiem, a teraz przede wszystkim buduję teatr. To mnie zajmuje. Sypiam pięć godzin - to mi wystarcza. Zostaje dziewiętnaście godzin na intensywne życie. Można sobie poradzić z większością spraw. Mam swoisty system mierzenia czasu: nie dobami, a raczej sprawami do załatwienia. Wiem, że coś musi trwać dziewięć dni, a czasem rok. Znajomi mówią o mnie, że chyba muszę mieć jakiegoś klona, żeby z tym wszystkim zdążyć.

Są państwo tytanami pracy?

Żona: - Emilian rzadko odpoczywa. Zresztą oboje nie mamy zbyt wiele czasu.

Mąż: - Nie jestem tytanem pracy. Czasem położę się i odpoczywam. Mam bardzo niskie ciśnienie i zdarza się, że moja "pompka" mówi mi: wujek kładź się i wtedy nie mam wyjścia. Nie jestem pracoholikiem, ale też mało odpoczywam.

Starcza państwu czasu na rozmowy i zabawy z dziećmi?

Żona: - W ostatnich latach w nasze życie wtargnęła jedna pasja. Emilian wymarzył sobie teatr, a ja staram się go w tym wspierać. Ten pomysł jest ciągle z nami. Niestety, stale z nami są także perypetie, jakie towarzyszą temu przedsięwzięciu. Teatr wypełnia także życie naszych dzieci. Starszy syn, Kajetan, mówi do mnie ostatnio, że jak nie mamy pieniędzy, to on nam da trzysta złotych, które ma w skarbonce, bo może to coś pomoże. Staramy się nie zwariować, walczymy i wierzymy, że wreszcie nam się to uda.

Mąż: - Jak patrzę na moje dzieci, to jestem dumny. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Posiadanie dzieci to rodzaj posłannictwa. Gdybym miał jedynie pracę, a nie miał dzieci to nie wiem, czy byłaby dla mnie wiele warta.

Nie boją się państwo, że to jeszcze nie czas na teatry prywatne?

Żona: - A kiedy będzie dobry czas? Po prostu trzeba to zrobić, bo Emilian z dwunastoma specjalistami zaprojektowali naprawdę wspaniały obiekt.

Mąż: - Jest czas. Weszliśmy do normalnej Europy i nie wszystko musi być kontrolowane przez państwo. Zacząłem się starać o swój teatr cztery i pół roku temu. Proszę pamiętać, że teatr to nie musi być ta wielka machina i sztafaż. To może być aktor, krzesło i ciekawy temat.

Udowodniłem to grając wielokrotnie także w poznańskiej Scenie na Piętrze spektakl "W obronie jaskiniowca". Nie gram już tego przedstawienia, bo ściąłem się mocno z tymi, którzy chronią praw autorskich. Oni chcieli ode mnie pieniądze, nawet za spektakle charytatywne. Tak się nie dało pracować. Teraz robię swoje rzeczy.

Kiedy ruszy Teatr Kamienica?

Żona: - Chcielibyśmy, żeby jak najprędzej, bo to naprawdę ciekawe miejsce. To jest trochę jak ze wspomnianą Sceną na Piętrze. Stara kamienica, ze swoją historią, gdzie powstałyby trzy sceny. Zatrudnienie mieliby też jej mieszkańcy, którzy bardzo wspierają naszą ideę i cieszą się z niej.

Mąż: - Prace trwają, choć mamy też sporo kłopotów organizacyjnych. Otrzymaliśmy dotację z Unii Europejskiej - pięć milionów złotych. Udało mi się zebrać też odpowiednią kwotę, jako nasz wkład własny. Nie mogę jednak podpisać umowy, bo polscy urzędnicy stawiają nam mnóstwo przeszkód.

A proza życia, czyli mycie naczyń, zakupy i sprzątanie...

Żona: - Emiliana proza życia rzadko dopada. Po prostu dlatego, że nie ma go w domu. Nie przepadam za sprzątaniem, myciem naczyń i innymi takimi zajęciami, ale przecież trzeba to robić, szczególnie, kiedy w domu są takie dwa urwisy. Staram się odciążać Emiliana, bo on naprawdę ciężko pracuje i w zasadzie nie odpoczywa. Kiedy dopada go niskie ciśnienie i potrafi zasnąć na dywanie, wtedy po prostu go przykrywam, zabieram komórkę i daję pospać. Ostatnio nazywają go siłaczką albo doktorem Judymem.

Mąż: - Trzeba to zrobić i iść dalej. Akurat to zmywanie naczyń i robienie kolacji to należy do kobiet w mojej rodzinie. Ale naprawa samochodu, innych sprzętów, a nawet zabawek należy do mnie. W okresie, kiedy aktorzy bojkotowali i nie grali w stanie wojennym, ja budowałem i remontowałem domy. Teraz bardzo mi się te umiejętności przydają. Nie bardzo jestem zaprzyjaźniony z elektroniką. Komputery nie są moimi przyjaciółmi. Piszę ręcznie, ołówkiem. Potem tylko szukam jakiegoś frajera, który mi to przepisze. Komputer jest dla mnie zimny, nie ma uczuć. Kiedy składam podania w związku z moim teatrem, to wszyscy urzędnicy z atencją oglądają pisma pisane ręcznie wiecznym piórem.

***

Kochają aktorstwo i dzieci. To dwie najważniejsze pasje w ich życiu

Nie potrafią się nudzić i odpoczywać. Uwielbiają natomiast swój dom i dbają, by było w nim słonecznie i ciepło. Denerwuje ich polskie prawo, które nie pozwala rozwinąć skrzydeł.

Justyna Sieńczyłło: Emilian jest bardzo dobrym człowiekiem, o wielkim poczuciu humoru, a to pomaga w przetrwaniu ciężkich czasów. On o mnie mówi moja żonocórka, a ja o nim mężobrat. To mój największy przyjaciel.

Emilian Kamiński Justynka jest bardzo kobieca, urocza, jak się uśmiechnie jest jak słoneczko. Najbardziej fascynuje mnie to, jak potrafi okazywać miłość do życia, do dzieci, do ludzi, przyrody. Nie sposób jej nie lubić. Ma ogromną umiejętność zjednywania sobie przyjaciół.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji