Artykuły

Tyszkiewicz kontra Grzegorzek

Zobaczyliśmy inscenizacje pięciorga reżyserów, wyselekcjonowane i podane jak na tacy. Kiedy wreszcie i kto odważy się zaprosić ich na Śląsk? Wierzę, że i u nas mogłyby powstać i odważna inscenizacja Gombrowicza, i projekt z polsko-niemieckiego pogranicza, i sceniczne eksperymenty z Masłowską czy obalanie arturiańskich mitów. Tylko trzeba wreszcie zaryzykować - po IX Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Bez artystycznych ekscesów i kuluarowych zaciętych dyskusji, jakie miały miejsce w minionym roku, IX Interpretacje przechodzą do historii. Wielka szkoda, że konkursowa walka rozegrała się tak naprawdę między dwoma twórcami (Tyszkiewicz kontra Grzegorzek). Zaproszone propozycje Jana Klaty i Łukasza Kosa mogły konkurować w wielu teatralnych dziedzinach i wygrywać niejeden festiwal, ale nie katowickie Interpretacje, gdzie najcenniejszy jest reżyserski warsztat.

Kos w spektaklu "Paw królowej" oddał zupełnie pole młodym studentom wydziału aktorskiego, a oni ufnie poddali się Dorocie Masłowskiej i tym samym o reżyserze można było spokojnie zapomnieć. W przypadku Klaty, zamiast Lauru za reżyserię, powinien otrzymać nagrodę za własną inscenizacyjną powściągliwość. I choć "Transfer!" to bez wątpienia wydarzenie minionego sezonu i odmienna, publicystyczna forma teatru, to niesprawiedliwością było konfrontowanie go z reżyserską wizją Grzegorzka czy Tyszkiewicza.

Żal też, że Kazimierz Kutz zrezygnował z cennych dialogów między reżyserem a publicznością, które miały miejsce w minionych latach po spektaklach konkursowych, ograniczając się jedynie do osobistego przepytywania młodych twórców.

Koniec kolejnych Interpretacji to odpowiedni moment, by po raz kolejny głośno rozważyć dwie kwestie. Po pierwsze, niebawem powinny skończyć się narzekania na lokalowe problemy związane z Interpretacjami. Prezydent Piotr Uszok od jakiegoś czasu mówi o nowym pomyśle ze sceną w Pałacu Młodzieży. Może przełamie to stereotyp o niedostępnym festiwalu? Prawdę mówiąc, w tym roku, poza pokazem Klaty, zawsze trafiały się jakieś puste miejsca na widowni, zajmowane w ostatnim momencie.

I kwestia najważniejsza. Zobaczyliśmy inscenizacje pięciorga reżyserów. Kiedy wreszcie i kto odważy się zaprosić ich na Śląsk? Tegoroczny laureat, Mariusz Grzegorzek, zapytany o możliwość realizacji w Katowicach, przyznał mi, że jest z tym kłopot. - Jestem dosyć egzotyczną osobą i jak zwierzę w zoo mam problemy z rozmnażaniem się w trudnych warunkach. Trudnych, to znaczy takich, gdzie nie ma mojego domu, gdzie nie ma ludzi, których znam. Kilka razy odmawiałem już współpracy z innymi miastami, oprócz kilku epizodów warszawskich, które były dla mnie bardzo bolesne. Kłopot więc nie jest w Poznaniu, na Śląsku czy we Wrocławiu, a we mnie - zwierzał się.

Jeżeli nie Grzegorzka, to może u innych reżyserów uda się jednak oswoić myśl o pracy na naszej prowincji. Wierzę, że i u nas mogłyby powstać i odważna inscenizacja Gombrowicza, i projekt z polsko-niemieckiego pogranicza, i sceniczne eksperymenty z Masłowską czy obalanie arturiańskich mitów. Tylko trzeba wreszcie zaryzykować.

Na zdjęciu: "Transfer!" w reż. Jana Klaty, Wrocławski Teatr Współczesny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji