Artykuły

Tył i przód Baala

"Baal. Siedem aspektów baalicznego odczucia świata" w reż. Marka Fiedora w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Honorata Mierzejewska w internetowym piśmie art Papier.

"Poprzez szpitale ciemne, fary i piwiarnie (...)

W tłumie grzeszników, w robactwie i gnoju (...)

Grzech sam jest w sobie dobry (...)

Rozkosz łatwizną nie jest, lecz trudem jest mozolnym (...)

Baal zabija sępa i na kolacje zjada"

Kim On jest? Baal - Belzebub? Traktuje o nim początkowy song w dramacie Brechta i początkowa pieśń w przedstawieniu Marka Fiedora "Baal. Siedem aspektów baalicznego odczucia świata".

Człowiek robi wiersz

Na scenie młody artysta śpiewa i pokazuje dupę. Gołą i jasną jak księżyc w pełni. Jest ona powiernikiem Baala na jego ukochanym niebie. Młodzieniec śpiewa, podryguje, wykrzykuje prawdę o sobie i o otaczającej go rzeczywistości. Sposób, w jaki to czyni, budzi niesmak, wywołuje poruszenie. Jednak tylko na scenie, gdyż widownia teatralna już kilka dobrych lat temu oswoiła się z twórczością Sarah Kane. W takich okolicznościach Brecht wydaje się już trącić myszką. Jak się jednak okaże, to tyko pozory. Nasze sprawy nie są bowiem aż tak dalekie od tych, jakie odnajdujemy w twórczości autora "Matki Courage".

Wywabić zwierzę!

Na scenie bankiet, kilkoro sztywnych gości konsumuje kolorową galaretkę i wygłasza ogólnikowe tezy na temat Baala. Jest oficjalnie i poprawnie. Pozornie brak tej scenie napięcia, a atmosfera wypełniająca przestrzeń wydaje się być tak samo zastygła, jak zjadana właśnie przez zgromadzonych galareta. Obecność Baala rozluźnia ją. Od tej chwili nie opuści on już sceny. Aktorzy na przemian odgrywać będą jego rolę, nadając mu nie tylko nowe oblicza, ale wysubtelniając kolejne cechy jego osoby.

Jaki jest Baal?

W świecie Baala nie obowiązują żadne normy i nie ma w nim miejsca na świętość. On sam jawi się jako znawca dusz dziewic, odczytuje z ich ciał pragnienia. Z drugiej strony jest po prostu kanalią, która wyrzeka się własnego dziecka. Jest gejzerem i pustynią uczuć. Równie mocno potrzebuje napić się wódki, jak i poczuć bliskość człowieka.

Często się nudzi. Czuje się opuszczony, choć kochają go wszystkie kobiety i uwielbiają mężczyźni. Niepokój trawi go od wewnątrz. Jednak żadna z pięknych kobiet, wyrzekających się własnego życia w zamian za możliwość obcowania z nim, nie przynosi mu ulgi. Tkwi w toksycznej przyjaźni z Ekartem. Tworzy poezję, która jest w spektaklu ukojeniem dla widza, przygnębionego i zmęczonego zmaganiami Baala. Ciężar panującej na scenie atmosfery, udziela się widzom. W głowie wciąż kołatają się pytania: ile wytrzymamy okrucieństwa i gdzie jest granica jego czynów i naszej wytrzymałości?

Scenografia Jana Kozikowskiego jest oszczędna, wręcz sterylna oraz wielowymiarowa. Przypomina "Oczyszczonych" Krzysztofa Warlikowskiego, choć to luźne skojarzenie. Drugi plan przenika światło, a widz jednocześnie może obserwować to, co dzieje się z przodu, jak i w głębi sceny. W dali jest miejsce zarówno dla obserwujących Baala aktorów, jak i dla muzyków. Muzyka grana na żywo, a także towarzyszący jej rytm i śpiew, zwiększają uczucie niepokoju.

To, co na pierwszym planie, dzieje się wszędzie i nigdzie. Wśród bieli i srebra metalu, wypełniających przestrzeń. Ta pozorna czystość silnie kontrastuje z widokiem nagich, spoconych ciał głównych bohaterów; czuje się smród, patrząc na obnażone postaci, zmęczone doznaniami nocy.

Sam Baal wymyka się próbom klasyfikacji. Przeszkadzają w tym częste zmiany aktorów odtwarzających bohatera. Pojawia się niewiadomo skąd: w knajpach, na salonach, nad zwłokami, w swym łóżku, i tak samo, niewiadomo dokąd, znika. Tym samym Baal staje się kimś, kto może pojawić się wszędzie. Nie tylko na scenie, jako postać odtwarzana przez kolejnych aktorów. To może być każdy z nas. Baal żyje współcześnie, nie jest jedynie dziewiętnastowiecznym dekadentem. Ma przywary naszego sąsiada, szefa z pracy, zrozumienie i kłopoty przyjaciela, mądrość ulicznego pijaka i spojrzenie wyśnionego kochanka.

Baal ma twarz człowieka. Rozkwita na wiosnę, zauroczony spotkaną kobietą. Chylą się ku sobie, jak kwiaty ku pierwszemu słońcu. Innym razem bałamuci pannę, która czeka na jego przyjaciela. Jakże pięknie on z nią walczy i poniża! Krwisty horyzont, na którym tańczy jego kogucia sylwetka, przywodzi na myśl "Tango" Carlosa Saury. W niwecz obrócił pannę z jej złotym warkoczem, który jeszcze przed chwilą, nad rzeką, niewinnie zaplatała. Tę scenę spektaklu uważam za najpiękniejszą. Za pomocą oszczędnych środków teatralnych udało się w niej połączyć siłę z bezbronnością. Nie potrzeba było modnej nagości i wulgarnych kłótni, by odczuć tragizm ukazanego świata. Jeszcze jeden obraz, jaki wyraźnie pozostaje w pamięci to twarz umierającego Baala (scena przejmująco odegrana przez Andrzeja Jakubczyka). To chwila, w której nie pamięta się już o dupie Baala z początku spektaklu. Mamy przed sobą opuszczonego człowieka i jego wołanie o pomoc. Nie wolno już nam nim gardzić. Trzeba współczuć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji