Artykuły

Ostatnie miejsce, gdzie jeszcze nie dotarł popcorn

- Żyjemy w gorących czasach i co by nie zagrać, będzie kojarzyło się z polityką. Dla mnie jednak głównym lejtmotywem Olsztyńskich Spotkań jest to, aby publiczność skonfrontowała pracę naszego, z tym, co robią inne ośrodki. Aby widzowie mogli docenić nasze spektakle albo przeciwnie, zaczęli więcej od nas wymagać - mówi Janusz Kijowski, dyrektor Teatru im. S. Jaracza.

Podczas tegorocznych XV Olsztyńskich Spotkań Teatralnych, które rozpoczynają się w sobotę, 17 marca, zobaczymy siedemnaście przedstawień. Na scenie Teatru im. Stefana Jaracza wystąpią teatry z całej Polski. Zobaczymy gwiazdy, takie jak Krystyna Janda i Janusz Gajos oraz klasyków awangardy: Scenę Plastyczną KUL, Akademię Ruchu i Wierszalin

.

Rozmowa z Januszem Kijowskim, dyrektorem Teatru im. Jaracza w Olsztynie.

W teatrze polskim coraz częściej do głosu dochodzą niezależne grupy, które zdominowały w tym roku repertuar Olsztyńskich Spotkań Teatralnych. Z czego wynika ta tendencja?

- To tendencja, która przyszła do nas z Europy Zachodniej, w której wykształciły się dwa nurty teatralne: instytucjonalny i wolny, wyrastający obok teatru repertuarowego. Alternatywne zespoły dynamizują obraz kultury w Polsce, stwarzają ciśnienie, które wpływa na teatr instytucjonalny, zmuszając go do promowania ambitnego repertuaru i nowej literatury. Teatr stał się ostatnim niezależnym medium kulturotwórczym, gdzie ważne wartości nie podlegają erozji, w przeciwieństwie do kina czy telewizji. To ostatnie miejsce, gdzie jeszcze nie dotarł popcorn.

Wypędzenia, teczki, zimna wojna, totalitaryzm - to niektóre tematy, które przedstawią goście festiwalu. To przypadkowy czy świadomy motyw przewodni Spotkań?

- Żyjemy w gorących czasach i co by nie zagrać, będzie kojarzyło się z polityką. Dla mnie jednak głównym lejtmotywem Olsztyńskich Spotkań jest to, aby publiczność skonfrontowała pracę naszego, z tym, co robią inne ośrodki. Aby widzowie mogli docenić nasze spektakle albo przeciwnie, zaczęli więcej od nas wymagać. Priorytetem naszej działalności nie jest frekwencja. Gdyby tak było, tworzylibyśmy same farsy czy spektakle muzyczne, jak "Niech żyje bal!", który był hitem początku tego roku.

Więc Spotkania to również okazja do konfrontacji pracy naszych aktorów z artystami z zewnątrz.

- No pewnie. W zeszłym roku zaprosiliśmy na festiwal "Pomosty" Teatr Gardzienice, który zorganizował tu m.in. warsztaty. Dotarło do nas, że jesteśmy w tyle, jeśli chodzi o pracę z ciałem, że mało uwagi w naszym teatrze poświęcamy ruchowi. Nie chcemy nikogo naśladować, ale możemy inaczej rozkładać akcenty w naszych realizacjach. Nieco mniej uwagi poświęcić dominującemu słowu, więcej ruchowi, gestowi i plastyce. Nasi aktorzy zaczęli chodzić na warsztaty, nawiązujące do sposobu pracy Jerzego Grotowskiego. Coraz większy wpływ wywierają też na reżyserów, forsują swoje pomysły, chcą dynamizować spektakle.

Po raz pierwszy w olsztyńskim teatrze zobaczymy spektakl Jana Klaty, niepokornego, młodego reżysera. To będzie największe wydarzenie tegorocznego przeglądu?

- Można tak powiedzieć. Na własne oczy przekonamy się, czy realizacje Klaty są tak głośne dzięki dobrej reklamie, czy rzeczywiście to interesująca sztuka. W "Transferze" próba pojednania Niemców i Polaków to temat, który w naszym regionie nabierze szczególnego znaczenia.

Na który spektakl Pan czeka z utęsknieniem?

- Na widowisko Polskiego Teatru Tańca z Poznania. Żyję teatrem dramatycznym przez 24 godziny na dobę. I choć jestem miłośnikiem sztuki ciała, nie starcza mi już czasu, aby oglądać w Polsce przedstawienia baletowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji