Artykuły

Tarnów. Spotkanie z Głowackim i kijowską "Czwartą siostrą"

W Tarnowie gościł Kijowski Akademicki Teatr Młody ze sztuką "Czwarta siostra" Janusza Głowackiego. Po spektaklu odbyło się spotkanie autora z tarnowską publicznością[na zdjęciu] .

"Czwarta siostra" Janusza Głowackiego nie jest ani kontynuacją, ani inną wersją "Trzech sióstr" Czechowa. jest raczej ironiczną aluzją do tamtej rzeczywistości, przyjrzeniem się temu, co zmieniło się w świecieod momentu, gdy obserwował go właśnie Czechów. Dlatego też siostry mieszkają już w Moskwie, a nie na prowincji, a w swoich marzeniach chcą jeszcze dalej - do Ameryki. Gotowe są zrobić wiele, by to osiągnąć.

"Czwarta siostra" Głowackiego, pokazana w Tarnowie przez aktorów Kijowskiego Akademickiego Teatru Młodego, jednych zachwyciła, innych oburzyła, a nawet zgorszyła. Co niektórzy, definitywnie opuszczając teatr w trakcie przerwy, nie kryli emocji. "Ta sztuka to dlamnie dno, zero wartości" - dało się słyszeć tuż obok szatni. Argumentem przeciwko sztuce Głowackiego był brak dydaktyzmu, wartości, które można by przekazać młodym ludziom. Może oburzały też zbyt często padające ze sceny słowo "kurwa", ale czy nie słyszymy go na co dzień, z ust coraz to młodszych obywateli? Wątpię, aby Głowacki, pisząc "Czwartą siostrę" myślał właśnie o dydaktyzmie, przekazie wartości i kształtowaniu młodego pokolenia...

Ci, którzy wytrwali do końca, mogli wziąć udział w spotkaniu z Januszem Głowackim, które prowadził Janusz R. Kowalczyk ("Rzeczpospolita"). Autor odniósł się do różnych inscenizacji swoich sztuk, oceniając niektóre jako bardzo udane, inne - wyjątkowo nietrafione.

- To przedstawienie w Kijowie przyjęte zostało z entuzjazmem, jako sztuka o nas, o nich. Pytali, skąd to wiem, skąd to znam. To bardzo ciekawy teatr, który w czasie Pomarańczowej Rewolucji otworzył swoje drzwi dla wszystkich demonstrantów, mogli tam nocować. Teatr przemienił się w gigantyczny hotel. Co ważne, nowoczesność na Ukrainie oznacza anty r osyjskość - mówił Janusz Głowacki.

Pytany o godzenie się na różne inscenizacje i doszukiwanie się w nich tego, co napisał, Janusz Głowacki odparł, iż oddanie sztuki do teatru jest oddaniem jej w cudze ręce. Nie ma się na to już dużego wpływu. Nie każda zatem sceniczna interpretacja jego sztuki znajduje uznanie w oczach autora. - Ja piszę w takiej tragikomicznej konwencji, to strasznie łatwo zawalić. Czasami jest zrobiona tragedia, czasami komedia, czasami właśnie środek mówił autor.

Akcja "Czwartej siostry" dzieje się w Moskwie, choć mogłaby w każdym innym miejscu na świecie, także w Polsce - wszędzie tam, gdzie człowiek jest rozczarowany otaczającą go rzeczywistością, potrzebuje miłości. Depresja okazuje się tym, co łączy nas dziś bardziej niż Internet, a świat jest dziś najbardziej przerażającym momencie swojej historii od czasów drugiej wojny światowej.

- Zakończenie sztuki jest ryzykowne. Najpierw miałem skończyć ją w momencie narodzin dziecka, Nadziei. Ale przecież żyjemy w takich czasach, kiedy dzieci zaczynają podkładać bomby i dlatego wymyśliłem takie upiorne dziecko z kałasznikowem - mówił w Tarnowie Głowacki.

Spotkanie okazało się dobrym uzupełnieniem do przedstawienia. Widzowie mogli skonfrontować swój odbiór "Czwartej siostry" z zamysłem jej autora. Tłumaczenie symultaniczne nie jest rzeczą łatwą; błędy mogą się zdarzyć, ale usprawiedliwione są tylko wtedy, gdy tłumaczony tekst nie jest wcześniej znany. W przypadku sztuki Głowackiego chyba nie było rzeczą niemożliwą przygotowanie egzemplarza z polskojęzyczną wersją sztuki. Widownię bawiły momentami bardziej wpadki tłumacza, niż aktorzy na scenie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji